sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 43


Drzwi otworzył sam zainteresowany. Obrzucił mnie spojrzeniem i się wyszczerzył, lecz ja wprawiłam go w niemałe osłupienie, ponieważ zaczęłam krzyczeć i podskakiwać w miejscu z udawanym entuzjazmem.
-O mój Boże! To Szymon Kwiatkowski! Nie wierzę! Mogę dostać twój autograf? Zrobisz sobie ze mną zdjęcie? Jestem twoją fanką! Nie wierzę. To jakiś sen?- Teatralnie przyłożyłam dłoń do czoła.
Kątem oka wypatrzyłam, że Carlito się uśmiecha. Szymon zaś patrzył na mnie jak na idiotkę.
-Bardzo śmieszne. – Na jego słowa jedynie się wyszczerzyłam, przez co on także mimowolnie się uśmiechnął, po czym mocno przytulił.  -Co tu robisz, mała?
-Przyjechałam odwiedzić brata, to źle?
-Chodzi mi o Los Angeles, jak zwykle inteligentna.- Przekręcił oczami i się ode mnie odsunął.
-Na wakacje przyjechałam.
-Do kogo? Nie mamy tu żadnej rodziny, o ile się nie mylę.
-Jestem u przyjaciół. – Machnęłam ręką i splotłam palce Carlosa z moimi. Znałam brata i wiedziałam, że będzie wypytywał.
W tym momencie spojrzał na Carlosa i serdecznie się uśmiechnął.
-A ten tu, to kto?
-Carlos Pena, chłopak tej tu obok. – Carlos sam odpowiedział na jego pytanie. Uśmiechnął się i wyciągnął rękę w jego stronę.
-Szymon Kwiatkowski, brat, ale to już pewnie wiesz.- uścisnął ją.
-Miło wreszcie cię poznać. Ja się tylko zastanawiam, dlaczego na mnie tak nie reagujesz. Nie miałbym nic przeciwko.- Dźgnął mnie w bok. Starszy z nich parsknął śmiechem.
-Myślę, że się dogadamy.-Mrugnął do Latynosa.-Wejdźcie.- Przepuścił nas w drzwiach, a gdy chciałam wejść do środka za Carlosem, Szymon przytrzymał mnie za ramię.- Tom Parker? Serio nic lepszego nie umiałaś wymyślić?
Posłałam mu pytające spojrzenie, na co kiwnął głową w górę. Podniosłam głowę i zauważyłam kamerę skierowaną na dróżkę prowadzącą do drzwi.
-Celebryci. – Przekręciłam oczami i weszłam do domu. Na pierwszy rzut oka był naprawdę dobrze urządzony.  Trochę mnie to dziwiło, mój brat nigdy specjalnie nie przejmował się wyglądem miejsca zamieszkania. Zazwyczaj jeździł od miasta do miasta grając te wszystkie mecze. Osobiście bym tak nie umiała. Byłam przyzwyczajona do osiadłego trybu życia i nie przeszkadzało mi siedzenie w domu. Byłam typem domownika, a chodziłam z chłopakiem, który gra koncerty na całym świecie. Świetnie się dobraliśmy. 
Od razu przy wejściu zauważyłam dziewczynę Szymona- Melanie. Przytuliłam ją na powitanie. Lubiłyśmy się. Byli ze sobą już dość długo, więc niczego nie musiałam się obawiać.. Po zapoznaniu się Carlosa z Mel usiedliśmy na dwóch kanapach naprzeciwko siebie.
-Powiedz mi, ty mój jakże utalentowany bracie- Starałam sie wkładać w słowa jak najwięcej sarkazmu.- do jakiego klubu się wybierasz? Przy mediach milczysz jak grób.
-A co będę mówić? Niech się pomęczą.- Zaśmiał się.
-Wredne.. Moja krew.- Pokiwałam z uznaniem głową.
-Pomijając fakt, że to ja jestem starszy. – Nachylił się i potarmosił mi włosy, przez co były w jeszcze większym nieładzie niż wcześniej. Dla swojego dobra wolałam jeszcze nie oddawać. Z naciskiem na ‘jeszcze’.
-Więc.. Jak to będzie? Zostajesz w Borussii, czy gdzieś przechodzisz?- Zagadnęłam, bo ten temat naprawdę mnie interesował.
- Właśnie siedzisz przed najnowszym zawodnikiem Barcy.- Zaśmiał się i teatralnie ukłonił.
-Gratulacje braciszku.- Przekręciłam oczami. Cieszyłam się, że mój brat może robić to co kocha i móc tym żyć. Ale przecież mu tego nie pokaże, prawda?  Aż tak głupia nie jestem.
-Mam nadzieję, że będziesz dogadywał się w nimi tak samo dobrze jak i z poprzednim klubem. Szkoda, żeby taki talent się zmarnował.- Carlos dodał swoje trzy grosze. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nie podlizuj mu się- ukłułam go w bok.- Ma już wystarczająco wielkie ego. To nie ty musisz z nim wytrzymywać, jak przyjeżdża na święta.
W pokoju było słychać śmiechy wszystkich zebranych. Nagle wzrok Carlosa przykuła ramka na ścianie. Przyjrzał jej się z odległości, nie ruszając się z kanapy. Przyglądałam mu się i w duchu modliłam, aby nie zaczął o nią pytać.
-Kto to narysował?
A jednak. Posłałam Szymonowi proszące spojrzenie. Wolałabym, żeby nie odpowiadał. On jednak nie miał zamiaru zwrócić na mnie uwagi.
_________________________________________________________________________

Nat Henderson ♥ - Wydaje mi się, że A i C xD

Kompletnie nie miałam pomysłu na ten rozdział. Dzisiejsza noc jako tako mnie uratowała ;) kolejny rozdział nie wiem kiedy, postaram się dodać w czwartek jak zawsze, za 5 dni, ale nie gwarantuję, jadę nad morze i nie wiem jak to będzie z intenetem. Postaram się. Do następnego ^^

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 42


Wyszliśmy z domu.  Nie mieliśmy daleko, więc po niecałych piętnastu minutach wchodziliśmy na plaże. Rozłożyliśmy ręczniki i nie czekając zrzuciliśmy z siebie ubrania. Miałam na sobie fioletowy strój, który kupiłam poprzedniego dnia. Położyłam się z zamiarem opalania, ale już na starcie nie było mi to dane. Carlos przerzucił mnie sobie przez ramię i pomimo moich protestów ruszył w stronę wody. Podszedł na koniec drewnianej kładki i chciał wrzucić mnie do wody, ale udaremniłam jego plany owijając nogi wokół jego klatki piersiowej. On zsunął mnie trochę niżej, tak, że nasze oczy były na tej samej wysokości i cwaniacko się uśmiechnął.
-Ani mi się waż.. Nie puszczę.
-Wskoczę z tobą.- Zaśmiał się, a ja przeklęłam go w myślach.
-Jeśli to zrobisz, będę miała focha.
Latynos badawczo na mnie spojrzał i delikatnie pocałował. Pewna swojej wygranej odwzajemniłam pocałunek. Chłopak jednak cofnął się, po czym wziął lekki rozbieg i wskoczył ze mną do wody. Przed wpadnięciem do wody zdążyłam nabrać powietrza, więc po zanurzeniu się, skierowałam się w stronę mostku.  Skoro on może tak ze mną pogrywać, to ja też. Wynurzyłam się tuż przy drewnianym palu i schowałam się za niego.  Przez chwilę towarzyszył mi tylko plusk wody, później jednak usłyszałam wołanie Carlosa. Uśmiechnęłam się pod nosem. W każdą chwilą nawoływaniu było coraz rzadsze, a chlust wody towarzyszył każdemu zamilknięciu. Pisnęłam, gdy ktoś wciągnął mnie pod wodę. Poczułam na swoich wargach inne, w których rozpoznałam usta Latynosa. Jako, że brakowało mi powietrza, wypłynęłam na powierzchnię i wzięłam głęboki oddech. Carlos zrobił to samo i się uśmiechnął.
-Nigdy więcej mi tak nie rób.
-Jak?- Zaśmiałam się.
-Nie strasz.- Mruknął i chlapnął mnie wodą w twarz. Nie mając siły oddać przyciągnęłam go do siebie i delikatnie pocałowałam. Jeszcze chwilę popływaliśmy i zaczęliśmy kierować się w stronę brzegu. Rozłożyłam się na ręczniku, a mój chłopak poszedł za moim przykładem. Karola i Logan nadal się opalali. Osobiście tego nie rozumiałam. Nie umiałabym opalać się przez tak długi okres czasu. Może byłam dziwna.
 W końcu zaczęło nam się to nudzić, więc pod wieczór wróciliśmy do domu. Nie siedzieliśmy zbyt długo, byłam wykończona. Rozeszliśmy się przy moim pokoju i osobiście nie musiałam długo czekać, by zmorzył mnie sen.

                                       *rano*

Miałam zamiar jechać dzisiaj do mojego brata. Taka ze mnie siostra, że jestem tu już przez tak długi okres czasu, a jeszcze ani razu go nie odwiedziłam. On nawet nie wiedział, że byłam z Los Angeles. Nie mówiłam mu o mojej wizycie, chciałam mu zrobić niespodziankę, mam nadzieję, że udaną. Dawno go nie widziałam i naprawdę za nim tęsknię. Carlos zgodził się pojechać ze mną, jako że na planie mieli być dzisiaj po południu, więc czekałam aż się ubierze. Byłam już gotowa, a była dziesiąta, więc jak na mnie to naprawdę wyczyn. Usłyszałam kroki i już po chwili przede mną stał Carlos w całej okazałości. Posłałam mu delikatny uśmiech i wyszłam z domu. Latynos poszedł za moim przykładem i już po chwili staliśmy przy jego aucie. On jak zawsze otworzył mi drzwi od strony pasażera, sam natomiast usiadł dosłownie koło mnie. Podałam mu adres Szymona, a po niecałej godzinie wpatrywałam się w jego niemałych rozmiarów dom.
-Braciszek wie jak się ustatkować.- Pokiwałam z uznaniem głową.
-Już wiadomo po kim to masz.- Carlos splótł razem nasze palce i ruszył w stronę drzwi.
- Co masz na myśli?- Podniosłam brwi.
-Chyba nie masz co narzekać. Mieszkasz ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi, twój tata jest menagerem, brat piłkarzem. Twoje nazwisko jest naprawdę znane. I przez następne lata będzie podobnie, tylko że ludzie będą cię kojarzyć z inną osobą.
Zmrużyłam oczy. Ta rozmowa szła w dziwnym kierunku.
-Z jaką?
- Z wokalistą jednego z najbardziej znanych boysbandów na świecie.
-Tomem Parkerem?
Carlos tylko się zaśmiał.
-Oczywiście kochanie, oczywiście.
W dobrych humorach czekaliśmy aż Szymon otworzy drzwi.

_________________________________________________________________________________

No i jest kolejny  ;) Dziękuję za wszystkie komentarze. Kolejny pojawi się w sobotę. Do napisania ;)

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 41


-A może się przekonasz?- Spokój w moim głosie zadziwił nawet mnie. W środku nie byłam już taka spokojna. Mój przyjaciel niepewnie na mnie spojrzał, ale dał za wygraną, ponieważ delikatnie dotknął mojego ramienia i zjechał ręką na moją dłoń, po czym delikatnie ją ścisnął. Przygryzłam wargę.
-Chciałem powiedzieć, że od dawna mi się podobałaś. Wiesz, wtedy w tej garderobie, podczas naszego pierwszego spotkania.. Stałaś mi się bardzo bliska. Ostatnie wydarzenia pozwoliły nabrać mi nadziei na to, że ty też jednak coś do mnie czujesz. I właśnie stąd to pytanie.. Chciałabyś może zostać moją dziewczyną?- Utkwił we mnie swój wzrok. Delikatnie rozwarłam usta. Byłam zaskoczona, bo pomimo tego, że w głębi duszy rozważałam tą opcję starałam się nie robić sobie nadziei. Nie odzywałam się, a chłopak cały czas mi się przyglądał. Był zdenerwowany. Bez zbędnych słów przybliżyłam się do niego i złączyłam razem nasze usta. Położyłam dłonie na jego torsie, a Latynos przyciągnął mnie bliżej siebie. W jednym momencie całe jego zdenerwowanie minęło.
-Mam rozumieć, że to znaczy tak?- Cwaniacko się uśmiechnął.
-A zrozum to sobie jak chcesz.- Zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę w stronę wyjścia z parku. Miałam zamiar go puścić, lecz uniemożliwił mi to splatając razem nasze palce. Szliśmy spacerkiem nie zwracając uwagi na to, że jesteśmy cali mokrzy. Jakiś czas później byliśmy pod domem. Carlos sięgnął do klamki, po czym drzwi się rozstąpiły ukazując ciemność, nienaturalną jak na tę porę dnia. Przepuścił mnie pierwszą, więc weszłam do środka, a chłopak podążył za moim przykładem. Zapalił światło, a naszym oczom ukazał się nieźle pozmieniany salon. Wszystkie meble zostały odsunięte przez chłopaków, co ułatwiało poruszanie się. Było kolorowo, ale z umiarem.  Było dość dużo ludzi. Wszyscy krzyknęli ‘’niespodzianka’’, a ja usunęłam się na bok. Obserwowałam reakcje Latynosa. Na początku jego twarz wyrażała szok i zdziwienie, które później zamieniło się w czystą radość. Usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Wszyscy obecni w pokoju zaczęli kolejno do niego podchodzić. Ja wraz z chłopakami czekałam na samym końcu. Po jakimś czasie wszyscy zajęli się swoimi sprawami, tańczeniem, jedzeniem. Zostałam ostatnia, więc podeszłam do Carlosa i złożyłam mu życzenia, dając mały pakunek. Chłopak odłożył wszystkie prezenty i sami wkręciliśmy się w wir zabawy, poprzednio przebierając w normalne, mniej mokre ciuchy.

                                                  *Rano*

Lekko otworzyłam oczy, co nie było dobrym pomysłem. Cicho jęknęłam. Tak bardzo bolała mnie głowa! Jako, że leżałam bokiem, chciałam przekręcić się na plecy, lecz nie do końca mi się to udało. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że silna dłoń, w której rozpoznałam rękę Latynosa obejmuje mnie w pasie. W momencie, w którym chciałam delikatnie ją podnieść Carlos jednym zwinnym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz, na co nie sposób było się nie uśmiechnąć.
-Dzień dobry księżniczko..- Powiedział zachrypniętym głosem.- Jak się spało?
-Nie pamiętam.- Mruknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam śmiech Carlosa.
-Trzeba było się nie upijać..
-Dzięki za wsparcie.. Co ja wczoraj robiłam?- Odruchowo złapałam się za głowę.
-Wydaje mi się, że nie chcesz wiedzieć.- Łobuzersko się uśmiechnął.
-Czy gdybym nie chciała, to pytałabym?
-Ode mnie się nie dowiesz skarbie.-  Powoli się podniósł i zmusił mnie do zrobienia tego samego. Przyciągnął mnie do siebie i ponownie objął ramionami.- Naprawdę musisz wracać do szkoły?- Przejechał nosem po moim policzku, po czym delikatnie go pocałował. Westchnęłam.
-Jeśli chcę znaleźć jakąkolwiek pracę, to tak, muszę.
-Olej pracę, zostań ze mną.
-Wiesz, że nie mogę.
-Wiem, że nie wytrzymam bez ciebie chociażby tygodnia, co tu mówić o miesiącu, dwóch.
-Samolot mam w piątek o dwunastej.- Wyszeptałam. Chciałam ukończyć ten jeden rok. Z drugiej strony nie miałam wyjścia.
- Na ósmą muszę być w studiu. Nie ma szans, żebym się wyrwał.
Odsunęłam się od niego, pomimo tego dziwnego uczucia w żołądku.
-Nie myślmy o tym. Chodź na dół, reszta pewnie wstała.
Pomyliłam się. Po zejściu na dół zastaliśmy tam jedynie Dustina. Przywitał mnie i od razu podał szklankę z wodą oraz tabletkę. On jedyny wczoraj nic nie pił, chociaż wcale mu się to nie podobało. Wybraliśmy go drogą losowania, a ten groził, że zrobi dużo ciekawych zdjęć. Średnio w to wierzyłam.
-Idziemy dzisiaj na plażę? Musisz w końcu wykorzystać swój strój.- Poruszył brwiami.
-Tak, pewnie.
-Ja odpadam. Mam plany. Dzięki za propozycję.- Dustin przekręcił oczami i położył przed nami tosty, które swoją drogą wcale nie były takie złe. Skierowaliśmy się na górę, bo przyszykować się do wyjścia. Po drodze spotkaliśmy Logana i Karolę, którzy z chęcią przystali na naszą propozycję. Po przebraniu się w stroje spotkaliśmy się przy drzwiach, zahaczając o pokoje naszych przyjaciół. Kendall i Julia woleli spędzić ten dzień w domu, James zaś odmówił nam porozumiewawczo do mnie mrugając.

_______________________________________________________________________

Nie umiem pisać takich scen, przepraszam.
Kolejny w poniedziałek ;)

Wiktoria Kaczmarek – Gratulacje! Powróciły xd I dziękuję. <3

Nat Henderson ♥ - Dziękuję za te słowa, naprawdę bardzo miło to czytać ;D To motywuje.

Wiecie, że uwielbiam kończyć w takich momentach, ale to tylko dlatego, żeby obserwować wasze domyślenia, które w tym wypadku były bardzo ciekawe :D
Do następnego.

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 40


-W tym zdecydowanie wyglądasz najlepiej.- Mruknął i się do mnie przybliżył. Obserwowałam go nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu.
-Nawet na mnie nie spojrzałeś.- Mój głos drżał stanowczo za bardzo.
-Jestem tego pewny..- Wyszeptał i pokonał dzielące nas centymetry. Delikatnie mnie pocałował. Automatycznie przymknęłam oczy i odwzajemniłam pocałunek. Dlaczego on zawsze wywołuje u mnie tyle emocji? Po chwili się ode mnie odsunął, a ja nie do końca wiedziałam co powiedzieć. Widząc to chłopak delikatnie się uśmiechnął i wyszedł z przebieralni ciągnąć mnie za sobą.
-Który masz zamiar wziąć?- Sięgnął ręką po dwa pozostałe stroje. Spojrzałam na nie i z wahaniem powiedziałam:
-Na pewno nie niebieski. Myślę nad tymi dwoma …
Carlos bez zbędnych komentarzy kazał mi się ubrać. Zrobiłam to, a po wyjściu on już czekał na mnie z reklamówką. Obrzuciłam go niepewnym spojrzeniem. On przejął ode mnie fioletowy strój.
-Odniosę.
Pokiwałam głową, po czym wyszłam ze sklepu, by na niego zaczekać. On po chwili wręczył mi reklamówkę, którą wypatrzyłam kilka chwil temu. Moja ciekawość zwyciężyła i musiałam zajrzeć do środka. Były tam dwa stroje: Czerwony i fioletowy. Już chciałam zaprotestować, lecz Carlos mnie ubiegł.
-Po prostu podziękuj i nie mów nic więcej.
Westchnęłam. Nie lubiłam takich sytuacji.
-Dziękuję.
Chłopak wskazał swój policzek. Ja jednak nie zwróciłam na to uwagi. Przyciągnęłam go do siebie i delikatnie pocałowałam. Równie szybko się odsunęłam, nie pozwalając mu odwzajemnić. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Muszę częściej wybierać się z tobą na zakupy.
Na jego uwagę jedynie przekręciłam oczami. On kontynuował.
-Następnym razem nie pozwolę ci się odsunąć, wiesz?
-Nie będzie następnego razu.- Poklepałam go po ramieniu.- Chodź jeszcze tam.- Wskazałam ręką na moje prawo.- Musze kupić sukienkę.
-Ty? Sukienkę? Co się dzieje z tym światem..- Zrobił wielkie oczy, lecz po chwili cwaniacko się uśmiechnął. Bez słowa pociągnęłam go w stronę sklepu. Tym razem to ja zadziałałam podstępem i wyszłam ze sklepu z fioletową sukienką kupioną za moje pieniądze. Carlos szedł obrażony kilka metrów dalej. Po zjedzeniu lodów i wyjściu z galerii została mi tylko godzina i brak pomysłów na wykorzystanie tego czasu. Chłopak jednak ułatwił mi sprawę i zaproponował spacer. Z chęcią przystałam na jego propozycję. Gdy byliśmy już w parku przysiadłam na fontannie, przy której poznałam Julię. Carlos kucnął przede mną i nachylił, po czym jednym, szybkim ruchem pochlapał mnie wodą. Cicho się zaśmiałam i zrobiłam to samo. Właśnie tym ruchem rozpętałam wojnę. Już po kilku minutach byliśmy cali mokrzy. Gdyby tego było mało, Carlos wyciągnął telefon z mojej kieszeni, położył go na murku, a mnie przerzucił sobie przez ramię. Pisnęłam, a on bez zbędnych ceregieli dosłownie położył mnie w najgłębszym punkcie fontanny. Pociągnęłam go za nogę, a chłopak tracąc równowagę spadł na mnie, jednocześnie mocząc gdzieniegdzie pominięte suche skrawki swojego ubrania. Spojrzał na mnie wilkiem, przez co się wyszczerzyłam. Wyślizgnęłam się spod mojego przyjaciela i wstałam poprawiając mokre włosy.
-Nie martw się, nawet cała mokra wyglądasz ślicznie.
Carlos wziął ze mnie przykład i także wstał przy okazji podając mi mój telefon. Ruszyłam w stronę domu, a chłopak dotrzymywał mi kroku. Był jakiś dziwnie cichy, jakby coś go męczyło. Spojrzałam na niego. Patrzył w ziemię i był zamyślony. Dźgnęłam go w żebra, on odskoczył zaskoczony. Posłał mi pytające spojrzenie.
-Co się stało?
Widocznie się speszył.
-Dlaczego coś miałoby się stać? Wszystko w porządku.
-Jesteś jakiś nieobecny.
-Myślę nad pewnymi sprawami.
-Jakimi?- Utkwiłam w nim zaciekawione spojrzenie. Nie poradzę nic na to, że jestem ciekawska. Carlos przez jakiś czas uważnie mi się przyglądał. Przystanęłam niedaleko wyjścia z parku.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- Zatrzymał się przede mną. Delikatnie pokiwałam twierdząco głową.- Zastanawiam się, czy… No wiesz… Kurcze..
-Wyduś to z siebie.- Zachęcająco się uśmiechnęłam i próbowałam nie okazać towarzyszącego mi zdenerwowania. Chłopak westchnął.
-Zastanawiam się, jaka byłaby twoja reakcja na pewne pytanie.- Powiedział ostrożnie, by nie zdradzić szczegółów. W mojej głowie zaroiło się od wielu myśli. O co chciał zapytać? Dlaczego się denerwował? Jaka mogłaby być moja reakcja na niewypowiedziane przez niego pytanie?

__________________________________________________________________________
Jak się podoba?  Jestem bardzo przewidywalna.  Dziękuję za wszystkie komentarze <3 następny w środę. Do napisania!

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 39


Od rana trwało w domu lekkie zamieszanie. Wszyscy zabrali się do swojej roboty, nie licząc Emmy, która czekała z tortem do naszego wyjścia. Była godzina 9:30, a Carlos nadal spał.
To trochę komplikowało sprawę, ponieważ Emma miała mniej czasu, którego mogło jej po prostu braknąć. Od pół godziny wpatrywałam się w teledyski, które były puszczane na jednej ze stacji muzycznych. Powoli zaczęło mi się to nudzić, więc ruszyłam w stronę pokoju mojego przyjaciela. Tak, przyjaciela, bo Latynos nie robił nic, by to zmienić, a ja najzwyczajniej w świecie nie chciałam się narzucać. Jeśli będzie chciał, to zapyta, prawda? Otworzyłam drzwi i ogarnęłam wzrokiem pomieszczenie, w którym jak zwykle panował zadziwiający porządek. Z rozpędu wskoczyłam na jego łóżko i wylądowałam siedząc na nim okrakiem. Chłopak zaskoczony szeroko otworzył oczy. Wyszczerzyłam się do niego.
-Co ty robisz?- Położył dłonie po obydwu stronach mojej talii, a ja wzruszyłam ramionami.
-Muszę iść do sklepu, a dziewczyny są zajęte.
Carlos uśmiechnął się i wstał, przez co mimowolnie zjechałam na jego kolana, a on przytrzymał mnie, kładąc ręce na moich plecach.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-Pójdziesz ze mną?- Uśmiechnęłam się najsłodziej jak umiałam i wbiłam w niego proszący wzrok. Chłopak się wyszczerzył.
-Pewnie, że tak. Daj mi dziesięć minut.
Zeszłam z jego kolan, po czym cmoknęłam go w policzek i wyszłam z pokoju, kierując się w stronę salonu. Tak jak powiedział, zjawił się po kilku minutach. Wzięłam jeszcze swoją torebkę i wyszłam z domu. Mój przyjaciel zrobił to samo i już po chwili otwierał mi drzwi do swojego samochodu. Ruszyliśmy. Jechaliśmy w kompletnej ciszy, która jak zwykle nam nie przeszkadzała. Jako, że do centrum mieliśmy stosunkowo blisko, po około piętnastu minutach jego auto wjechało na parking dużych rozmiarów galerii.

Od dwóch godzin chodziliśmy po sklepach, a kupiłam jedynie kolczyki, które wpadły mi w oko. Musiałam coś wymyślić, bo impreza zaczynała się dopiero o 18:00. Mieliśmy jeszcze pięć godzin i w tym czasie nie mogliśmy pojawić się w domu.
-Ja wcale nic nie sugeruję, ale zaczyna mi się nudzić.
-No proszę cię, wytrzymasz.- Słodko się do niego uśmiechnęłam, na co przekręcił oczami. Rozglądnął się, a po chwili ponownie przeniósł na mnie wzrok, po czym jego usta wygięły się w cwaniackim uśmieszku.
-Stroju przypadkiem nie potrzebujesz?
Cicho się zaśmiałam. Zboczeniec.
-A dlaczego pytasz?
-Widzę tam taki fajny sklep… Wiesz, może pomogę ci wybrać?- Nie czekając na moją odpowiedź złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wcześniej wspomnianego sklepu. Od razu przy wejściu dopadł wieszaka z dwuczęściowymi strojami. Stałam z boku i przyglądałam się poczynaniom chłopaka. Ostatecznie w moje ręce trafiły trzy niebrzydkie stroje. Ruszyłam w stronę przebieralni, a mój przyjaciel dotrzymywał mi kroku.
-Mam nadzieję, że będę mógł pomóc ci wybrać.- Mruknął tak, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć.  Poczułam, jak pieką mnie policzki.
-Pomarzyć zawsze można.
Przed wejściem do jednej z przymierzalni usłyszałam jeszcze jego cichy jęk niezadowolenia. Spojrzałam na stroje, zrzuciłam z siebie ciuchy i szybko ubrałam jeden z nich. Czerwony. Przejrzałam się w lustrze i otworzyłam drzwi. Carlos stał oparty o ścianę i wyszczerzył się na mój widok.
-A jednak.
Przekręciłam oczami, a chłopak przeleciał po mnie wzrokiem. Czułam się… dziwnie.
-Ubieraj ten drugi.
Spełniłam polecenie chłopaka i już po chwili stałam przed nim w biało-niebiesko-czarnym stroju.
-Tamten bardziej podkreślał… Pewne rzeczy.- Ponownie się wyszczerzył, a ja zdzieliłam go po głowie i zniknęłam za drzwiami. Usłyszałam jeszcze groźby chłopaka w stylu ‘’Jeszcze zobaczymy’’ czy ‘’Pożałujesz’’. Włożyłam na siebie trzeci i równocześnie ostatni strój, tym razem fioletowy z cyrkoniami. Po wyjściu ktoś wciągnął mnie do sąsiedniej przymierzalni. Mimowolnie oparłam się o ścianę, a Carlos położył dłonie po obydwu stronach mojej głowy.

__________________________________________________________________________
No i jest ;) Pozwólcie, że tak spytam: Co tam u was?

MyheroisLogan – Małpo, jak mogłaś mnie nie ratować! A ja się tak zastanawiałam!

Paaati . *,* -   Awwwww, nawet nie wiesz jak miło czytać takie komentarze <3 cieszę się, że poprawiłam ci humor <3

Do piątku!


A właśnie! Zapomniałabym! dziękuję za 10.000 wyświetleń! Jesteście niesamowici!

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 38


Na początku jego usta niepewnie otarły się o moje, lecz chwilę później, gdy powtórzyłam jego ruch, odważniej wpił się w moje wargi. To tak powinien wyglądać nasz pierwszy pocałunek. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on wplótł palce w moje włosy. Czułam się, jakbym całowała się po raz pierwszy. Wspaniałe uczucie. Po chwili się od niego odsunęłam. Byłam lekko oszołomiona, ale czułam się niesamowicie. Carlos radośnie się uśmiechnął i delikatnie cmoknął mnie w policzek, a potem szyję, po czym mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i mruknęłam.
-Mmm.. Świetne urodziny..
Na jego słowa delikatnie się uśmiechnęłam.
Chwilę później do pokoju wbiegła zdyszana Karola. Odsunęłam się od Latynosa i wstałam, po czym mocno przytuliłam moją przyjaciółkę.
-Jak dobrze, że nic ci nie jest..- Wyszeptała.
Teraz, jak było po wszystkim emocje, które dotąd się we mnie gromadziły wyszły na wierzch. Zaczęłam płakać, a moja przyjaciółka starała się mnie uspokoić. Gdzieś w tle słyszałam uwagi chłopaków na temat wyglądu Carlosa, ale nie zwróciłam na to zbytniej uwagi. Na ramieniu poczułam dłoń jednego z moich przyjaciół. Muszę przyznać, że niechętnie, ale odsunęłam się od Karoli i ani się nie obejrzałam, a byłam przyciskana do torsu Logana. Poddałam się temu. Jakiś czas później zeszliśmy na dół, a moi przyjaciele poprosili o wyjaśnienia, dotyczące ostatnich wydarzeń. Nie miałam ochoty o tym mówić, więc podziękowałam Carlosowi w duchu, gdy zaczął opowiadać. Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy, a on mnie objął. Kiedy on opowiadał o wszystkim co się działo moje oczy stawały się coraz cięższe i otwierałam je coraz rzadziej. W końcu wykończona wydarzeniami dzisiejszego dnia zasnęłam.

                                  *Carlito*
Po skończonej opowieści spojrzałem na Sabi. Nadal spała. Pożegnałem się z przyjaciółmi, którzy też zbierali się do spania i delikatnie wziąłem blondynkę na ręce. Ona spojrzała na mnie zdezorientowana, a ja skierowałem się w stronę jej pokoju. Po wejściu do tego pomieszczenia położyłem Sabi na łóżku. Rozłożyła się i wtuliła w poduszkę. Nachyliłem się i pocałowałem jej policzek, po czym odwróciłem z zamiarem wyjścia, lecz cichy głos Sabi powstrzymał moje zamiary.
-Zostań..
Nie musiała długo mnie prosić, okrążyłem jej sporawe łóżko i położyłem się z drugiej strony. Ona sennie przysunęła się do mnie i położyła głowę na moim torsie. Uśmiechnąłem się.
-Dobranoc skarbie..
Nie zdziwiłem się, gdy nie usłyszałem odpowiedzi. Pocałowałem ją jeszcze w czubek głowy. To były niezapomniane urodziny.

                                            *Sabi*

-Do kiedy macie wolne?- Usiadłam koło Kendalla.
-Do niedzieli. Później zaczynamy pracę na planie.- James odpowiedział na zadane przeze mnie pytanie.
-Nie sądzicie, że wypadałoby zrobić Carlosowi tą imprezę urodzinową?
Blondyn spojrzał w moją stronę.
-Sądzimy. Ale kiedy?
-Teraz nie będzie czasu, później praca. Z Julią umówiłeś się na sobotę, więc ona wypada.- Utkwiłam w nim swój wzrok.
-Moglibyśmy to zrobić za tydzień. Weekend mamy wolny, więc nie ma problemu. Ale..Czekaj.. Skąd wiesz, że umówiłem się z nią na sobotę?- Badawczo na mnie spojrzał, na co tylko się wyszczerzyłam. Zostawiłam pytanie bez odpowiedzi.
-To co? Sobota?
Kendall i James pokiwali głowami.
-Wszystko zostaje tak jak wcześniej, pozostaje tylko poinformować Karolę i Logana. Zajmę się tym. – W momencie, w którym skończyłam to zdanie do pokoju wszedł zaspany Carlos. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam, a on usiadł koło mnie na kanapie i cmoknął w policzek. Spojrzał po twarzach naszych przyjaciół, a na końcu utkwił swój wzrok we mnie. Zapytał lekko zachrypniętym głosem:
-O czym tu tak rozmawiacie beze mnie?
-O niczym.- Wzruszyłam ramionami. Latynos delikatnie zmrużył oczy, na co niewinnie się uśmiechnęłam. –A może jesteś głodny? Zrobiłam tosty.
__________________________________________________________________________________

Wybaczcie, nie umiem opisywać takich scen. Jak się podoba? Kolejny będzie w niedzielę. I chciałabym z góry przeprosić, jeśli jakiś rozdział nie pojawi się w umówionym dniu. Tracę poczucie czasu :P

Wiktoria Kaczmarek - Tym razem nie! :)

myheroislogan - Przeżyłaś! Ale było blisko, biorąc pod uwagę.. wydarzenie w pociągu xD

Do Następnego <3