niedziela, 28 września 2014

Rozdział 5.



Już po kilku minutach patrzył na nią z uznaniem.
Między nimi nie było tego chłodu, a Sabine zachowywała się jakby znali się od zawsze. Była cicha, mało co się odzywała, ale zachowywała się swobodnie. Miał wrażenie, że właśnie tego oczekiwał od niej Paul. Po jej zdenerwowaniu nie było ani śladu.
-Znamy się jakoś od roku, a jesteśmy ze sobą ponad miesiąc.- Odpowiedział na jedno z pytań.
-James nie chciał tego dłużej ukrywać.- Miała delikatny głos. Inny niż wtedy, kiedy rozmawiała z nim poza kamerami.
-Patrz, piszą, że jesteś śliczna. Może teraz w to uwierzysz, skoro nie ja jeden ci to mówię.
-Nie, myślę, że nadal nie będę brała tego na poważnie.- Mógł wręcz poczuć, jak się spięła. Uśmiech jednak nie zszedł z jej twarzy. Była dobrą aktorką.
-Cóż, będę mówił to tak często, aż w końcu zdasz sobie z tego sprawę.- Lekko musnął ustami jej policzek.
-Oh, to takie słodkie. Aż mnie mdli.
-Mówisz tak, bo ty nie masz komu tego mówić.- Sabine spojrzała na Carlosa ze zwycięskim uśmiechem.
-Mówię tak, bo muszę znosić was dzień w dzień.- Odparował.
-Dlatego zazdrościsz. Codziennie przypominasz sobie, że nie masz szans na taką dziewczynę.- James położył nacisk na przedostatnie słowo i poruszał brwiami.
-Rushers twierdzą, że jesteście słodcy.
-dzięki.
-I w tym momencie kilka tysięcy osób patrzy na Carlosa jak na idiotę.- Podsumowała ”dziewczyna” Maslowa, doprowadzając resztę do śmiechu.
James zdał sobie sprawę, że faktycznie potrzebował dziewczyny. Potrzebował kogoś, o kogo mógłby się troszczyć, kogo mógłby przytulać, jak teraz blondynkę siedzącą na jego kolanach.
Tylko był jeden problem.
On chciał naprawdę.
Bez faktu, że ktoś się do czegoś zmusza, krążącego po głowie.
……….
Big Time Rush odpowiadali na ostatnie pytania fanów. Ona już jakiś czas temu się oddaliła. Oficjalna wersja wytłumaczenia była taka, że nie chciała przeszkadzać. To był ich Ustream.
Tylko ona wiedziała, że po prostu nie była w stanie dłużej tam siedzieć. Ciężko było jej udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy przed oczami nadal miała wcześniejszy dzień.
Ciekawe czy zdawał sobie sprawę, jak bardzo to utkwiło w jej psychice?
-Czy są rzeczy, które chcielibyście zmienić w swoim życiu?-  Logan przeczytał na głos, od razu odpowiadając na pytanie.- Myślę, że chciałbym aby niektóre osoby z mojej przeszłości mogły być w mojej przyszłości.
-Chciałbym mieć więcej czasu dla rodziny.
Kiedy Carlos zgodził się ze słowami blondyna, James głęboko odetchnął.
-Ja myślę, że chciałbym poznać niektóre osoby znowu po raz pierwszy. Cofnąć wrażenie, które wtedy na nich zrobiłem i zapracować na nowe.
Ich spojrzenia na chwilę się spotkały, jednak blondynka ponownie odwróciła wzrok.
‘Nie pokazuj mu, że jesteś słaba’, zbeształa się. ‘Lepiej jak będzie myślał, że cię to nie rusza.’
Chwilę później się pożegnali i automatycznie trzy pary oczu zawisły na dziewczynie. Zirytowało ją to.
-Co?
-Nic, spokojnie.-  Carlos widząc jej reakcję lekko się uśmiechnął.- Dobrze Ci poszło.
-Nie sądzę.
-Ale przynajmniej trochę się o nas dowiedziałaś.- Logan rozłożył się na fotelu obok niej.
-A ile z tych rzeczy jest prawdą?
-Sporo.-James przeniósł na nią swój wzrok.- Nie lubimy okłamywać fanów, kiedy nas o coś pytają. Tym bardziej patrząc na to, że jeśli bym skłamał, następnym razem mógłbym powiedzieć coś zupełnie innego. To byłoby niezręczne.
-Bo wcale ich nie okłamujecie.
-Ty to inna sprawa, to nie był mój wybór. To znaczy nie zrozum mnie źle, cieszę się, że tu…
-Daruj sobie.- ostro weszła mu w słowo. Nie chciała słyszeć nic więcej o sobie.
-Sabine, posłuchaj. Wiem, że zawaliłem, dobrze zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie możesz…
-Jesteś ostatnią osobą, która będzie mi mówić co mogę, a czego nie. I masz rację-zawaliłeś. Dlatego tym bardziej mógłbyś dać mi spokój.
-Hej, spokojnie.- Paul klasnął w dłonie. Nie tylko ona spojrzała na niego zaskoczona. Czy on był tu przez cały ten czas?- Trzymajcie nerwy na wodzy. Dlaczego zawalił? Czego nie wiem? Sabine, jeśli chcesz porozmawiać…
-Nie, wszystko jest dobrze. Mogę iść do domu? Chcę wytłumaczyć mamie tą sytuację, należy jej się.
-Twoja mama już wie, dzwoniłem do niej.- Mrugnął do niej.- Powiedziałem jej prawdę, nie musisz kłamać. Nie była zachwycona.
-Tego się obawiałam. Nie popiera tego, co chcę robić.
-Nie dziwiłbym jej się na twoim miejscu. A wy co tak patrzycie?- Zwrócił się do chłopaków, którzy śledzili ich rozmowę z coraz większym zdezorientowaniem na twarzy.- Nie musicie wiedzieć wszystkiego. Leć do domu. A ty, James, odprowadź ją jak na dobrego chłopaka przystało.
_____________________________
Czytasz=komentujesz.
Mam nadzieję, że się podoba
Wiem, że na razie mało się dzieje, ale cierpliwości. ;)
Do następnego!

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 4.



Usiadł na skórzanej kanapie koło Kendalla, po słowach Sabine nie potrafił spojrzeć jej w oczy. Zawalił. Musiał to przyznać, zawalił na całej linii. I doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale nawet on sam nie wiedział co w niego wstąpiło. Nie potrafił tego wytłumaczyć. Po prostu w jednej chwili cały stres ostatnich dni znalazł drogę ujścia, a on nie potrafił nad tym zapanować.
Sam jednak nie wiedział co podkusiło go do przytulenia jej. Do wyszeptania tych kilku słów.
W końcu jeszcze wczoraj postanowił, że będzie co do niej ostrożny. Nie ze względu na nią.
Ze względu na siebie samego.
Był na siebie zły. Wściekły. Ta znajomość naprawdę mogła dobrze się potoczyć, ta dziewczyna była po prostu zdenerwowana.
A teraz czuła do niego czystą nienawiść.
A on wiedział, że słusznie. Przesadził i tyle.
-James!
Spojrzał rozkojarzony na Kendalla. Przyjaciel patrzył na niego z podniesionymi brwiami.
-Co?
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Pewnie, że tak.- Mruknął na odczepne. Wiedział jednak, że na tym się nie skończy.
-Więc co powiedziałem?
-Dobra, nie słuchałem.
-Przyodziej uśmiech, zaczynamy.
Carlos włączył Ustreama.
Przywitali się i zaczęli odpowiadać na pytania, na które zazwyczaj odpowiadali już w przeszłości kilkakrotnie. Było to jednak odprężające. A kiedy widzieli fanów cieszących się ich widokiem, uśmiech sam cisnął się na usta. Nie mógł jednak skupić wzroku na przesuwających się pytaniach. Mimowolnie co chwilę zerkał na blondynkę, która próbowała ukryć zdenerwowanie. Przez chwilę zwątpił w cały ten pomysł. Myślał, czy nie lepiej by było najpierw z nią porozmawiać. Oswoić ją z tym wszystkim, pomóc zrozumieć. Sprawić, by chociaż potrafiła spojrzeć mu w oczy. Ich oczy na chwilę się spotkały. Posłał jej pokrzepiający uśmiech, jednak ona spuściła wzrok na swoje dłonie.
Bzdura, zganił się w myślach. Jak chcesz z nią porozmawiać, skoro ona nie ma na to najmniejszej ochoty?
I właśnie wtedy nadszedł właściwy moment.
Cicho się zaśmiał, jakby to pytanie go rozbawiło. To w końcu była część gry.
-@StrongForJames pyta, co interesującego jest za laptopem, skoro ciągle tam patrzę.- Przyglądał się blondynce. Jej reakcji. Ich spojrzenia się spotkały, a ona uśmiechnęła się pod nosem pytająco unosząc brwi. Poznał to spojrzenie, chociaż uraczyła go nim pierwszy raz.
I sam właśnie wtedy zdał sobie z tego sprawę.
Spojrzenia nie były częścią „gry”.
Potrząsnął głową. Co się z nim działo?
-Chyba lepiej zapytać kto.- Carlos szeroko się uśmiechnął.
-Tak, właśnie. Bo prawdopodobnie mam wam do powiedzenia coś ważnego.- Wyszczerzył się.
-Nie prawdopodobnie tylko na pewno. Człowieku, nie stresuj się, polubią ją.- Kendall poklepał Jamesa po plecach. Stresował się. Nie miał pojęcia czym, ale jednak.
Spojrzał na pytania. Rushers były zdezorientowane. Pytały jaka ona, inne zaczynały się domyślać, inne wręcz kazały mu ją zawołać. A kolejne pisały, że James jest ich chłopakiem. Tak, do tego też zdążył się przyzwyczaić.
-Chodź do mnie.- Mruknął cicho, wystawiając dłoń w stronę dziewczyny. Ta jednak tylko potrząsnęła głową, przerażona. To także nie było częścią gry. Liczyła na niego. Miała nadzieję, że jej pomoże. Ich menadżer zdecydowanie źle się za to zabrał. Za szybko postanowił ich ujawnić, zdecydowanie za szybko.
-Awww, nasza malutka Sabine się wstydzi.- Carlos przeciągał samogłoski, słodko się uśmiechając. James nie cierpiał faktu, że co chwilę muszą wyciągać go z kłopotów.
-Być może.- Odmruknęła tylko nieśmiało i wzięła głęboki wdech. Wstała i przechodząc przez pomieszczenie podała mu rękę.
Przedstawienie czas zacząć.
Położył dłoń na jej talii i zwinnie posadził sobie na kolanach.
-Co ty robisz?- Zachichotała.
-Siedzę, tak myślę.- Postanowił być sobą. Trochę bardziej romantycznym i zdecydowanie milszym, niż ten, którego poznała wczoraj, jednak sobą. Chciał pokazać jej się od tej dobrej strony, nawet jeśli miała myśleć, że to pod publikę. -Dobra, panie i panowie. Poznajcie Sabine. Moją dziewczynę. Prawda, że pięknie dzisiaj wygląda?
Cóż, skoro to właśnie ten temat wszystko zepsuł, może i to samo naprawi sprawę?

_______________________________________________________________

Czytasz-komentujesz.
Poza tym wasza próba domyślenia się daje mi dużo pomysłów co do dalszego pisania.
Do następnego!

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 3.



-On na pewno nie miał tego na myśli.
-Nie, wcale, powiedział to dla jaj.- Sarkazm był doskonale wyczuwalny w głosie dziewczyny, kiedy rozmawiała przez telefon ze swoim przyjacielem. Jakość co prawda nie była zniewalająca, Josh w końcu uprzedzał, że ma coś nie tak z głośnikiem. Musiała wsłuchiwać się w jego słowa i nadal nie potrafiła stwierdzić jak brzmi jego głos. Mimo wszystko uspokoiło ją to. Pisali ze sobą od roku, a ona doskonale potrafiła odgadnąć jego reakcję na...wszystko. Kiedy rozmawiali, a robili to naprawdę często, tematy się nie kończyły. Nadal jednak nie wiedziała, jak on wygląda. On zresztą tak samo. Nie przeszkadzało im to.
-Hej, przestań. Jesteś śliczna.
-Nie wiesz tego.
-Domyślam.
-To nie to samo.
-A jednak.
-Nie kłóć się ze mną.-Po tych słowach usłyszała, jak chłopak cicho się śmieje.
-Będę.
-Bo?
-Tak to działa.-  powiedział śpiewającym tonem. To było jego nieodłączne hasło. Zawsze go używał. Było jego wizytówką.
-Jesteś wrednym osobnikiem.
-Wiem, że nie masz humoru, okey? Ale spójrz… złe rzeczy nie dzieją się bez przyczyny.
-Ale mądre słowa nie powstrzymają krwawienia.- Lekko się uśmiechnęła recytując kawałek jednej ze swoich ulubionych piosenek. Wiedział, że użycie tego tekstu poprawi jej humor. Znał ją.
-„Ponieważ ona odeszła, a ja nadal jestem w żałobie” nijak pasuje mi do sytuacji, wybacz.- Mruknął cicho. No przecież. Piosenka była o złamanym sercu. A jedyną rzeczą, którą Sabina czuła do tamtego chłopaka była niechęć. Wolała unikać słów jak nienawiść, James był w końcu jej „chłopakiem”.
-Masz rację. Myślę, że znajdę plusy tej sytuacji. Kiedyś.


Sabina weszła do studia. Nie denerwowała się. Dzień wcześniej być może, dzisiaj jednak czuła zdecydowanie. Wiedziała po co tu przyszła. Jaki był w tym cel.
To jednak nie powstrzymało jej przed staniem w domu przed lustrem i zastanawianiem się nad swoim wyglądem.
Taki efekt miały słowa Jamesa.
I miała nadzieję, że był z tego dumny.
Lekko zapukała, po czym pchnęła wskazane jej drzwi. Pięć par oczu automatycznie spoczęło na niej. Twarz Paula Brauna automatycznie rozjaśnił uśmiech.
-I jest nasza Gwiazdeczka! Posłuchaj, jaki mam plan-Podszedł do niej i pociągnął w stronę chłopaków- Przez jakiś czas Pieski będą sami robić Ustreama, a na takowych zawsze pojawiają się pytania o dziewczyny. I Wtedy wkraczasz ty!
Miał w sobie więcej entuzjazmu niż oni wszyscy razem wzięci. Ale jedna rzecz zastanowiła Blondynkę…
-Mówisz na nich pieski?
-Tak, mówi. Podłapał to z serialu, a spróbuj mu powiedzieć, że to głupie.-Blondyn, Kendall z tego co się orientowała, przekręcił oczami. Niekontrolowanie parsknęła śmiechem.
-To głupie.
-Dla kogo głupie, dla tego głupie.-Menadżer rozciągnął usta w uśmiechu.
Szatyn, z którym nie miała jeszcze okazji rozmawiać udał wielce zaskoczonego. Podniosła brwi w pytającym geście.
-Nie powiedział ci, że to on tu rządzi, ani nie kazał nic zrobić ‘za karę’. Kim ty jesteś?
„Córką Philipa Browna, ale przecież ci tego nie powiem.”
-Masz w sobie coś, przez co on się tobą zachwyca. Zdradź mi swój sekret.- Kendall złączył dłonie jak do modlitwy, co skutecznie ją rozśmieszyło.
-Zgódź się na to, na co ja, a jestem pewna, że będzie traktował cię z czcią.
-Mam być dziewczyną jednego z nich? Chyba zostawię to tobie.-Jego twarz wykrzywiła się w grymasie.
-Mam się z czego cieszyć.- Blondynka przekręciła oczami.
-Hej, bądź miła. -Carlos odezwał się pierwszy raz, odkąd weszła do pomieszczenia.- Nie każdy z nas jest wredny, zdarzają się wyjątki.
-Ustream jest już gotowy.- Ich wymianę zdań przerwał Paul. Sabinie przyszło to głowy, że może to i lepiej.
Kendall, Carlos i Logan zajęli miejsca, jednak James nadal nie zmieniał pozycji. Stał oparty o ścianę, uważnie obserwując dziewczynę.
-Co?- Obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Zaczynało ją to irytować.
-Chodź do mnie.- Cicho mruknął, jednak w jego głosie czaiła się jakaś obawa.
Powoli do niego podeszła, a chłopak mocno ją przytulił. Zdziwiło ją to, dlatego nie zareagowała od razu. Dopiero po chwili ostrożnie położyła dłonie na jego plecach.
-Ładnie wyglądasz.- Powiedział to tak cicho, że jedynie ona mogła usłyszeć. Przez chwilę nawet wydawało jej się, że się przesłyszała. Ale nie, nie mogła. On naprawdę pochwalił jej wygląd.
Tego było dla niej za wiele.
Automatycznie się od niego odsunęła i usiadła na fotelu poza zasięgiem kamerki laptopa. Już wczoraj nabrała do niego chłodnego dystansu.
-Widzisz tu jakieś kamery albo ludzi, którzy by nie wiedzieli o tym wszystkim? Nie? I dobrze. W takich momentach trzymaj się ode mnie z daleka.
.................................................

Zapraszam na kolejny. Jeśli ktoś chciałby być informowany, śmiało mówcie! ;)
Czytasz- Komentujesz.
Do następnego!

piątek, 5 września 2014

rozdział 2.



-Człowieku to był twój największy błąd.- Logan spojrzał na Jamesa z niedowierzaniem. Chłopak mu się nie dziwił. Sam miał ochotę dać sobie w mordę.
-Wiem.- Brunet spojrzał w stronę drzwi. Zdecydowanie nie miał na myśli słów, które wypowiedział.
-Co w ciebie wstąpiło?- Kendall na niego naskoczył.
-Nie wiem. Nie mam pojęcia! Po prostu jak ją zobaczyłem… spanikowałem, dobra?
-To nie tłumaczy tego, że nazwałeś ją dziwką.- Carlos po wypowiedzeniu tych słów wyszedł z pokoju.
-On ma rację. Ciężko będzie ci teraz sprawić na niej dobre wrażenie. Jesteś spalony.- Logan stwierdził ten tak bardzo oczywisty dla bruneta fakt.
-Wiem o tym, okey? Wiem o tym.
Głęboko odetchnął, patrząc na dwójkę swoich przyjaciół. Czy wiedzieli w jak złej sytuacji się znalazł? Ze swojej winy?
    _________________________.....

Dziewczyna ruszyła szybkim krokiem przed siebie. Musiała stamtąd wyjść. Tak wychował ją jej tata.  Kiedy była jeszcze małą dziewczynką mówił, że jeśli ludzie nie mają o niej dobrego zdania, lepiej po prostu wyjść. Tacy ludzie nie są warci naszej uwagi. Tu był mały problem.
Mogła wyjść dzisiaj, jednak następnego dnia musiała wrócić do studia nagraniowego, by udawać kochającą dziewczynę.
”Tego nie przewidziałeś tato, co?” Pomyślała i zgodnie ze swoim przyzwyczajeniem spojrzała w górę. Tym razem nie napotkała tam nieba, tylko szary sufit.
Co więcej, usłyszała za sobą nawoływanie.
-Hej, zaczekaj!- Latynos w pierwszym odruchu chciał przyciągnąć dziewczynę do siebie, jednak w porę się opamiętał. Chwycił ją za ramię, żeby mu przypadkiem nie uciekła.
Tylko Sabina wiedziała, że nie musiał tego robić. Nie chciała uciekać.
-Jeśli chcesz usprawiedliwiać jego słowa, to daruj sobie. Wiem jak dojść do drzwi.
-Nie będę go usprawiedliwiać. On naważył piwa to on go teraz wypije. Chciałem odwieźć cię do domu. Co ty na to?
-A czy to nie twój wspaniały przyjaciel powinien to zrobić?- Podniosła brwi.
-Mój wspaniały przyjaciel nie ma prawka, więc nawet nie miałby takiej możliwości.- Podniósł jeden kącik swoich ust.
-Nie mam daleko do domu.
-Więc tym bardziej mogę cię podwieźć.- Wzruszył ramionami, wychodząc z budynku i nie dając blondynce wyboru. Chcąc nie chcąc ruszyła za nim, chwilę później wsiadając do czarnego range rovera.
- Jedź na Wall street.
Chłopak zerknął na dziewczynę, odpalając samochód.
-To wcale nie tak blisko jak mówisz.
-Ale zawsze mogło być dalej.
-To nie wytłumaczenie. Swoją drogą jestem Carlos.
-Sabine. Sam dobierałeś sobie przyjaciół?- Nie chciała zapytać. To samo wyszło, po prostu opuściło jej usta. I tyle.
-Oni nie są tacy źli. Wystarczy ich poznać.
-Nie. Nie sądzę.-Potrząsnęła głową. Nie chciała ich poznawać. Nie chciała GO poznawać.
-Zobaczysz. Nie masz wyjścia.- I tu miał rację. Już nie miała. Automatycznie zawiesiła wzrok na widoku za oknem. Pod wpływem prędkości drzewa i domy stały się lekko zamazane. Nie na tyle jednak, by nie odróżniać ich od siebie. Z tym akurat nie miała problemu. Przez dłuższy czas się nie odzywała. To nie było dla niej nic nowego. Była typem samotnika, więc tym bardziej zdziwiła ją decyzja o przyjęciu kontraktu. Sama się tego po sobie nie spodziewała. Nie żeby miała problemy z porozumiewaniem się z rówieśnikami, co to to nie. Potrafiła odnaleźć z innymi wspólny język, zazwyczaj jednak nie odczuwała takiej potrzeby. Nie chciała do nikogo się przywiązywać. W przeszłości, kiedy tylko komuś zaufała, ten ją zostawiał. W taki czy inny sposób.
Z jej tatą było podobnie. Z wiekiem zaczynała mieć z nim coraz lepsze relacje, zaczynała interesować się jego pracą, chociaż on do końca starał się tego uniknąć. Naprawdę potrafili się dogadać. I Sabina już była pewna, że jego nałóg minął, że wszystko będzie w porządku…
Nie. Musiała wziąć się w garść.  Nie mogła o tym myśleć w tym momencie.
Przeniosła swój wzrok na Carlosa. Jej milczenie zdawało się go nie zdumiewać. Jakby od początku był na to przygotowany.
A może był?
-Zawsze bierzesz na siebie brzemię wyręczania swoich znajomych?
Spojrzał na nią zbity z tropu. Trochę zajęło mu zrozumienie, o czym mówi dziewczyna. Subtelnie uniósł jeden kącik ust.
-Nie, zazwyczaj siedzę cicho.
-A tym razem?
-Powiedzmy, że mam w tym swój interes.
„Okey” Sabina przyznała w duchu, „Zaczyna robić się niepokojąco”
-Interes, mówisz?
-Ehe, tak, coś w tym stylu.- Zerknął na zdezorientowaną dziewczynę i posłał jej lekki uśmiech.-Jesteśmy.
-Dzięki.- Otworzyła drzwi i wysiadła.- Do zobaczenia.
Przed otwarciem drzwi domu zaniepokoiła ją jedna sprawa.
Skąd on wiedział, przy którym z budynków się zatrzymać?

-----------------
Jest piątek, więc dodaję obiecany nowy rozdział.
Dziękuję za wszystkie komentarze, to duzo dla mnie znaczy :)
Jak się podoba?
Następny za tydzień.
Czytasz-komentujesz.