niedziela, 29 września 2013

Rozdział 54.


                                                             *14 września, czwartek*                                                                                                                                                 -Powiedz mi tylko, dlaczego masz taki dobry humor?- Patryk cicho się zaśmiał, kiedy idąc w stronę domu podśpiewywałam piosenkę, której tytułu nie znałam. Wracaliśmy razem do domu, jak zawsze ostatnimi czasy. Patryk chodził do mojej klasy, a złożyło się tak, że mój dom był po drodze do jego miejsca zamieszkania. Codziennie po lekcjach najpierw odprowadzaliśmy Olę, a potem kierowaliśmy się w stronę mojego domu.  Wzruszyłam ramionami.
-Dzisiaj są urodziny mojego przyjaciela. Będziemy rozmawiać na skype i  pewnie Karola do mnie przyjdzie. Przez szkołę rzadziej się widujemy.
Chłopak się uśmiechnął.
-Ta Karolina to śliczna jest.
-I zajęta.- Uderzyłam go łokciem w bok. On lekko odskoczył i się zaśmiał.
-Tak wiem, nietrudno zauważyć.
W tym momencie doszliśmy pod mój dom. Szatyn odwrócił się w moją stronę i posłał mi uśmiech.
-Jutro mam po ciebie przyjść?
-Jak zawsze.- Uśmiechnęłam się.
-Złóż ode mnie życzenia temu przyjacielowi.
-Się robi. Do zobaczenia.- Kiedy chłopak lekko mnie przytulił na pożegnanie, weszłam do domu. Po zamknięciu drzwi krzyknęłam:
-Wróciłam!
Położyłam torbę na niewielkiej szafce i ściągnęłam buty. W kuchni roznosił się zapach pieczeni, więc wiedziałam gdzie skierować się, by zobaczyć moją mamę. Opierała się o blat i patrzyła w moją stronę. Ciepło się uśmiechnęła.
-Cześć kochanie. Jak w szkole?
-Dzień, jak co dzień.- Odwzajemniłam jej uśmiech.
-A jak tam u tego twojego Latynosa?
-Carlosa, mamo. Carlosa.- Dlaczego ona nie potrafi zapamiętać jego imienia?- Dobrze, nagrywają teraz kolejne odcinki. Dlaczego pytasz?
-Tak z ciekawości. Kiedy macie zamiar się spotkać? Czy przypadkiem jeden z nich nie ma dzisiaj urodzin?- Pytała dalej. Nigdy wcześniej jej o tym nie wspominałam.
-Tak, Logan. Polecimy do nich może w listopadzie, na urodziny Kendalla. Ale to się jeszcze zobaczy. Ja… Może pójdę na górę, muszę umówić się z Karoliną.- Uśmiechnęłam się, lekko cmoknęłam mamę w policzek i skierowałam w stronę mojego pokoju. Weszłam do środka i pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było spojrzenie na plakaty.  Wykorzystałam fakt, że Carlos był w zespole i pozbierałam plakaty, które pałętały się gdzieś w moich skrzynkach.  Poprzyklejałam je nad biurkiem pomiędzy zdjęciami przedstawiającymi mnie i moich przyjaciół. Nie zawracałam sobie głowy zamknięciem drzwi, w sumie praktycznie nigdy tego nie robiłam. Rzuciłam torbę koło szafki i głęboko odetchnęłam. To był męczący dzień, jednak kusiła mnie perspektywa zobaczenia przyjaciół, chociażby przez internetową kamerkę.
-Kto to był?
Na dźwięk jego głosu podskoczyłam wystraszona. Gwałtownie się odwróciłam, by zobaczyć Carlosa nonszalancko opierającego się o futrynę drzwi. Zaskoczona zakryłam dłonią usta. Był ostatnią osobą, której bym się tutaj spodziewała. Nie wykonując żadnego ruchu obserwowałam, jak chłopak, który według mojego mniemania powinien być teraz w Los Angeles odbija się od ściany i podchodzi do mnie. Dopiero wtedy ocknęłam się z pierwszego szoku i usuwając ostatni dzielący nas dystans, wtuliłam w niego. Latynos zawinął ramiona wokół mnie. Do moich nozdrzy automatycznie dotarł zapach jego perfum, które zdążyły uwieść mnie już przy pierwszym spotkaniu. Głęboko odetchnęłam. Przez te trzy tygodnie strasznie za tym tęskniłam.
-Co ty tu robisz?- Wymamrotałam nadal wtulona w jego koszulkę, nie chcąc puścić go ani na chwilę.
-Przytulam cię. –Odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Chodzi mi o Polskę.
-Nadal cię przytulam.- Cicho się zaśmiał.- A ty nadal nie odpowiedziałaś mi, kto cię odprowadził.
-Kolega.- Wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego ja nic nie wiem o koledze, a kolega cię przytulił?
-Bo znam go od niedawna i nie czułam potrzeby, żeby ci mówić. A kolega mnie przytulił, bo jest moim kolegą.- Zaśmiałam się.
-Tylko ja mogę Cię przytulać…- Mruknął.- Tęskniłem.
-Ja za tobą też, Carlos.- Odetchnęłam i lekko się od niego odsunęłam.
-Te plakaty troszkę mnie przerażają, wiesz? Niecodziennie widzi się swoją twarz na ścianach pokoju swojej dziewczyny.
-A mi się podoba moja ściana. Wygląda słodko.- Automatycznie na nią spojrzałam. Z kilkunastu miejsc patrzył na mnie mój uśmiechnięty chłopak. Tak. Ta ściana może być przerażająca.
_________________________________________________________________________
Jest kolejny! Przepraszam, że dopiero teraz, nadal dochodzę do siebie po piątkowej nocy. I tak, muszę się pochwalić. Chłopcy dali mi follow na TT *-*  I trochę rozkojarzona jestem ;)  no nic.. Zapraszam do komentowania. I do następnego.  :)

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 53.


                                   *6 września*

Powoli weszłam do szkoły. Byłam w niej piąty dzień, a już miałam dość. Ludzie z mojej klasy całkowicie zmienili co do mnie nastawienie. Już nie byłam sobą. Byłam tą dziewczyną, która chciała wykorzystać Latynosa z tego ‘nowego’ zespołu. Moi dawni znajomi przechodzili koło mnie obdarzając zawistnymi spojrzeniami. Niektórzy próbowali udawać obojętnych. To mnie cieszyło, nie musiałam za każdym razem odwracać wzroku. Jedyną osobą, która nie kierowała się opinią innych i swobodnie ze mną rozmawiała była Ola. Przez ostatnie dni zdążyłam dużo się o niej dowiedzieć. Była Belieber, więc duża część naszych rozmów dotyczyła właśnie Justina. Nie przeszkadzało mi to, dowiedziałam się o nim dużo ciekawych rzeczy. Wcześniej się nim nie interesowałam, znałam niewiele piosenek. Podczas gdy on grał na scenie u mojego taty, byłam z Karoliną na wakacjach, więc nie miałam okazji słyszeć go na żywo.
Sama Ola była wyjątkowo optymistyczną osobą. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nie przejmowała się opinią innych. Od jej włosów nie dało oderwać się oczu. Były proste, niebieskie z fioletowymi pasemkami. Z tego, co się dowiedziałam były robione ‘pod Justina’.  W końcu były to jego ulubione kolory.
Dziewczyna jak zawsze przyszła do szkoły przede mną. Czekała na mnie przy mojej szafce, ruszając głową w rytm muzyki słyszanej w słuchawkach. Uśmiechnęłam się. Dobrze wiedziałam czego słucha. Przytuliłyśmy się na powitanie. Tak bardzo żałowałam, że Karolina nie chodziła do tej samej szkoły.  Ona jednak wolała od razu iść na dziennikarstwo.
-Rolki, dzisiaj po szkole?- Moja nowa znajoma się wyszczerzyła.
-Będę czekać w parku przy twoim domu.- Odwzajemniłam uśmiech, a po usłyszeniu dzwonka skierowałam w stronę klasy.

                                             *Kilka godzin później*

Słuchając muzyki jeździłam po parku i czekałam na Olę. Mało ludzi się tu kręciło i w sumie im się nie dziwiłam, była pora obiadowa. Sam fakt przebywania w Polsce nie był taki zły. Zdecydowanie swobodniej rozmawiało mi się z ludźmi w moim ojczystym języku, bez presji. Większość ludzi tu znałam, co nie było dziwne, zważając na fakt, że mieszkałam w tej części Warszawy od zawsze. Brakowało mi tu tylko Carlosa. I ewentualnie Logana, bo gadanie Karoli o tym, jak bardzo za nim tęskni nie pomagało mi w normalnym funkcjonowaniu. Nie dziwiłam jej się, sama nie byłam lepsza.
Przez moje przemyślenia przestałam zwracać uwagę na to, co dzieje się koło mnie. Potknęłam się, sama nie wiem o co i próbując złapać równowagę odchyliłam ciało do tyłu. Poczułam jedynie jak spadam, jednak zamiast twardego chodnika, moje ciało spotkało się z podtrzymującymi mnie rękami.  Zdezorientowana spojrzałam w górę i ujrzałam parę brązowych tęczówek wpatrzonych we mnie z troską. Kiedy tylko chłopak upewnił się, że wszystko jest w porządku, szeroko się uśmiechnął.
-Miło mi, Patryk jestem.
Zaśmiałam się i z pomocą szatyna stanęłam na własnych nogach.
- Dziękuję.- Poprawiłam ciuchy, które trochę się podwinęły i wcześniej podjeżdżając do pobliskiej ławki, usiadłam na niej. Chłopak podążył za mną i już chwilę później siedział koło mnie.
-Jak już tak na siebie wpadliśmy, to może powiesz jak masz na imię?
-Sabina. –Spojrzałam na niego.- Jesteś stąd?
-Przyjechałem wczoraj.- Uśmiechnął się.- Wcześniej mieszkałem na Śląsku, jednak tu jest więcej możliwości.
-A mówiąc możliwości, masz na myśli…?- Moja ciekawość zwyciężyła. Nie było mi jednak dane się dowiedzieć, ponieważ podjechała Ola.
-Przepraszam, musiałam nakarmić kota. -Po przeniesieniu wzroku na Patryka automatycznie się wyszczerzyła.- Co mnie ominęło?
-Taki tam mały wypadek. Nic ważnego. Patryk.- Wyciągnął rękę w jej stronę, którą od razu uścisnęła.
-Ola… Wszystko w porządku? Nic się nie stało?- Przeniosła swój wzrok na mnie od razu zgadując, że odgrywałam w tym ‘wypadku’ dość znaczącą rolę.
-Żyję.- Teatralnie rozchyliłam ramiona i się uśmiechnęłam.
-Bardzo przydatna informacja.- Sarkazm był aż za bardzo wyczuwalny w jej głosie.
Już otwierałam usta, by jej odpowiedzieć, jednak przerwał mi dźwięk przychodzącego połączenia. Spojrzałam na wyświetlacz i automatycznie uśmiech zagościł na mojej twarzy.
-Yhym. Carlos dzwoni. Mamy ją z głowy na kolejne piętnaście minut. Jak nie więcej. – Moja towarzyszka się zaśmiała.  Posłałam jej piorunujące spojrzenie.- No oddal się.
Odjechałam kawałek dalej i oparłam się o drzewo. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i od razu mogłam usłyszeć głos Latynosa.
-Dzień dobry kochanie. Nie przeszkadzam?
Mimowolnie spojrzałam na Patryka i Niebieskowłosą. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Pewnie, że nie.
Jak się podoba?
Mam pytanie. Wolelibyście, żebym opisywała tylko momenty, kiedy Sabi będzie z Carlitem, czy te normalne dni bez niego też? Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne.
Prawie dobiliście do 15.000 Wyświetleń! Jesteście niesamowici.
Do napisania. ;) Kocham Was.


Nowi bohaterowie:

                                                Ola Levine  19 lat.
Optymistyczna dziewczyna, Belieber. Jej największym marzeniem jest spotkanie Justina. Od zawsze chciała mieszkać w Los Angeles. Ma słabość do chłopaków z brązowymi oczami.


           


                                           Patryk  Morkisz   19 lat.
        Zamknięty w sobie chłopak z pięknym głosem. Nie ma zamiaru nikomu ukazać swojego talentu. Gra na gitarze i pianinie.  Szuka swojej 'wielkiej miłości'. Ma zamiar poświęcić swojej wybrance całą swoją uwagę. Romantyk.

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 52.


                                                                 *Sabi*
‘’Across the ocean, across the sea
 Starting to forget the way you look at me now’’
Zdezorientowana lekko otworzyłam oczy.
‘’ Over the mountains, across the sky
 Need to see your face, I need to look in your eyes’’
Szybko wyłączyłam budzik i przejechałam dłońmi po twarzy. Dawno nie musiałam być budzona przez budzik. Dzisiaj jednak zegar wskazywał godzinę 6:30. Budząc się dzisiejszego dnia nie miałam ochoty kompletnie na nic. Po dość dobrze spędzonym tygodniu nadszedł już od rana znienawidzony przeze mnie piątek. To właśnie dzisiaj miałam się z nimi rozstać.  Właśnie dzisiaj musiałam wylecieć na drugi koniec świata. Znaliśmy się jedynie dwa miesiące, a wiedzieliśmy o sobie praktycznie wszystko. Na szczęście był to już ostatni rok. Właśnie tym próbowałam pocieszać się w ostatnim tygodniu.
Lekko odwróciłam się na drugi bok, by móc spojrzeć na Latynosa. Nie spał, choć usilnie próbował udać, że jest inaczej. Problem w tym, że aż tak dobrym aktorem nie był. Nie potrafił opanować uśmiechu cisnącego mu się na usta.
-Carlos…- Próbowałam jakoś go ogarnąć. Na marne. Chłopak nie miał zamiaru się odezwać. Cicho się zaśmiałam.- Wiem, że nie śpisz.
-Śpię… Nie jestem w stanie ci odpowiedzieć.- Wyszeptał. Zaśmiałam się i pokręciłam głową z dezaprobatą. Latynos podniósł rękę, kładąc ją na mojej talii. Nie miałam nic przeciwko, dopóki nie znalazła się na moim udzie. Wtedy niekontrolowanie parsknęłam śmiechem.
-Przestań mnie obmacywać.
- Śpiąc nie jestem w stanie kontrolować moich ruchów.- Śmiejąc odwróciłam się na plecy. Mój chłopak jest idiotą. Prawda. Ale ktoś kiedyś powiedział ‘’Im większymi są idiotami, tym bardziej ich kochamy.’’  Całkowicie się z tym zgadzam. I nie narzekam.
Na szczęście dał sobie spokój. Położył dłonie na mojej talii i przyciągnął do siebie, przez co automatycznie się w niego wtuliłam. Przymknęłam oczy i modliłam się, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Żebym nie musiała ich otworzyć, a mogła zostać tutaj, z nim. To niesamowite, jak szybko człowiek potrafi przyzwyczaić się do obecności drugiej osoby. A gdy przychodzi co do czego pojawia się strach. Strach przed utratą jednej z najważniejszych osób w naszym życiu.

                                                     *Karola*

Lekko otworzyłam oczy, czując dotyk ust Logana na mojej szyi. Mimowolnie się uśmiechnęłam, to wywoływało u mnie tyle emocji. Nadal nie byłam do tego przyzwyczajona.
-Dzień dobry.- W jego głosie było słychać poranną chrypkę. Tą, którą tak u niego uwielbiałam.
-Dla kogo dobry, dla tego dobry…- Cicho mruknęłam. Wizja tego dnia po prostu mnie przerażała.
Chłopak westchnął.
-Nie panikuj, za niedługo się zobaczymy.
Na jego słowa przekręciłam oczami.
-Za niedługo? Kiedy? Na święta? A może ferie? Bądźmy realistami.
-Moja wizja nie jest aż tak odległa.- Cicho się zaśmiał.
-W takim razie jak ty to widzisz?- Odwróciłam się przodem do niego, by lepiej widzieć jego twarz.
-Wiem tylko, że nie mam zamiaru spędzić moich urodzin bez ciebie.
-Nie dam rady wyrwać się z miasta. Początek roku szkolnego, nie ma opcji.
-A kto tu powiedział, że to ty masz się gdziekolwiek ruszać? Równie dobrze ja mogę pofatygować się do ciebie.- Wyszczerzył się. Cicho się zaśmiałam. O tym nie pomyślałam.
- Kocham Cię, wiesz?
Na moje słowa Logan delikatnie się uśmiechnął.
-Ja Ciebie też, mała.
Pominęłam złośliwy komentarz do jego określenia i lekko musnęłam jego usta. Czy mnie uspokoił? Trochę. Jednak jakaś niepewność musiała we mnie zostać.

                                             *Sabi*

-Sabi… Sabi, mała, musicie już iść…- Kompletnie nie zwracałam uwagi na słowa Carlosa. Miałam problem z wypuszczeniem ze swojego uścisku Julii, Jamesa czy Hendersona, co tu mówić o moim chłopaku. Stałam na środku lotniska i mocno zaciskałam palce na koszulce Latynosa. Po głosie wydobywając się z głośników wywnioskowałam, że ma racje. Delikatnie się od niego odsunęłam i wytarłam łzy, które zdążyły spłynąć po moich policzkach. Przymykając oczy po raz ostatni przytknęłam swoje usta do warg Latynosa. Dlaczego pożegnania zawsze muszą być takie trudne? Cofnęłam się o kilka kroków do tyłu i ogarnęłam wzrokiem moich przyjaciół. Żadnemu z nas nie było dzisiaj do śmiechu. Głęboko odetchnęłam i odwróciłam się tyłem do nich idąc przed siebie. To wszystko wydawało się tak nierealne. Przed przejściem przez bramki spojrzałam za siebie. Usta mojego chłopaka ułożyły się w bezgłośne ‘’Kocham Cię’’.  Zacisnęłam usta i odwróciłam wzrok z jednym pytaniem cisnącym się na usta.

Dlaczego mam wrażenie, że żegnamy się na zawsze?


Jestem z kolejnym! :D  Dziękuję za wszystkie komentarze i 30 obserwatorów! Jesteście niesamowici!

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 51.


-Co jest?- Nie potrafiłam powstrzymać się od śmiechu. Z tą miną wyglądał naprawdę zabawnie.
-Czy ty się ze mnie śmiejesz?- Sam się zaśmiał.- Co byś powiedziała na odpuszczenie sobie dzisiaj nauki gry? Wrócilibyśmy tu jutro…
-Tak, dokładnie tak. Dlaczego?
-Poszlibyśmy dzisiaj na plażę. Jeśli wyjdziemy teraz, to spokojnie zdążymy na zachód słońca.- Wyszczerzył się.
Zerknęłam na zegarek. Faktycznie, mieliśmy jakieś pół godziny. To mogła być ostatnia taka okazja. Zważając na ten fakt bez niczego się zgodziłam. Jak na zawołanie obydwoje wstaliśmy, po czym ja na szybko wzięłam swoją torebkę. Przed wyjściem z budynku Carlos podszedł do jednego z pracujących tam ludzi i wymienił z nim kilka zdań. Nie interesował mnie temat ich rozmowy, więc sama wyszłam z budynku, by już po chwili stanąć koło samochodu. Nie musiałam długo czekać na Latynosa, zjawił się koło mnie chwilę później. Jako, że plaża była od nas oddalona o jakieś 30 kilometrów wsiedliśmy do samochodu, a niedługo potem już z niego wysiadaliśmy. Carlos zaparkował centralnie przy plaży, było jeszcze jasno. Złapał mnie za rękę splatając razem nasze palce. Lekko się uśmiechnęłam, to nadal było dla mnie nowym uczuciem. Chwilę później już stałam rozglądając się po plaży. Plaża była stosunkowo pusta, gdzieniegdzie jednak spacerowały pojedyncze osoby, który przyszły tu w tym samym celu co my. Lekko usiadłam na piasku. Mój chłopak zrobił to samo chwilę później. Zaczął rysować coś na piasku. Ciekawa starałam się zaglądnąć mu przez ramię, jednak skutecznie mi to uniemożliwiał. Coraz bardziej się niecierpliwiłam.
-Co ty tam robisz?- W końcu nie wytrzymałam i musiałam zadać to pytanie.  On chyba też sobie odpuścił.
-Serduszko.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Tak długo?
-Wiesz jak trudno narysować na piasku idealne serce?- Zaśmiał się.
-Wcale, że nie. Patrz.- Powiedziałam pewnie i spróbowałam zrobić to samo, jednak kiedy nie wyszło za pierwszym, drugim czy piątym razem zwątpiłam w swoje możliwości.- Weź ty sie tym zajmij.- Zaśmiałam się i przekręciłam oczami. Dlaczego pierwsza połówka wychodziła idealnie, a druga nie chciała się do niej dopasować?
-To trochę sobie poczekasz. – Mruknął i zaczął męczyć się z rysowaniem. Jak tak na niego patrzyłam, jak raz po raz z rezygnacją ściera chwile wcześniej narysowane, nieudane serce nie umiałam powstrzymać uśmiechu.
-Dlaczego tak ci na tym zależy?
-Chcę zrobić zdjęcie.- Zaśmiał się.
-Nie możesz sobie odpuścić?
-Em.. Nie. Nie tym razem.
Po jakimś czasie udało mu się zrobić względnie proste serca. Jakby nie mógł narysować jednego. Spojrzał na mnie zwycięskim wzrokiem.
-Gratulacje. Co masz zamiar teraz z tym zrobić?
Chłopak nie zawracał sobie głowy odpowiedzeniem mi. Wszedł na instagrama, zrobił zdjęcie i podpisał je, jednak nie było mi dane zobaczyć jego słów. Szybko wysłał je, przy okazji zaznaczając opcję wstawienia fotki na twittera. Długo nie musiałam czekać na powiadomienie z mojego telefonu.  Na szybko odblokowałam ekran i włączyłam TT. Zdjęcie wyglądało naprawdę ładnie, a podpis: ‘’Love is in the air’’ sprawił, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Mimowolnie retweetnęłam tego tweeta.
-A teraz trochę poczekamy. Niech się zastanawiają, o co mi chodzi.- Zaśmiał się.
-Jesteś wredny.- Pokręciłam głową z dezaprobatą.
-Uczę się od najlepszych.
-Czy ty coś sugerujesz?- Uważnie na niego spojrzałam. On jedynie wzruszył ramionami nie odpowiadając na moje pytanie, a już chwilę później wstał, wyciągając rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i z pomocą chłopaka wstałam, Carlos jednak nie miał zamiaru puścić mojej dłoni.  Spojrzałam na nasze cienie. Pomimo tego, że mój chłopak nie należał do najwyższych, przewyższał mnie o mniej-więcej głowę.
-To co, robimy drugie zdjęcie?
Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc.
-Jakie drugie zdjęcie?
-Chyba nie myślałaś, że na jednym poprzestaniemy?  Z tym zdjęciem musimy się pospieszyć.
-O czym ty mówisz?- Zmarszczyłam brwi.
-O tym, żeby nam słońce nie uciekło.- Zaśmiał się. Spojrzałam na niego pytając wzrokiem. Carlos nie zawracał sobie głowy wyjaśnianiem mi swojego pomysłu. Wyciągnął mój telefon z mojej kieszeni, odblokował go i włączył aparat. Po włączeniu podał mi go w szerokim uśmiechem na twarzy. Wyciągnął także swój i po zrobieniu tych samych czynności co z moim, odwrócił go w stronę piasku. Zdezorientowana zrobiłam to samo. Wtedy on wolną ręką objął mnie w pasie i lekko przyciągnął do siebie. Delikatnie musnął moje usta. Nie lubiłam tego, jak się mną bawił, więc kiedy powtórzył swój ruch wykorzystałam to, pogłębiając. Chłopak lekko uśmiechnął się przez pocałunek. Usłyszałam odgłos robienia zdjęcia, więc sama kliknęłam mały przycisk na moim telefonie.  Kiedy chwilę później oderwał swoje usta od moich, otworzyłam galerię i spojrzałam na zdjęcie. Wyszło niesamowicie. Carlos także ogarnął swoje i porównując je z moim stwierdził:
-Twoje lepsze. Wstawiaj.
Spełniłam jego prośbę. Nie dodałam tam żadnego opisu, jedynie oznaczyłam na nim latynosa. Kilka sekund po wysłaniu tweeta mogłam usłyszeć dźwięk równoznaczny z dostarczeniem powiadomienia na telefon mojego towarzysza. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopak podał dalej wyżej wspomnianego tweeta, a już chwilę później obejmował mnie od tyłu w pasie. Teraz zostało nam jedynie czekać na zachód słońca, zawsze niesamowity w tych stronach.

______________________________________________________________________

No i jest! Przepraszam, że tak długo. Zakończyłam.. normalnie. :O W związku ze szkołą będę starała sie dodawać rozdziały co weekend. Nie określam, czy to będzie sobota, niedziela, czy piątek. Tutaj.. nic się nie dzieje. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że się spodoba. Do napisania ;)