niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 14


-Wiem, że już o to pytałam, ale jak się czujesz?
-Dobrze, tylko czasem mam jeszcze lekkie zawroty głowy. I…Ehh…Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale o co chodziło z tymi rodzicami i Dominikiem? Jeśli dobrze pamiętam.- Zapytał. Wszystko mu opowiedziałam, a on słuchał z otwartą buzią. Tak słodko wyglądał.
-Wszystko zaczęło jej się sypać. Dobrze, że ma ciebie.- Po chwili dodał.- Czyli obydwie jesteście wolne?- Cwaniacko się uśmiechnął.
-Tak,a co w związku z tym? –Powiedziałam bardzo wolno.
-Widziałaś jak się na siebie patrzyli? Mówię ci, oni będą razem.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-A nie wiem. Tak mi się jakoś powiedziało.- Widocznie się speszył. Postanowiłam nie ciągnąć tematu.
-A któryś z was ma dziewczynę?
-James chodzi z Emmą. Jest naprawdę fajną dziewczyną. Polubiłybyście się. Kiedyś na pewno się poznacie.
-A reszta nie ma?
-Nie. Pff… Kiedy ja ostatnim razem miałem dziewczynę?
-Jak miałeś trzynaście lat.- Wyszczerzyłam się.
-Pamiętasz.- Uśmiechnął się słodko.
-Pamiętam więcej niż myślisz.- Pokazałam język.
-Mam się bać?
-Dopóki się ze mną zadajesz, to nie
-To groźba?
-Ujmij to sobie jak chcesz.
W tym momencie do pokoju wszedł James
-Chodźcie na dół. Pooglądamy razem jakieś filmy.- Powiedział Długowłosy.
-Za chwilę zejdziemy.- Odpowiedział Carlos, a James wyszedł z pokoju.- Chodź, idziemy.-Wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Bez zastanowienia ją złapałam i podciągnęłam się.
-Ale nie oglądamy horrorów.- Spojrzałam na niego błagalnie, a on w odpowiedzi uśmiechnął się pod nosem.
-Dobrze wiesz, że właśnie to będziemy oglądać.- Jak powiedział, tak się stało. Wybrali ‘’Lustra’’ i rozsiedliśmy się na kanapie.
-Później nie będę umiała spać! Czemu wybraliście akurat ‘’lustra’’?!- Marudziłam.
-Bo wiemy, że się tego boisz. A nocą się nie przejmuj. Będę koło ciebie. Teraz też moje ramię służy pomocą.-Puścił oczko.
-Dzięki, skorzystam.- Odpowiedziałam uśmiechając się. Film się zaczął. Po kilkunastu minutach, po jednej ze straszniejszych scen z piskiem wtuliłam się w Latynosa.
Wyżej wspomniany cicho się zaśmiał i otoczył mnie ramieniem. To było bardzo wygodne. Gdy moje męki się skończyły, a James włączył światło, omiotłam salon spojrzeniem. Ja siedziałam wtulona w Carlita, Karola w Logana, James stał przy włączniku światła, a Kendall… On spał.

Wchodząc do pokoju potknęłam się o leżącą na ziemi walizkę. Upadłam na ziemie z hukiem, a Carlos, który zaraz po mnie wszedł do pomieszczenia zaniósł się śmiechem. Po chwili, jak się ogarnął, podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Mruknął przy tym ‘’sierota’’, za co dostał po głowie. Po kilkunastu minutach leżeliśmy na łóżku w piżamach. Bardzo szybko zasnęłam.

Rano obudziłam się około dziesiątej. Latynosa nie było w pokoju, więc szybko się ubrałam i zeszłam na dół gdzie siedziała reszta towarzystwa. Przytuliłam każdego z nich i usiadłam koło Carlosa. Karola podała mi naleśniki. Po zjedzonym posiłku usiedliśmy na kanapie w salonie i rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym.
 _____________________________________________________________________________
I jest rozdział. Bardzo przepraszam, że tyle musieliście na niego czekać, ale jestem chora i nie miałam do tego głowy. Dzisiaj postanowiłam, że musze coś dodać i wyszło… TO. Kompletnie mi się nie podoba. Jest taki… wymuszony :/  Postaram się jak najszybciej dodać następny. Czekam na wasze opinie. I jeszcze jedno.. co do trasy.. ona już tutaj w następnym rozdziale, a ja kompletnie nie mam pojęcia co napisać! Macie jakieś pomysły? Help!  Pozdrawiam i do następnego.

(I jak, Olu, dotarłaś już do tego rozdziału? ;) Jeśli tak, to daj znać. Kocham Cię ^^

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 13


-To nie jest sen, mała. To jest Carlos, Kendall, James i Logan, ale to już chyba wiesz. To jest Karola, moja przyjaciółka.- Zwróciłam się do Big Time Rush. Logan podszedł do niej szybkim krokiem i przytulił.
-Cześć, miło mi cię poznać.-Uśmiechnął się.
-Mi ciebie też.- Powiedziała dziewczyna nadzwyczaj piskliwym głosem. Słysząc to, wybuchnęłam śmiechem.  Chwile później kolejno Carlos, James i Kendall zaczęli witać się z Karolą. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że cały czas rozmawiamy po angielsku. Pewnie to dlatego, że przyzwyczaiłam się do tego przy chłopakach.
-A ze mną nikt się nie przywita?- Udałam smutną. Carlos się zaśmiał, a chwilę później już tkwiłam w jego ramionach. Po odklejeniu się od niego, zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. W pewnym momencie James z dziwnym uśmieszkiem na twarzy zapytał:
-Mogłybyście powiedzieć coś po Polsku?
-Jasne, że tak.- Powiedziałam, by kontynuować w swoim ojczystym języku.-Kochamy Big Time Rush. Macie talent.  Moim ulubieńcem jest przystojny Latynos o brązowych oczach.
- A moim przystojny szatyn ze słodkimi dołeczkami w policzkach. Mimo tego, iż go nie znam, to zakochałam się w nim. To silniejsze ode mnie.-Obydwie czułyśmy się swobodnie z tym co mówimy, bo przecież oni nie mogli nas zrozumieć. Przynajmniej tak nam się wydawało. Logan wyszczerzył się jeszcze bardziej (o ile to możliwe) i powiedział:
-A teraz powinniście wiedzieć, że James umie mówić po polsku.
                     (Rozmowa będzie prowadzona po polsku)
- Co?!- Wykrzyknęłyśmy i momentalnie nasz wzrok powędrował w stronę wyszczerzonego Jamesa, który powoli zbliżał się do Logana.- Ani mi się waż!- Powiedziałyśmy razem i doskoczyłyśmy do długowłosego.
-Nie mów mu tego, proszę! Nie chcę wyjść na jakąś psychofankę, czy coś.- Zaczęła moja przyjaciółka, posyłając brunetowi błagalne spojrzenie.- Proosze.
-No dobre, ale same macie im kiedyś powiedzieć. Bo jak nie, to dowiedzą się ode mnie.-Zagroził, a my go mocno przytuliłyśmy. On się zaśmiał i odwzajemnił uścisk.
                       ( Koniec prowadzonej po polsku rozmowy)
 - Ładnie to tak? Co to za czułości? W dodatku bez nas!- Usłyszeliśmy Carlosa. Zaśmiałam się.
-Oj, no chodź do mnie, Carlito- Chłopak podbiegł do mnie i mocno przytulił. Natychmiast zrobiło mi się ciepło. Tam w środku.-A czy ty przypadkiem nie powinieneś leżeć w szpitalu?
-Niby tak, ale lekarz stwierdził, że nic mi nie jest i mogę wrócić do domu. Muszę się tylko oszczędzać.- Powiedział nie odsuwając się ode mnie.
Chwilę później, gdy siedzieliśmy w salonie zadzwonił telefon Carlosa. Chłopak wyciągnął go z kieszeni i spojrzał na ekran.
-Nasz menago.
-Odbierz!- Powiedzieliśmy chórem, a Latynos nacisnął zieloną słuchawkę i przystawił urządzenie do ucha.
-Halo?... No, nie jest źle…Co?!...Już?...Ale…Ehh….Dobra, przekaże chłopakom.- Skończył rozmowę i ze zrezygnowaną miną opadł bez emocji na kanapę.
-Carlos, co się stało?- Spytałam wolno, kładąc mu rękę na ramieniu.
-Jutro o 15.00 mamy samolot. Wznawiają nam trasę.-Szepnął, a ja zastygłam w bezruchu. Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi, ale nie spodziewałam się, że tak szybko. Carlos stanął naprzeciwko mnie i rozłożył ręce. Bez słowa się w niego wtuliłam. Po (przyznaję) dość długiej chwili odsunęłam się od chłopaka i przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu. Prawie wszyscy patrzyli się tępo przed siebie. Tylko Logan patrzył na Karolinę. Był zamyślony.
-To ja może pójdę się spakować… Sabi, pomożesz mi?- Spytał Latynos, a ja się uśmiechnęłam.
-Jasne.
-My też idziemy.-Powiedziała reszta.
-Pomożesz mi? Nie będziesz tu tak sama siedziała.- Dodał Logan z nieśmiałym uśmiechem zerkając na moją przyjaciółkę. Ona kiwnęła głową. Wszyscy się ewakuowali, więc my też postanowiliśmy zrobić to samo. Udaliśmy się do mojego pokoju, a Carlos chwycił w dłoń swoją walizkę i przysiadł na łóżku koło mnie. Zaczęliśmy pakować jego rzeczy przy okazji rozmawiając. Tematy nam się nie kończyły, więc po spakowaniu wszystkich ciuchów położyliśmy się koło siebie na łóżku. W pewnym momencie Latynos włożył rękę pod moją głowę i delikatnie do siebie przyciągnął. Wtuliłam się w niego i usłyszałam ciepły głos latynosa:
-Będę tęsknić.
-Ja też.- Wydukałam.
-Masz dzwonić codziennie! A jak tak się złoży, że nie będę mógł odebrać to pisz sms’y.
-Okej…Ale ty też dzwoń i pisz jak będziesz miał czas.
-A żebyś wiedziała, że będę!- Odsunął się ode mnie i szeroko uśmiechnął.


No i jest nowy rozdział! Wiem, że to z mówieniem po polsku jest oklepane, ale musiałam to dodać ;) dziękuje za tyle miłych komentarzy. To zachęca do pisania. :)

Poza tym chciałabym serdecznie pozdrowić moją ciocię, która obiecała, że przeczyta tego bloga. :) Nikt ma nie wiedzieć o tym, co tu wyczytałaś. Kocham Cię ^^.

1500 wyświetleń ^^ Jesteście niesamowici!

Nauczycielka od angielskiego – Miałam na myśli to, że się szeroko uśmiechali. :) 

Zapraszam do komentowania.   Pozdrawiam i do napisania! :)



czwartek, 17 stycznia 2013

rozdział 12


                             *Chwilę później*

Karolina się uspokoiła, ale nadal nie powiedziała mi dokładnie o co chodzi. Usłyszałam ciche westchnięcie.
-Ty chcesz znać szczegóły, prawda?
-Troszeczkę.  Ale nie musisz.- Od razu się zreflektowałam.
-Jasne… Po tym jak się o tym dowiedziałam szybko pobiegłam do Dominika. On zaczął mnie pocieszać, lecz z marnym skutkiem. Wtedy powiedział, że wie jak mnie pocieszyć i zaczął mnie całować, więc ja to odwzajemniłam. Potem jednak wsadził rękę pod moją bluzkę, więc w mojej głowie zapaliło się czerwone światełko, jeśli wiesz co mam na myśli. Lekko go odepchnęłam i powiedziałam, że to wciąż za wcześnie, a on zaczął krzyczeć, że tak naprawdę go nie kocham. Ja powiedziałam, że to nieprawda, a on kazał mi to udowodnić. Ja nie chciałam, zresztą nadal nie chcę robić nic wbrew sobie i właśnie to mu uświadomiłam, a on ze mną zerwał i…-Zająknęła się.- I powiedział, że prędzej czy później i tak dostanie to, czego chce z moją zgodą, lub bez.- Skończyła swoją dość długą opowieść, a ja siedziałam jak wryta. Nie sądziłam, że on byłby do czegoś takiego zdolny. Mimo tego, że za nim nie przepadałam cieszyłam się szczęściem Karoliny, a teraz miałam ochotę zatłuc go zgniłym kurczakiem.
-Ok… Po pierwsze: Mała, nie możesz tyle płakać. To go tylko utwierdzi w przekonaniu, iż zrobisz dla niego wszystko. Masz się uśmiechać i czerpać z życia wszystko co najlepsze! A po drugie, to pogadaj z rodzicami. Wyjaśnicie sobie wszystko i będzie dobrze.-Zakończyłam pewnie.
-Może masz rację. Dziękuje, na ciebie zawsze mogę liczyć.- Szepnęła.
-Tak, możesz. A teraz marsz do łazienki, bo wyglądasz jak potwór. Sama buka by się ciebie przestraszyła!- Karola na mnie popatrzyła i powiedziała z sarkazmem:
-Dzięki, dziewczyny naprawdę lubią to słyszeć. Swoją drogą, zrób coś ze swoimi włosami. Zaufaj mi, nie wyglądasz lepiej ode mnie.- Zdążyła wbiec do łazienki, uciekając przez nadlatującą poduszką.
Po piętnastu minutach byłyśmy ubrane. Siedziałyśmy w salonie naprzeciw siebie. Ja byłam odwrócona w stronę drzwi, a ona okna.
-Rodzice wiedzą gdzie jesteś? Nie wróciłaś na noc do domu.
-Nie wiedzą. Wyłączyłam komórkę. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać.-Wzruszyła ramionami.
-Dzisiaj do nich pójdziesz i wszystko sobie wyjaśnicie, a teraz gadaj, co z nim zrobisz?- Miałam na myśli Dominika.
-No jak to co? Zapomnę. Masz rację, użalanie się nad sobą wcale mi nie pomoże. Byłam przygotowana na to, że prędzej czy później się rozstaniemy. Myślałam jednak, że w innych okolicznościach…Ale już jest dobrze.- Lekko się uśmiechnęła.
-Puszczamy Big Time Rush?- Uśmiechnęłam się, bo znałam odpowiedź.
-Jeszcze pytasz? Moja miłość do nich nie przejdzie! Jestem tego pewna!
-Czemu tak sądzisz?
-Bo są utalentowani, przystojni, zabawni, optymistyczni, mili…-Oho!  Znowu się zaczyna. Dziewczyna się rozmarzyła, a ja muszę się skupić, by nie wybuchnąć śmiechem. Zapytacie dlaczego? Otóż, kilka metrów za nią stoją Carlos, James, Logan i Kendall. Olałam potok słów Karoli i patrzyłam na słodko uśmiechający się zespół.
-…A mówiłam już, że są utalentowani? I…Co ty masz taką dziwną minę?
-Odwróć się.- Powiedziałam, a ona w momencie zrobiła to, o co ją prosiłam. Chłopcy stali z wyszczerzem. No, przynajmniej większość z nich. Logan stał z lekkim uśmiechem, przyglądając się mojej przyjaciółce. Nie dane mi było się nad tym zastanawiać, bo usłyszałam piskliwy głos Karoli:
-Sabi… To jest sen, prawda? Tan naprawdę rodzice są moimi rodzicami, ciągle chodzę z Dominikiem, któremu na mnie zależy i nigdy nie spotkam chłopaków z BTR chociaż tak bardzo tego pragnę.
-Czemu tak myślisz?- Zapytałam.
-Bo oni stoją przede mną, a Logan patrzy na mnie, jakby chciał mnie zjeść.- Mówiła oskarżycielskim tonem, a Logan się zawstydził i zrobił cały czerwony. Ja, Carlos, Kendall i James zaczęliśmy się śmiać, a tamta dwójka spojrzała na mnie. Logan oskarżycielskim wzrokiem, a Karolina jakby pytała: ‘’a to jednak nie sen?’’


Zapraszam na kolejny rozdział :). Na początku dziękuje za 13 komentarzy! Jesteście niesamowici! A teraz ważne pytanie. Za niedługo w opowiadaniu Logan, Carlos, James i Kendall wyjadą na miesiąc. Mam opisywać ten miesiąc czy mogę napisać *miesiąc później*?  Proszę o odpowiedź, bo nie wiem jak to opisać :). Proszę o komentarze. Pozdrawiam ;)

niedziela, 13 stycznia 2013

rozdział 11


Czuję na ustach słodki oddech Latynosa i…słyszę krzyk Jamesa.

Szybko odsunęłam się od Carlosa i spojrzałam na sylwetkę Jamesa w drzwiach. To, co zobaczyłam bardzo mnie rozbawiło. Maslow pchał wielki tort z napisem ‘’Witaj znowu z nami, wariacie’’ i mruczał do siebie: ,,Tylko się nie potknij Maslow, tylko się nie potknij.’’
To, co stało się chwilę później wywołało u mnie i Latynosa niekontrolowany wybuch śmiechu. James nie zawiązał sobie sznurówek i potknął się o jedną z nich. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że pociągnął za sobą tort. Długowłosy był cały w torcie. Po chwili, gdy uspokojona mogłam względnie normalnie funkcjonować, podeszłam do mojego przyjaciela i lekko przejechałam mu palcem po policzku. Następnie oblizałam kciuk.
-Tak, ten tort jest pyszny. Truskawkowy.- Powiedziałam, na co Carlos znowu wybuchnął śmiechem. Mój przyjaciel spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem, a ja słodko się uśmiechnęłam. On odwzajemnił uśmiech, lecz zauważyłam błysk w jego oczach . Wziął mnie na ręce i mimo moich protestów położył na torcie, a raczej jego pozostałościach.
Latynos po raz kolejny dzisiejszego dnia zaczął się śmiać. Po uspokojeniu się, kazał mi do siebie podejść. Chłopak usiadł. Niepewnie podeszłam do jego łóżka, a on jednym sprawnym ruchem posadził mnie sobie na kolanach, tak, że siedziałam bokiem do niego. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. On tylko uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Oblizał usta i ponowił swoją czynność na drugim policzku, czole, nosie i brodzie. Na tym poprzestał, spojrzał mi w oczy. A więc to są te przysłowiowe motylki?
-Tak, masz rację, ten tort jest naprawdę dobry.-Zaczęliśmy się śmiać, a Logan i Kendall stali zdezorientowani w drzwiach. Gdy odwróciłam głowę w ich stronie, a oni wybuchnęli śmiechem zorientowałam się, że jestem cała w torcie. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić usłyszałam dźwięk robionego zdjęcia. To James postanowił uwiecznić ten jakże romantyczny moment. Zeszłam z Carlosa i pognałam do łazienki, która była w Sali. Po doprowadzeniu się do stanu używalności wyszłam z łazienki i usiadłam na jednym z krzesełek, znajdujących się w Sali. Do końca dnia rozmawialiśmy na różne tematy i objadaliśmy tym, co przyniósł James.

                                                     *Dwa dni później*

Leże w łóżku i rozmyślam. Zdaję sobie sprawę z tego, że Łukasz nie da o sobie tak szybko zapomnieć. Znam go od dawna i wiem, że on zawsze postawi na swoim. Ale może się mylę? Po ostatnim spotkaniu zdałam sobie sprawę, że nie znałam go tak dobrze, jak przypuszczałam. Ale co zrobić? Leżałam tak jeszcze chwilę, a do mojego pokoju jak huragan wpadła moja przyjaciółka. Już miałam ją ochrzanić, lecz zobaczyłam, w jakim jest stanie. Płakała. Świeże ślady po łzach, były widoczne na jej policzkach, a w oczu ciągle wypływały nowe. Bez słowa podniosłam się z łóżka i ją przytuliłam. Po chwili, gdy Karolina w miarę się uspokoiła próbowałam coś z niej wyciągnąć. Na próżno. Zrezygnowałam i pozwoliłam jej się we mnie wtulić.
                                                  *15 min. Później*

-Nikt mnie nie kocha.- Usłyszałam jej zachrypnięty od płaczu głos.
-Ejj… Mała…Co ty mówisz?  Jest przecież tyle ludzi, którzy nie wyobrażają sobie życia bez ciebie. Ja, Dominik,- Pawlak to chłopak Karoli. Nigdy gościa nie lubiłam. Są razem od około 7 miesięcy.-rodzice, rodzina..
-Wcale nie! Jemu zależało tylko na tym, by mnie przelecieć! Założył się z kumplami, że się ze mną prześpi, rozumiesz?! On nigdy mnie nie kochał. Wczoraj powiedziałam mu, że nie jestem gotowa, a on tak po prostu mnie rzucił.  
-Przykro mi… Dupek… Nigdy go nie lubiłam…Ale masz mnie, rodziców…
-Którzy wcale nie są moimi rodzicami! To kolejna rzecz, o której dowiedziałam się podczas pobytu u babci! Jestem adoptowana czy coś…..
-Czekaj… Pogubiłam się. Oni ci to powiedzieli?
- Nie, ale usłyszałam jak o tym rozmawiali.- Nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
-Oni wiedzą, że ty wiesz?
- Nie bo od razu wybiegłam z domu- Mówiła z płaczem, więc jej przerwałam.
-Stój, stój…Uspokój się…ciii…
 _________________________________________________________________________________

Jest kolejny :D no i Paula Rusherka odkryła moje zamiary. Nie pocałowali się. A co do kilku komentarzy… sama nie jestem pewna jak oni ten tort wnieśli xD Pozostaje nam się tylko domyślać :D  Dziękuje za 1000 wejść ^^ jesteście niesamowici!  Wprowadziłam Karolinę...  No i to tyle…Proszę o komentarze :D

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 10


          *Pkt. Widzenia Carlosa*


Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem zaspany głos mojego przyjaciela.
-Co za siła nieczysta dzwoni do mnie o 7:00 nad ranem z telefonu mojego przyjaciela, który jest w śpiączce?
Parsknąłem śmiechem i z uśmiechem powiedziałem:
-Ta siła nieczysta, to twój przyjaciel, który wybudził się ze śpiączki i jest strasznie głodny, a wątpi, że tu podają coś jadalnego.
-Carlos! Boże, jak dobrze, że się obudziłeś! Za niedługo przyjadę do was z Jamesem i przyniosę dużo jedzenia. Sabina też powinna coś zjeść.
Kątem oka spojrzałem na moją przyjaciółkę, która uśmiechała się do siebie.
-Życie mi ratujesz. Ja idę na badania, spotkamy się w szpitalu. Narka.
-Do zobaczenia.
Rozłączyłem się i chwiejnym krokiem, ostrożnie stawiając nogi ruszyłem za pielęgniarką.

                                       *Oczami Sabiny*

Carlos wyszedł, a chwilę później w drzwiach ukazał się Logan. Posłał mi uśmiech, a ja zrobiłam to samo, wypuszczając powietrze z płuc. Usłyszałam głos mojego przyjaciela.
-Strasznie się cieszysz, prawda?- Spojrzałam na niego i przygryzłam dolną wargę.
-Jak każdy.
-Nie…Ty bardziej.-Chłopak poruszył brwiami, a ja poczułam jak moje policzki płoną.
-Wcale nie.-Spuściłam wzrok.
-Mnie nie oszukasz. Poza tym mi możesz powiedzieć wszystko. Przyznaj, że go…- Logan nie dokończył, ponieważ drzwi otworzyły się ukazując szczerzącego się Carlosa. Na ten widok się uśmiechnęłam, a szatyn posłał mi zwycięskie spojrzenie. Olałam to.
-Poza tym, że mam lekki wstrząs mózgu i liczne zadrapania, to nic mi nie jest. Lekarz nie wie czemu byłem w śpiączce. To dziwne. Ale wracając do tematu, to za dwa dni prawdopodobnie stąd wyjdę, ale nie będę mógł się przemęczać.
-To super! Wtedy wrócimy do mnie. A teraz kładź się.- Rozkazałam.
Nasz chory, jako że musiał odpoczywać położył się na łóżku. Zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie wstałam i podeszłam do okna. Chwilę tam postałam i usłyszałam głos Latynosa. W tym samym czasie mój wzrok przykuło coś dużego.
-Ciekawe co te bezmózgi wymyślą.-Wypalił, a Logan parsknął śmiechem.
-Jeżeli zobaczylibyście to co ja, nie byłoby wam do śmiechu.- Wydukałam, nadal wpatrując się z widok za oknem. Logan przyjrzał mi się badawczo i jak oparzony wstał, oraz podbiegł do okna. To co zobaczył wprawiło go w niemałe osłupienie. Otóż James i Kendall pchali do szpitala tort, znacznie większy od nich.
-Ani mi się waż wstać!- Powiedzieliśmy równocześnie do Carlosa, który chciał zobaczyć, o co nam chodzi.
-Zaraz się dowiesz, a teraz ja idę pomóc Kendallowi. Wątpię, żeby sam dał radę. Na razie!- Dodał Logan i wybiegł z Sali. Spojrzeliśmy po sobie z Carlosem i wybuchnęliśmy śmiechem. Usiadłam koło Latynosa.
-To było…Dziwne…- Powiedziałam.- A ty jak się czujesz?
-Jest dobrze. I fajnie jest mieć świadomość, że komuś na mnie zależy.- Posłał mi uśmiech.- Siedzisz tu od tygodnia. Jak się trzymasz po tym wszystkim?- Nieśmiało spojrzał mi w oczy. Lekko się uśmiechnęłam.
-Jest dobrze. Nadal nie umiem uwierzyć w to, jak się zachował. Poza tym, to przeze mnie tu leżysz.- Ostatnie zdanie wyszeptałam spuszczając wzrok na podłogę, która w tym momencie wydawała się bardzo ciekawa. Carlito westchnął i palcem wskazującym lekko podniósł mój podbródek, tak żebym patrzyła mu w oczy. Zaczął mówić pewnym głosem:
-To nie jest twoja wina. Sam zacząłem się z nim bić, sam straciłem nad sobą kontrolę i sam nie byłem do końca silny, by bronić cię do końca. Gdybym nie chciał, to bym tego nie zrobił.
-Dziękuje… Za wszystko… Za to, co powiedziałeś teraz, za to, co zrobiłeś jak się poznaliśmy i wreszcie za to, co zrobiłeś tydzień temu. Jestem ci za to bardzo wdzięczna.
-Po prostu dbam o ważne dla mnie osoby.-Uśmiechnął się, lecz szybko spoważniał. Zaczął się do mnie zbliżać. Przymknęłam oczy i czekałam na kolejny ruch Latynosa…

Jejku, to co piszecie jest tak bardzo miłe! Brak słów ;) Poza tym dobiliście do 10 obserwatorów! Dziękuje! ^^  No i 10 rozdział...

Nie będę się rozpisywać chciałabym tylko zaprosić na te dwa blogi:

www.1key-to-happiness.blogspot.com   uwielbiam go! Ten blog wywołuje u mnie takie emocje…

http://imagines-about-my-love.blogspot.com/  Blog z Imaginami. Prowadzi go moja przyjaciółka ^^

Do następnego :D     Sabi ;3


niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 9.


                                                     *Oczami Carlosa*


-Ale ja się nie wybieram na tamten świat.-Powiedziałem bardzo cicho i z trudnością otworzyłem oczy. Po zobaczeniu ich min zacząłem się lekko śmiać. Nie zwracałem uwagi na to, że wszystko mnie bolało. Tego widoku długo nie zapomnę.-Patrzycie na mnie, jakbyście zobaczyli ducha.
Sabina najwidoczniej nie dowierzała, bo dopiero po chwili, w ciężkim szoku wyszeptała ‘’Carlos’’. Gdy się do niej uśmiechnąłem, przytuliła mnie. Delikatnie, ale z wielkim uczuciem. Czuję jak słona ciecz skapuje jej po policzkach na moją szpitalną koszulę.
–Hej! Mała, nie płacz.- Odsunąłem ją lekko od siebie i kciukiem otarłem łzy. To jednak nic nie dało, ponieważ na ich miejscu pojawiły się nowe. Pocałowałem ją w policzek.
-No już. Sabi, wszystko jest w porządku. Proszę, przestań płakać.- Dziewczyna się do mnie przytuliła, a ja kontem oka zauważyłem jak Logan przeciera oczy. Przyjrzałem mu się bliżej. TAK! Ten chłopak, który nie płakał, po dziewczynie, która było jego pierwszą prawdziwą miłością i która wyśmiała jego uczucia łamiąc mu serce, ani gdy jego babcia umarła, płacze teraz. Gdy ja się obudziłem.
-Ejj.. Logan nie mów, że ty płaczesz? Ty?- Zapytałem z niedowierzaniem.
Sabina odsunęła się ode mnie, by zrobić miejsce dla naszego przyjaciela. Chłopak zaśmiał się przez łzy, podszedł do mnie i przytulił delikatnie.
-Myśleliśmy, że cię stracimy…Nawet nie wiesz jakie to okropne uczucie, gdzieś tam w podświadomości wiedzieć, że mogę już nie zobaczyć tego twojego zaraźliwego uśmiechu, tej zamyślonej miny, gdy próbujesz mi doradzić, niewinnej jak coś przeskrobiesz. Tego odwracania wzroku, gdy próbujesz coś przede mną ukryć, a przyznajmy, że to nigdy ci nie wyjdzie.- I tu ma rację. Nigdy nie umiałem nic przed nim ukryć. Logan wiedział o mnie wszystko i był mi najbliższy z chłopaków- Albo po prostu twojej obecności, które jest dla mnie bardzo ważna. Świadomość, że w każdej chwili możesz wywinąć mi jakiś numer nadaje mojego życie sens. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, a przez ten tydzień miałem bardzo dużo czasu na przemyślenia. Aż za dużo, jeżeli mam być szczery. Przez ten czas żyłem ze świadomością, że mogę nie zobaczyć twoich oczu- Odsuwa się ode mnie tylko po to, by spojrzeć w moje oczy.- Tego błysku w nim, gdy coś kombinujesz, tej braterskiej miłości, gdy na mnie patrzysz, lub tej prawdziwej, jak opowiadasz o dziewczynie, w której się zakochałeś.- Posyła mi znaczące spojrzenie. Oboje wiemy o kogo chodzi.- Nawet tego smutku, gdy kochasz bez wzajemności, lub po prostu coś ci nie wyjdzie. Kurcze…-Oddycha głęboko, próbując nie płakać. Nie udaję mu się to.-Myśl, że mogę cię już więcej nie zobaczyć zabijała mnie od środka. Kocham cię stary.- Przytula mnie mocno. To wszystko co powiedział było…brak mi słów. Zrobiło mi się tak strasznie miło, bo…uhh…Niby czasem mówił mi, że jestem dla niego ważny i w ogóle, ale nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Ja zawsze tak bardzo chciałem to od niego usłyszeć.. Chciałem wiedzieć, że jestem potrzebny mojemu najlepszemu przyjacielowi. Że coś dla niego znaczę, bo on znaczył dla mnie naprawdę dużo.
-Ja ciebie też Logan, ja ciebie też…- Po chwili odsunął się ode mnie z wielkim uśmiechem, lecz łzy ciągle były w jego oczach. Spojrzałem na Sabinę. Zerkała na mnie oczami pełnymi łez. Uśmiechnąłem się do niej, a ona zrobiła to samo.
-Jej, Logan…To było…Wow…- Wydukała.
-Inteligentne- Powiedział sarkastycznie Logan.- Dobra, ja pójdę po lekarza.-Wstał i wyszedł, a Sabina usiadła bliżej mnie.
-Jak dobrze, że jesteś z nami-Szepnęła i mnie przytuliła.
-Też się cieszę.- Odszepnąłem i rozkoszowałem się jej dotykiem.

                                                  *Oczami Sabiny*

Spojrzałam na Carlosa. Tak bardzo się cieszyłam, że się obudził.
-Jak dobrze, że jesteś z nami.- Na więcej niż szept nie było mnie stać. Mocno się w niego wtuliłam.
-Też się cieszę- Odpowiedział szeptem i także mnie przytulił. Po chwili do Sali wszedł Logan z lekarzem.
-Jednak się obudziłeś. Teraz zabierzemy cię na badania i określimy, kiedy będziesz mógł wyjść.-Powiedział Lekarz miłym głosem, a ja odsunęłam się od Latynosa.
-Dobrze, ale mógłbym jeszcze zadzwonić do przyjaciół?
-Za dziesięć minut przyjdzie po ciebie pielęgniarka. Do zobaczenia.- Wyszedł, a Carlito nieznacznie się krzywiąc sięgnął po telefon. Wybrał numer i przystawił telefon do ucha, by po chwili parsknąć śmiechem.


 No i jestem z kolejnym rozdziałem :) 9 komentarzy pod poprzednim rozdziałem? Mówiłam już jak bardzo was kocham? To wasz nowy rekord ^^ ogólnie jakoś tak się rozpisałam w tej wypowiedzi Logana. Dziękuje za to, że czytacie. Podawajcie mi linki do waszych blogów, wasze TT czy gg. Z chęcią będę was informowała. Do następnego, pozdrawiam Sabi ^^

piątek, 4 stycznia 2013

rozdział 8


                                                 *Oczami Sabiny*

-…Mogę ci pokazać co to znaczy uderzyć.- Zamachnął się, a ja mocniej (jeżeli to w ogóle możliwe) wtuliłam się w Carlosa. Miałam tego dość. Nigdy się tak nie zachowywał. A Carlos był taki opiekuńczy…Wiem, że dobrze wybrałam. Mieć takiego przyjaciela to ogromne szczęście. Czekałam aż mnie uderzy. Zamiast tego usłyszałam głos mojego przyjaciela. Zazwyczaj łagodny, lecz dziś nasączony jadem.
-Nie radziłbym.
-Och, czyżby ochroniarz tej- tego słowa wolałabym nie usłyszeć.- wkroczył do akcji? -Powiedział mój….były? z drwiącym uśmiechem, a ja poczułam jak Carlos mnie puszcza. Rzucił się na nic nie świadomego Łukasza. Krzyczałam żeby przestali i znów czułam się bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Oni się bili, a ja stałam nie mogąc nic na to poradzić. Jeden nieczysty ruch ze strony mojego byłego i mogłoby nie być tak ciekawie.
No i wykrakałam! Chłopak kopnął Carlosa w brzuch, a potem dobił ciosem w twarz. Z ust Latynosa zaczęła lecieć krew. Wystraszyłam się nie na żarty! Pobiegłam w ich stronę. Mój przyjaciel wypluwał krew, która zdążyła nagromadzić się w jego buzi. Łukasz miał zamiar ponowić ruch, lecz ja w przypływie złości kopnęłam go tam gdzie nie wolno kopać chłopaków…co tam? Skulił się i pojękiwał  po cichu, a ja znowu odwróciłam się w stronę  Carlosa. Ni stąd ni zowąd pojawiło się trzy czwarte Big Time Rush i widząc swojego przyjaciela w takim stanie zaczęli działać. Podbiegli do mnie, Latynosa i mojego byłego trzymającego się za krocze i przymierzającego się do ciosu, którego miałam przyjąć. Nic nie spodziewająca się ja. Logan podbiegł do mnie i Chłopak, który chwilę później stracił przytomność. Kendall i James podążyli w kierunku Łukasza, który próbował  ewakuować się z miejsca zdarzenia. Zaczęli go bić. Przesuwając się bliżej Carlosa zaczęłam szeptać, połykając łzy:
-Carlito obudź się, proszę ,otwórz oczy.-Wręcz błagałam i gdzieś tam głęboko miałam nadzieje, że otworzy oczy, zaśmieje się i krzyknie ‘’Żartowałem!’’. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Zwróciłam się do Logana, Który właśnie mnie objął, dodając otuchy.
-Pomóż mi go zabrać do samochodu, jedziemy do szpitala.-Chłopak kiwnął głową i zawołał chłopaków, którzy niechętnie odwrócili się od prawie nieprzytomnego Łukasza. Chwile później byliśmy już w drodze do szpitala.

                                      *Tydzień później*

Kolejny dzień siedzę przy szpitalnym łóżku Carlosa i wylewam hektolitry łez, mając nadzieje, że się obudzi. Lekarze mówią, że jak w ciągu trzech kolejnych dni nie da znaku życia, to już nie mam na co liczyć… Ale on do cholery musi żyć! Pomimo faktu, iż znam go kilka dni moje życie bez niego nie miałoby sensu. Próbuje o tym nie myśleć…ale czy to jest wykonalne? Szczerze w to wątpię. Menager chłopaków odwołał kilka wywiadów i koncerty na czas nieokreślony. Logan, James i Kendall przychodzą na zmianę do szpitala. Zmieniają się co około pięć godzin. Muszą się wyspać, poza tym są załamani, podobnie do mnie. Jednak jest jedna różnica. Ja od tygodnia nie opuściłam tej Sali. Siedzę tu, czasem jem, nic więcej. Nikt oprócz chłopaków nie ma ze mną kontaktu. Podejrzewam, że rodzice wiedzą o całym zdarzeniu. Nie wnikam. Oni próbują mnie stąd wyciągnąć. Mówią, że musze się wyspać i porządnie najeść. Ja nie mam zamiaru się stąd ruszyć. Czekam, aż Carlos się wybudzi…Zdaję sobie sprawę, że to może wcale nie nastać. Mimo to nadal jest we mnie iskierka nadziei. Cały czas z nim rozmawiamy. Lekarz na początku powiedział nam, że nasz przyjaciel prawdopodobnie słyszy wszystko co do niego mówimy. Jestem wykończona, ale wyjdę stąd dopiero z Carlosem. Tak postanowiłam i nie zmienię zdania.
-Na pewno z tego wyjdziesz.- Szepnęłam i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
                                  *Uszami Carlosa*

Od tygodnia leżę tu i słyszę każdy najcichszy szelest. Sabi siedzi ze mną od samego początku. Tyle razy próbowałem się obudzić…ale na chęciach się kończyło. Nie umiem tego zrobić. Moja przyjaciółka obwinia się o to co się stało, a ja mam taką cholerną ochotę ją przytulić. Tak po prostu przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Powiedzieć jej, że wcale się na nią nie gniewam, a wręcz jestem wściekły. Na samego siebie. Czują jakby wszystkie moje narządy oprócz uszu zostały tak po prostu wyłączone. Z Sabiną aktualnie siedzi James. Z tego co się orientuje za chwilę powinien do niej przyjść Logan. Chwilę później usłyszałem kroki.
-Sabi, chodź do domu, musisz się wyspać. Wykończysz się tutaj.- Ten łagodny głos. Zawsze tutaj tak z nią rozmawiał, a ja byłem mu za to cholernie wdzięczny. Za to, że jest tu z nią  i co dla niej robi. Z resztą tak samo jest z Kendallem i Jamesem.
-Od razu jak się obudzi to damy ci znać.- Namawiał ją dalej.
-Nie Logan, nie mogę. Będę tu czekać, aż się obudzi. To jest tylko i wyłącznie moja wina. To, że tu leży. Gdyby nie ja nie byłoby go tutaj, wy dawalibyście koncerty, udzielali wywiadów… a tak? On może….-Głos jej się załamuje.- On może tego nie przeżyć.- Szepta. Słyszę jak James wychodzi. Tak bardzo chciałbym coś zrobić. Często próbuje czymś ruszyć. Czasem nawet wydaje mi się, że mi się to udaje, ale to nie prawda. Oni by to zauważyli. Po raz kolejny spróbowałem, ale tym razem było inaczej. Zacząłem czuć nieprzyjemny ból, jednak się tym nie przejmowałem. Wiedziałem bowiem, co to oznacza. Prawdopodobnie zaczynam odzyskiwać przytomność.

_______________________________________________________________________________
Przybywam z kolejnym rozdziałem! Który kompletnie mi się nie podoba,ale co zrobić? to najgorszy rozdział jaki dodałam. dziękuje za 5 komentarzy ^^  Uwielbiam czytać wasze opinie :D kocham was :D


Ciri - Śpi się wspaniale :) a ty mieszkasz w..? Knurów? Szczygłowice? Nic więcej nie przychodzi mi do głowy.

Zakochana rozmarzona - Powodzenia :D nie opuszczam tej pościeli na krok xD  No co? każde organy czasem mają potrzebę się wygadać :P.

No to co? Standardowo proszę o komentarze. Mam nadzieje,że będzie ich przybywało ;) mało osób to czyta :C. Poza tym chciałabym podziękować Julii za pomoc przy rozdziale :). Do następnego ;) Sabi :)

wtorek, 1 stycznia 2013

rozdział 7


Uśmiechnął się zwycięsko, gdy Sabina się uśmiechnęła, lecz po słowach, które wypowiedziała mina mu zrzedła.
-Nie dziękuje, dzisiejszy i zresztą kolejne też wole spędzić z Carlosem, bo za niedługo wyjeżdża, a chcę się nim nacieszyć-to było tak cholernie miłe. Uśmiechnąłem się do niej najpiękniej jak umiałem, a ona odpowiedziała mi tym samym.- Może kiedy indziej.
-O nie moja droga! Tak się bawić nie będziemy. To ja jestem twoim chłopakiem i to ze mną powinnaś spędzać czas! Musisz wybrać. Albo ja, Albo ten debil.-Zabolało. Wcale nie to, że nazwał mnie debilem.- do tego się już przyzwyczaiłem. Zabolało to, że wiedziałem kogo wybierze. Miłość jest ślepa, a my nie możemy nic na to poradzić. Najgorszym w tym wszystkim jest fakt, że to najważniejsza kobieta w moim dotychczasowym życiu. Rozumiemy się bez słów, a teraz mam od tak zerwać z nią kontakt? Nie dam rady.- No czekam.-Moje przemyślenia przerwał mi Łukasz. Jego za idealną twarz przyozdabiał zwycięski uśmiech.-Kogo wybierasz?
-A jak myślisz?- Zapytała głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
-no więc…ejj! Gdzie ty się wybierasz? Chcę zobaczyć twoją minę jak cię będzie spławiała.- Zwrócił się do mnie, gdy odwróciłem się tyłem do nich i chciałem odejść. Rozważałem to…Nie mogłem pokazać, że jestem słaby. Nie przy nim! Odwróciłem się i spojrzałem Sabinie prosto w oczy. Widziałam w jej oczach, że gdyby nie Łukasz, to zaczęłaby płakać. Aż tak bardzo jej na mnie zależy?
Przecież jesteś jej najlepszym przyjacielem.- Mówiło serce.
No tak, ale nie uważasz, że jednak chłopak jest ważniejszy?- Kłócił się rozum.
No tak, ale prawdziwa przyjaźń jak ta jest wieczna, a jej związek to już niekoniecznie.- Serducho upierało się przy swoim.
Tak, ale oni znają się od dzieciństwa, a z Carlosem? Od kilku dni!- Kłócili się jakby mnie tam nie było…Stop! Moje narządy wewnętrzne nie mają prawa się kłócić! One mają mnie tylko przytrzymywać przy życiu! Musze ograniczyć kawę…
-Oj nie chce mi się czekać! Powtórzysz to, co ci powiem.- Moje jakże inteligentne rozmyślania przerwał Saniecki.- Niestety muszę cię poinformować, że już nigdy więcej się nie spotkamy, bo kocham mojego chłopaka, a ciebie mam w dupie.- Lojalnie ostrzegam, że jeżeli ona to powie, to się rozpłaczę. Tak! Położę się na ziemi i będę ryczeć zanim nie zgarną mnie gliny, lub fanki, które mnie zgwałcą i porzucą w lesie. Chyba, że byłyby to ładne fanki…NIE! Carlos- stanowczo za dużo dzisiaj myślisz! I jeszcze gadam ze sobą! Ze mną jest coś nie w porządku…Dobra, wracam na ziemie, bo Sabi otwiera usta. Chyba chce mi to powiedzieć. Dziewczyna przygryzła wargę, popatrzyła mi w oczy i otwarła usta. Teraz mogę tylko czekać na to, czego nie chcę usłyszeć.
-Carlos, niestety muszę cię poinformować- Wzięła wdech…Czemu ona to zrobiła? TO napięcie jest nie do zniesienia!   Dobrze, że chociaż powiedziała do mnie po imieniu.- że będziesz musiał mnie znosić przez następne kilka lat, bo ja tak szybko nie dam ci o sobie zapomnieć. I wybieram ciebie rzecz jasna.- Zakończyła z lekkim uśmiechem, a ja nie umiałem uwierzyć własnym uszom. Łukasz najwyraźniej miał podobnie, bo równocześnie krzyknęliśmy:
-Że co proszę?!
-To co usłyszeliście. Wybieram mojego najlepszego przyjaciela.- Mówi lekko. Czy to normalne, że mam ochotę ją pocałować? Szczerze w to wątpie.
-Jak możesz woleć to- Spojrzał na mnie z obrzydzeniem-Od tego?!- Zrobił dziwny ruch rękami. Mieliśmy ochotę wybuchnąć śmiechem, ale ze względu na powagę sytuacji nie zrobiliśmy tego.- Dlaczego?!- Krzyknął.
-Po pierwsze: Bo on jest moim najlepszym przyjacielem i mogę być przy nic w 100 % sobą. Nie muszę nikogo udawać, jak to jest przy tobie. Po drugie: Mogę z nim porozmawiać o wszystkim i nigdy nie kończą nam się tematy. Po trzecie: Bo jesteś debilem.- Chłopak ją spoliczkował, na co ja szybko się do niej zbliżyłem i przytuliłem do siebie, głaskając pocieszająco po ramieniu. W jej oczach pojawiły się łzy. Mimo to kontynuowała, tylko o pół tonu ciszej.- Po czwarte: On nigdy nie podniósłby na mnie ręki i po piąte i najważniejsze: Carlos nigdy nie postawiłby mnie przed takim wyborem.- Zakończyła i jeszcze mocniej mnie przytuliła. Płakała. Płakała pierwszy raz przy nim.
-Będziesz ryczeć? Ja cię przecież tylko lekko klepnąłem. Ale ty jesteś słaba. Mogę ci pokazać co to znaczy uderzyć- Zamachnął się, a ja nie mogłem na to pozwolić. Już miał to zrobić, gdy ja złapałem jego rękę, drugą wciąż obejmując Sabinę w pasie. Dziewczyna wtuliła się w mój bok, a ja wycedziłem:
-Nie radziłbym.
-Ochh, czyżby ochroniarz tej dziw** wkroczył do akcji?- Spytał z drwiącym uśmiechem, a mi w tej chwili puściły nerwy…


___________________________________________________________________________
Witam w nowym roku! na początku chciałabym wam życzyć, by ten rok był o wiele lepszy od poprzedniego :D

Paula Rusherka-się zobaczy :D myśle, że moja Karola wie to najlepiej xD za niedługo się przekonacie...chyba :P i nie możesz mieć pewności, że oni będą razem ^^

Nattalie Henderson-Spadaj, czy coś? Tak się zachowuje,wiem o tym :D ale tak miało być :P

Mi osobiście rozdział się nie podoba. Nie umiałam tego ująć, by to jako tako nadawało się do przeczytania. No ale nic ^^ czekam na komentarze,które zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy...jesteście wspaniałe! do zobaczenia w następnym rozdziale ^^