czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 37



Usłyszałam cichy stukot, a znajoma para ramion przyciągnęła mnie do siebie. Wtuliłam się w niego, na co on cicho jęknął. Gwałtownie się od niego odsunęłam, wytarłam łzy i spojrzałam na jego twarz. Niestety- Albo i stety- w tym świetle nic nie widziałam. Chłopak pomógł mi wstać, a ja woląc nie patrzeć na Łukasza wyszłam nie oglądając się za siebie. Byliśmy na otwartym terenie, musiała być późna godzina, bo na niebie widoczna była poświata księżyca. Carlos objął mnie ramieniem i skierował się w nieznaną mi stronę.
-Nie jesteśmy daleko od domu.. Spokojnie tam dojdziemy.- Wyszeptał mój przyjaciel.
Miał rację, po około piętnastu minutach wchodziliśmy już do domu. Zaświeciłam światło i przeraziłam się. Carlos nie wyglądał za ciekawie. Pociągnęłam go za rękę w stronę kuchni, wyciągnęłam z szafki apteczkę, posadziłam go na krzesło, a sama podciągnęłam się na blat. Nachyliłam się nad nim i zaczęłam doprowadzać jego twarz do porządku. Przygryzłam wargę. Przemyłam jego rozwaloną brew wodą utlenioną, starłam krew z nosa i wargi, po czym nakleiłam plastry. Latynos cały czas uważnie mi się przyglądał, co jakiś czas krzywiąc. Na koniec nachyliłam się w stronę lodówki, a Carlos złapał mnie w pasie, asekurując. Wyciągnęłam z niej lód i delikatnie przytknęłam do jego już siwiejącego policzka. On delikatnie się skrzywił. Zaskoczyłam z blatu i nadal trzymając dłoń z woreczkiem przy policzku chłopaka pociągnęłam go za rękę w stronę kanapy. Usiadłam na niej, a mój przyjaciel zrobił to samo. Zmieniłam rękę trzymającą lód i zaczęłam nią pocierać o spodnie dla rozgrzania. Mój towarzysz przytknął swoją dłoń do mojej i przytrzymał przy swoim policzku. Delikatnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam na zegarek. 23. Położyłam głowę na jego ramieniu.
 Moją uwagę przykuła kartka na stole. Sięgnęłam po nią wolną ręką. Po przeczytaniu treści bezgłośnie jęknęłam. Pokazałam to Carlosowi, a on szeroko otworzył oczy ze zdziwienia i już chciał sięgnąć po telefon, lecz przypomniał sobie, że podobnie do mnie  nie znajdzie go w kieszeni. Wyciągnęłam rękę spod dłoni Latynosa i ruszyłam w kierunku pokoju Karoli. Ona nigdy nie nosiła ze sobą telefonu. Nie rozumiałam tego, lecz w tej chwili dziękowałam za taką przyjaciółkę. Weszłam do jej pokoju, w którym jak zwykle panował chaos i rozejrzałam się. Na szafce dostrzegłam czarne urządzenie, do którego od razu podeszłam. Wybrałam numer ‘’Logie <3’’ i zadzwoniłam. Gdy Logan odebrał w kilku słowach wytłumaczyłam mu co i jak, a on poinformował mnie, że w domu będą za około godzinę. Rozłączyłam się i odłożyłam telefon mojej przyjaciółki na jego pierwotne miejsce, przy okazji zerkając na zdjęcie naszej parki, ustawione obok w srebrzystej ramce. Odwróciłam się, mając zamiar wyjść pokoju, ale przede mną, jak spod ziemi wyrósł Latynos. Posłał mi pytające spojrzenie.
-Będą za godzinę – Delikatnie się uśmiechnęłam.
Carlos rozłożył ramiona, a ja bez słowa się w niego wtuliłam.
On pocałował mnie w czoło i spojrzał na zegarek.
-W sumie, te urodziny wcale nie są takie złe.
-W sumie.. Cieszę się, że to mówisz. Ale gdyby nie ja nawet byś o tym nie myślał.- Odsunęłam się od niego i usiadłam na łóżku Karoli.
Zawładnęło mną poczucie winy. W sumie nie pierwszy raz. On ukucnął przede mną lekko się krzywiąc.
-Chyba się nie obwiniasz, co?
Na jego pytanie tylko wzruszyłam ramionami. Westchnął.
-Te urodziny mi się podobały, wiesz? Chciałem spędzić je z tobą i w sumie mi się udało, nawet bardziej niż przypuszczałem. A to, że stało się to, co się stało, nie jest twoją winą. Nie miałaś na to wpływu. Ale.. możesz zrobić jedną rzecz.
Ostatnie zdanie wypowiedział dosyć niepewnie. Usiadł koło mnie, a ja przechyliłam głowę w jego stronę.
-Jaką?- Przyjrzałam mu się w zainteresowaniem.
-Możesz uczynić te urodziny niezapomnianymi, wyjątkowymi..
Carlos oderwał wzrok od moich oczu i zjechał trochę niżej, na moje usta. Odruchowo przygryzłam dolną wargę, jednak chłopak położył dłoń na moim policzku, kciukiem delikatnie po niej przejeżdżając, zmuszając do wypuszczenia jej z uścisku.  Przejechałam po niej językiem, a Carlos cicho mruknął i nachylił się w moją stronę.

___________________________________________________________________________
No i jest kolejny. Nie podoba mi się, taki typowy rozdział ‘’Poszłam, usiadłam, przyszłam’’.
Coraz mniej osób czyta tego bloga.

Wiktoria Kaczmarek -   Przeraża mnie to xD

Do następnego. (Wtorek)

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 36


                                        *Logan*

-Daj spokój. Na pewno nic im nie jest.- James próbował uspokoić Emmę.
-To dlaczego nie wrócili na noc? Dlaczego nie odbierają telefonów? Dlaczego nie dali znać, że nie wrócą?
Wtrąciłem się do tej rozmowy.
-Zostawiłem ich samych, wreszcie mieli okazję wyjaśnić parę spraw, pewnie się pogodzili.. Chcieli pobyć trochę sami.
Próbowałem ją uspokoić, ale w głębi duszy sam nie byłem pewny swoich słów. Carlos Carlosem, ale Sabi na pewno poinformowałaby nas, gdyby faktycznie miało ich nie być.
Do domu jak burza wpadł Kendall z jakąś kartką w dłoni. Nie miał za ciekawej miny.
-Ogarnijcie co było w naszej skrzynce na listy.- Rzucił na stół tę kartkę wraz ze zdjęciem.
Wszyscy nachyliliśmy się nad owym stolikiem. Na kartce, drukowanymi literami wypisane było:
CHCECIE ZOBACZYĆ PENĘ? DZISIAJ, PARK W CENTRUM, 23:30, 100.000 $. BEZ POLICJI.

Zrobiłem wielkie oczy. A jednak. Karolina dopadła zdjęcia. Spojrzała na nie, a jej oczy się zaszkliły. Zacisnęła palce na fotografii.
-A co z Sabi?
Podszedłem do niej od tyłu i zajrzałem przez ramię. Zdjęcie było stosunkowo ciemne. Carlos klęczał koło łóżka, na którym leżała Sabina. Chyba spała. Wyciągnąłem fotografię z rąk mojej dziewczyny i podałem Jamesowi. Odwróciłem Karolę w moją stroną i mocno przytuliłem. Domyślam się, jak mogła się czuć. Wtuliła się we mnie, a ja obserwowałem reakcję przyjaciół. James usiadł i schował twarz w dłonie, Emma zaczęła płakać, a Kendall chodził niespokojnie po pokoju. Trzeba było coś zrobić. Zdecydowałem.
-Znajdziemy ich. Znajdziemy, nawet jeśli musiałbym szukać, w każdym magazynie czy piwnicy w Los Angeles.

                                            *Sabi*

Drzwi ponownie otworzyły się z lekkim zgrzytem. Spięłam się. Ramiona Carlosa oplatały mnie mocniej niż dotychczas. A może tylko mi się tak wydawało? Najlepszym wyjściem byłoby udawanie, że śpię.
Może właśnie tak zrobię?
-Spójrz na mnie. Wiem, że nie śpisz.- No i mój plan diabli wzięli. Westchnęłam i otworzyłam oczy, ale nadal nie odsuwałam się od Latynosa. Łukasz podszedł do mnie i mocno szarpnął za ramię, przez co jęknęłam. Do moich oczu napłynęły łzy. Uścisk Carlosa zacieśnił się, a on sam zacisnął szczękę. Usłyszałam jego głos.
-Nie dotykaj jej.
Łukasz wrednie się zaśmiał.
-Będę robił, co mi się żywnie podoba. Nie radziłbym się sprzeciwiać.-Szarpnął mnie za włosy do góry, żebym wstała, a ja mimowolnie poddałam się temu ruchowi. Carlos chcąc, nie chcąc mnie puścił, jednak zaalarmowany wstał, łapiąc mojego byłego za nadgarstek. Ten drugi puścił moje włosy, a ja złapałam się za tył głowy. Carlos stracił cierpliwość. Uderzył Łukasza. Odruchowo cofnęłam się i oparłam plecami o ścianę. Z bijącym sercem obserwowałam rozwój wydarzeń. Łukasz, gdy już ocknął się z pierwszego szoku zamachnął się i trafił Latynosa w szczękę. Jego głowa odskoczyła do tyłu, a ja mimowolnie wykrzyknęłam jego imię. Bałam się. Cholernie się bałam. Stałam tam ze łzami cieknącymi po policzkach i nie wiedziałam co robić. W głowie cały czas miałam dzisiejszy sen, a to wcale nie ułatwiało sytuacji. Obraz rozmazywał mi się przed oczami. Łukasz kopnął Carlosa w brzuch, przez co ten się skrzywił. Nie wytrzymałam. Zacisnęłam powieki i zjechałam po ścianie na ziemię zanosząc się płaczem. Obecnej sytuacji towarzyszyły różne odgłosy, od dźwięków uderzenia do różnorodnych jęków, ale wolałam nie podnosić głowy z obawy przed tym, co zobaczę. Po chwili usłyszałam cicho stukot. Jakby uderzenie o ścianę.

___________________________________________________________________________
Nie umiem pisać takich scen. Jak wrażenia? Dziękuję za każdy komentarz i każde wejście na bloga.  Następny w czwartek. Do napisania <3

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 35


                                  *Sabi*

-Sabi, proszę cię, obudź się!- Słyszałam jak przez mgłę. Gwałtownie otworzyłam oczy i zaczerpnęłam powietrza. Poczułam, jak jakieś silne ramiona zdecydowanie przyciągają mnie do siebie. Zorientowałam się, że to Carlos. Płakałam. Nie umiałam się uspokoić. A on głaskał mnie po głowie i szeptał uspokajające słowa.
-Spokojnie.. Ty tylko sen.. Tylko sen..
‘’Chyba koszmar’’ Pomyślałam, gdy dałam radę pozbierać swoje myśli. Na myśl o tym śnie mocniej wtuliłam się w chłopaka. On pocałował mnie w czoło. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, a ja próbowałam się uspokoić. Po dość długim czasie mi się to udało. Wyszeptałam drżącym głosem:
-Proszę, nie zostawiaj mnie..
-Nigdzie się nie wybieram, księżniczko..- Odpowiedział szeptem i odsunął się ode mnie na odległość kilku centymetrów, po czym otarł moje łzy. Jak nigdy potrzebowałam poczuć jego obecność. Mocno go przytuliłam. Ten sen był tak realistyczny.
-Co ci się śniło?- Zapytał, jakby z lękiem. Jakby bał się, że wkracza na cienki lód. A może faktycznie tak było?
-Ty..- dziwnie było mi się do tego przyznać. Jakbym co najmniej wyznawała mu swoją tajemnicę. Ale.. Głupio było mi przyznać, że to na niego tak zareagowałam.
-A tak dokładniej?- Poczułam niebezpieczny uścisk w żołądku. W moich oczach automatycznie pojawiły się łzy, a dzisiejszy sen przeleciał mi przed oczami. Przełknęłam narastającą gulę w gardle i wyszeptałam ledwo słyszalnie:
-Umarłeś.
Chłopak wyprostował się i delikatnie mnie od siebie odsuwając, spojrzał w moje nijakie tęczówki.
-I to dlatego tak zareagowałaś?
Niedostrzegalnie pokiwałam głową. Carlos delikatnie się uśmiechnął.
-Hej.. Nie warto..
Gwałtownie pokiwałam przecząco głową. Nikt nie jest bardziej warty moich łez. I wtedy coś do mnie dotarło. Uderzyłam się dłonią w czoło. Mój przyjaciel przyglądał mi się z zainteresowaniem.
-Wszystkiego najlepszego Carlito.
Bez zastanowienia delikatnie musnęłam jego usta, po czym się odsunęłam. Chłopak zaskoczony moim gestem jedynie słodko się uśmiechnął.
-Dziękuję
-Przepraszam.
Wypaliliśmy w tym samym momencie. Carlos spojrzał na mnie zdziwiony.
-Za co?
Westchnęłam.
-Są twoje urodziny, a ty musisz spędzić je tutaj. Powtórzę się i powiem, że gdyby nie ja siedziałbyś z chłopakami i świetnie się bawił.- Spuściłam wzrok i poczułam nieprzyjemną gulę w gardle.
-Co z tego, jeśli nie wiedziałbym, jak to jest kochać?
Poczułam, jak pieką mnie policzki. On wiedział co zrobić, bym nie wiedziała co powiedzieć. Wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki, a jego twarz zaczęłam zbliżać się do mojej. Niechętnie przekręciłam głowę w bok.  Głowa Carlosa zatrzymała się centralnie przed moim policzkiem. Westchnął i delikatnie musnął go ustami. Przygryzłam wargę.
-Nie tutaj, nie teraz.
Chłopak ponownie przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego. Strasznie się bałam. To czekanie, w sumie nie wiedząc na co strasznie mnie dobijało. Fakt, że Łukasz jest zdolny do wszystkiego wcale nie ułatwiał sprawy.

__________________________________________________________________________

No i jest kolejny. Jak się podoba?  Jestem za przewidywalna.

myheroislogan : I jak tam z tym oświeceniem? :D

Wiktoria Kaczmarek :  Przejrzałaś mnie ._.

Ejj, to świetne uczucie, pół roku temu to ja groziłam ludziom, teraz wy grozicie mi. Jak miło ^^
 Powiem tylko, że nie umiałabym mu tego zrobić.
Jest coraz mniej komentarzy.
Następny pojawi się za pięć dni. (Sobota)
Do następnego <3

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 34


                                     *Carlos*

Od godziny wsłuchiwałem się w miarowy oddech Sabi. Cieszyłem się, że zasnęła. Ja jednak nie miałem zamiaru pójść w jej ślady. Musiałem za wszelką cenę ją chronić. Biorąc pod uwagę nasze położenie nie wychodziło mi to za bardzo. Ale ona musiała wyjść z tego magazynu cała i zdrowa. W tym momencie nie obchodziło mnie, czy kiedyś ze mną będzie, mogła nawet wyjechać, jeśli bardzo by tego chciała. To co, że rozrywałoby mnie od środka. Chciałem tylko mieć pewność, że nic jest nie jest. Czy się bałem? Muszę przyznać, że cholernie. Nie o siebie, a o nią. Dopiero było tak dobrze, odzyskałem jej zaufanie, przyjaźń. Nie mogłam stracić tego tak na starcie. Patrzyłam na jej spokojną twarz. Jest taka piękna. To nie powinno mieć miejsca. Ale ona stąd wyjdzie. Cokolwiek miałoby się stać, wyjdzie.

                                                 *Sabi*

Delikatnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się. A jednak to nie był sen? Spojrzałam na Carlosa. Przyglądał mi się.
-Długo spałam?
-Całą noc.. Jest 9.
-A ty?
-Nie spałem. Nie byłem śpiący.
‘’Jasne’’ Pomyślałam. Było widać po jego oczach, że jest wykończony. Przejechałam dłonią po włosach. Już miałam coś powiedzieć, ale przerwało mi otwieranie ciężkich, mosiężnych drzwi. Mocniej wtuliłam się w Carlosa i spojrzałam w tamtym kierunku. Łukasz podszedł do mnie i szarpnął moje ramię.
-Idziesz ze mną.
Zadygotałam, ale nie miałam zamiaru się odezwać.
-Głucha jesteś? Idziemy!- Złapał mnie za rękę i mocno pociągnął, przez co Carlos rozluźnił uścisk, a ja wylądowałam w ramionach mojego byłego. Gwałtownie się odsunęłam. Carlos szybko wstał i chciał do mnie podejść, ale Łukasz był szybszy. Złapał mnie w pasie i jednym gwałtownym ruchem przyciągnął do swojego torsu. Chciałam się wyrwać, ale on zrobił coś, czego w życiu się nie spodziewałam. Wyciągnął pistolet. Skąd on go miał?! Poczułam, że robi mi się słabo. Głośno przełknęłam ślinę. Carlos zacisnął szczękę i warknął:
-Zostaw ją.
Łukasz wrednie się zaśmiał.
-W snach. Mówiłem, że ona będzie moja.
Poczułam nieprzyjemny uścisk w żołądku.
Późniejsze wydarzenia działy się tak szybko. Saniecki odwrócił moją głowę w stronę swojej i pocałował. Carlos w jednej chwili znalazł się koło nas i uderzył Łukasza. Ten puścił mnie i… Wystrzelił. Tak po prostu wystrzelił. Serce podeszło mi do gardła. Zadawałam sobie pytanie: W którą stronę?
Długo nie musiałam czekać. Ciało Carlosa bezwiednie opadło na ziemię. Przerażona szybko do niego podeszłam i upadłam na kolana.
-Carlos, proszę, odezwij się. Carlos. Wszystko w porządku?- Mówiłam jak w amoku, a słona ciecz spływała po moich policzkach. Chłopak nie otwierając oczu wyszeptał tylko:
-Kocham Cię.. Bez względu na wszystko..
Zacisnęłam jedną dłoń na jego koszulce.
-Carlos nie zostawiaj mnie. Odezwij się. Kocham Cię.
Chłopak na reagował, zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Łukasz do mnie podszedł i szarpnął za ramię.
-Idziemy.
Nie zwracałam na niego uwagi, trzymałam Latynosa za rękę i prosiłam, by się odezwał.
-Sabi.. Sabina! Kochanie..
-Nie mów tak do mnie!- Wstałam i zaczęłam na oślep bić go po torsie.- Ja go kochałam! Kochałam!

_____________________________________________________________________

Kolejny za pięć dni (Poniedziałek) . Wiecie, że was kocham, prawda?

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 33


 Przy obudzeniu towarzyszył mi pulsujący ból z tyłu głowy. Delikatnie otworzyłam oczy i ku mojemu zdziwieniu zorientowałam się, że promienie słońca nie drażnią moich oczu, jak zawsze. Rozejrzałam się. Było dosyć ciemno. Obdrapane ściany i jedno małe okno u góry pomieszczenia. Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie ramieniem. Spojrzałam na tą osobę. Carlos.
-Gdzie my jesteśmy?- Z jego oczu dało się wyczytać zaniepokojenie.
-W jakimś magazynie. Nic więcej nie jestem w stanie Ci powiedzieć.
Odruchowo sięgnęłam do kieszeni, lecz nie znalazłam w niej telefonu.
-Gdzie jest mój telefon?!
-Sabi.. Spokojnie.. Oni myślą, że my śpimy.. Niech tak zostanie.. Ja też nie mam swojego.
-Jacy oni?- Powiedziałam znacznie ciszej, niemalże szeptem.
-Ci, którzy nas tu przywieźli, porwali, nie wiem jak to ująć.
-O czym ty mówisz?- Otworzyłam szeroko oczy. Zaczęło docierać do mnie nasze położenie. Nie podobało mi się to.
-Próbuję delikatnie uświadomić ci, że ktoś nas porwał.
Delikatnie rozwarłam wargi. Jak to ktoś nas porwał?! W moich oczach automatycznie pojawiły się łzy. W oczach Latynosa malowała się troska.
-Nie.. Kochanie, nie płacz..- Delikatnie przejechał dłonią po moim policzku. Moja warga niebezpiecznie zadrgała, a łzy, które jeszcze przed chwilą znajdowały się w moich oczach znalazły ujście. Mój przyjaciel mocno mnie przytulił, jakby oddzielając od tego miejsca. Poddałam się temu i wtuliłam w niego cicho popłakując. To nie mieściło mi się w głowie. Dlaczego to w ogóle miało miejsce? Carlos co chwilę szeptał jakieś uspokajające słowa, które- Nie ważne, jak bardzo bym tego chciała- nie pomagały. Gdy drzwi delikatnie się uchyliły, wpuszczając do pokoju stróżkę światła, znieruchomiałam. Kurczowo chwyciłam się koszulki Carlosa i wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi. Latynos szczelniej mnie objął. Spiął się i przez chwilę nikt się nie odzywał, naraz jednak usłyszałam jego nasączony jadem głos:
-Łukasz..
Gwałtownie się wyprostowałam i spojrzałam na mojego przyjaciela, który wręcz ciskał piorunami z oczu. Delikatnie odwróciłam się i napotkałam wzrok mojego byłego chłopaka. Spięłam się i poczułam, że ramię Latynosa przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie- o ile to w ogóle było możliwe. Pierwszy odezwał się Łukasz:
-Co za urocza scenka.
Na dźwięk jego głosu wzdrygnęłam się. Dawno go nie słyszałam. I myślałam, że tak zostanie.
-Czego chcesz?- Wyszeptałam, bo głos uwiązł mi w gardle i na więcej niż szept nie było mnie stać. Łukasz się zaśmiał.
-Ciebie.
Przeklęłam siebie w myślach. Po co ja o to zapytałam?
-Więc po cholerę wplątujesz w to Carlosa?!- Uniosłam się. Carlos zaczął gładzić ręką moje ramię.
-W sumie nie wiem.. Z resztą, o czym ja będę z wami rozmawiał? Widzimy się później, kochanie.- I tyle go widziałam. Wyszeptałam jeszcze, bardziej do siebie „Nie mów do mnie kochanie’’. Przez chwilę wraz z Carlosem trwaliśmy w ciszy. Dochodziło do mnie to, co się stało. Stanowczo mi się to nie podobało. Po raz kolejny dzisiejszego dnia z moich oczu popłynęły łzy. Carlos otarł je jednym ruchem ręki, odwrócił mnie przodem do siebie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego, jak małe dziecko tęskniące za mamą. Bałam się. Nie wiedziałam, co on chce zrobić. Nie wiedziałam, do czego jest zdolny. Całkiem niedawno zdążyłam się przekonać, że tak naprawdę go nie znałam.  Przed oczami stanął mi mój przyjaciel podpięty do kroplówek. Jeszcze bardziej przyciągnęłam go do siebie.
-Spokojnie księżniczko..
Głęboko odetchnęłam.
-Jak mogę być spokojna w takiej sytuacji?
-Bierz przykład ze mnie..
Odsunęłam się od niego i uważnie studiowałam jego oczy. Malowała się w nich troska i pewnego rodzaju zaniepokojenie. Był spokojny, albo po prostu sprawiał takie wrażenie.
-Jak to możliwe, że jesteś taki spokojny? Jak możesz być spokojny po tym, co się stało?
On delikatnie się uśmiechnął.
-Wystarczy mi twoja obecność. To, że jesteś przy mnie. Ale w tej sytuacji jednak wolałbym, żebyś siedziała bezpiecznie w domu.
Zwalczyłam w sobie chęć pocałowania go. To nie było odpowiednie miejsce ani okoliczności do wyznawania uczuć. Spuściłam wzrok. On objął mnie ramieniem i delikatnie pocałował w czoło. Ponownie się do niego przytuliłam. On usiadł wygodniej na łóżku, bo w sumie tylko ono było w tym pomieszczeniu i jednym, zwinnym ruchem posadził mnie sobie na kolanach. Oparł się plecami o ścianę, a ja położyłam mu głowę na ramieniu. Ponownie zamknął mnie w swoich objęciach. Przymknęłam oczy.
-Która jest godzina?
Chłopak zerknął na zegarek, którego-o dziwo- mu nie zabrali i wyszeptał:
-Późna.. Śpij..
-Żartujesz? Nie zasnę.- Przeniosłam na niego swój wzrok.
-Jesteś wykończona. Dobranoc.
Westchnęłam. Nie uda mi się. Ale w sumie mogę spróbować, prawda? Delikatnie pocałowałam go w policzek i ponownie położyłam głowę na jego ramieniu. Przymknęłam oczy, a chłopak zaczął coś nucić. W sumie, nie znałam tej piosenki, na pewno nie była od Big Time Rush. Dało się przy niej świetnie wyciszyć. Taka ucieczka od rzeczywistości. A może faktycznie tak było?

___________________________________________________________________________

Jak obiecałam- Jest kolejny.

~MyheroisLogan : No, Karolinko i tak możesz wbić! xD

Wasza reakcja była naprawdę ciekawa. Zobaczymy co będzie po następnym rozdziale.

Kolejny pojawi się za pięć dni, czyli w Środę. Do napisania ;)

Jeszcze jedno! Głosujcie w ankiecie, jestem ciekawa ile was tu jest.

I jeszcze jedno xD Wbijecie na mojego drugiego bloga? ;3

http://btr-new-story-by-sablex.blogspot.com/

Piszę go z Olą, byłoby miło ;)

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 32


delikatnie pomógł mi wstać. Bez słowa się w niego wtuliłam. Carlosa najwyraźniej zaskoczył ten gest, bo dopiero po chwili objął mnie ramionami i przygarnął do siebie. Moje serce zabiło zdecydowanie szybciej niż powinno. Zdecydowanie za długo tego nie czułam. Latynos pocałował mnie w czubek głowy, a ja odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam.
-Wracamy?- Carlos słodko się uśmiechnął i otworzył mi drzwi od samochodu. Wsiadłam do niego, a mój przyjaciel okrążył auto i usiadł na miejscu kierowcy. Ruszył. Przez pierwszą część drogi wpatrywałam się w mijane budynki. Później przeniosłam wzrok na uśmiechniętą twarz Carlosa. Studiowałam każdy najmniejszy szczegół jego prawego profilu. Całkowicie mnie to pochłonęło.
-Sabi.. Słyszysz mnie?
Zamrugałam kilka razy. Potrząsnęłam głową, by pozbyć się niepotrzebnych myśli.
Carlos patrzył na mnie z cwanym uśmiechem.
-Tak, słyszę.
-W takim razie mogłabyś odpowiedzieć na moje pytanie?
To wpadka. O co on mógł zapytać?
-Tak, tak.
Chłopak parsknął śmiechem. Czyli jednak nie trafiłam?
-Nie no.. wiesz, dobrze wiedzieć.
Zorientowałam się, że stoimy. Kiedy dojechaliśmy? Dałam za wygraną.
-Dobra. O co spytałeś?
-Pytałem, czy naprawdę jestem taki pociągający, bo patrzyłaś na mnie przez ponad 15 minut.- Wyszczerzył się, a ja uderzyłam dłonią w czoło. Poruszyłam głową, by włosy opadły mi na twarz. Chciałam ukryć rumieńce na moich policzkach. Chłopak sięgnął dłonią do moich włosów i założył kilka kosmyków za ucho.
-Wiesz, że jak się rumienisz wyglądasz jeszcze piękniej?
Zachichotałam. Co? Ja? Niemożliwe!
Carlito słodko się uśmiechnął i wysiadł z auta, po czym okrążył je i otworzył mi drzwi.
Wysiadłam nadal lekko oszołomiona.
-Wracamy do domu, czy masz ochotę na spacer?- Spojrzał na mnie wyczekująco.
-Nie wiem.. Możemy się przejść.
Latynos delikatnie się uśmiechnął, zablokował auto i razem ruszyliśmy w stronę najbliższego parku. Taki bieg wydarzeń bardzo ułatwił mi sprawę. Nadal nie wymyśliłam nic na dzień jutrzejszy, jednak nie będzie tak trudno, jak mi się wydawało. Mogę z nim swobodnie porozmawiać i wyciągnąć go chociażby do sklepu. Chyba właśnie tak zrobię. Chodziliśmy po rozmaitych uliczkach. Ściemniało się. Co było dalej? Nie wiem. Pamiętam tylko krzyk Carlosa i straszliwy ból głowy. Później już tylko ciemność.

________________________________________________________________________
Jeny, Karolina Wariatko xD Ładnie tak zmuszać ludzi do czytania tego badziewia? xD

Jak obiecywałam, jest nowy rozdział. Co myślicie? Jak się podoba?

W sumie, nie zrobię już tego z komentarzami. Dziękuję każdemu, kto skomentował.

Następny pojawi się w piątek, pasuje? :D  Chyba, że będzie duża liczba komentarzy.


~aduss_angelika :   Ja Ciebie też <3

~Mishiranu Hito : Przepraszam.

Do następnego ^^