poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 26.

 Musiałam przyznać, że nie miałam ochoty na rozmowę z Jamesem.  Nie po tym jak mnie okłamał. Cóż, być może chodziło o to, że działał na niekorzyść Carlosa.
Ale równie dobrze mógł to być fakt, że wolałam siedzieć tu teraz z nim.
Bo to właśnie Carlos był tym, który powinien był mnie odwiedzić.
Ale nie mogłam tego przecież pokazać.
James naprawdę dobrze dogadywał się z moją rodziną. A przynajmniej tą jej częścią, która miała opanowany angielski. Babcia tylko siedziała i uśmiechała się, kiwając głową, niczym do rocznego dziecka, które coś po swojemu majaczy. Ja jednak myślami byłam zupełnie gdzie indziej, dlatego po jakim czasie zdobyłam się na ten jakże niekulturalny gest i wyszłam z pokoju, przepraszając.
Kiedy byłam w swoim pokoju, wyciągnęłam laptop i weszłam na moją pocztę. Trochę zajęło mi przypomnienie sobie hasła. Tak dawno jej nie używałam.
Musiałam przeczytać wiadomości od Adasia. Chociaż niektóre.
Wygodnie usiadłam i zaczęłam czytać co drugiego maila.

Od: Adam
Do: Sabina
Tytuł: Niespodzianka?
 Hej, jak to możliwe, że się od nas wyprowadziłaś? I to akurat wtedy, kiedy ja postanowiłem wrócić? Słyszałem o Twoim tacie. Naprawdę mi przykro. Mam nadzieję, że jak najszybciej tu przyjedziesz. Chciałbym znowu Cię zobaczyć. Tęsknię za tobą. O mój Boże, te słowa są do mnie tak niepodobne. Czekaj, muszę zatrzeć te wrażenie.
Cześć Krasnalku! Urosłaś już trochę? Wróciłem do Polski. Ty też powinnaś. Nie mam się z kogo śmiać, a wiesz jaki marudny potrafię się wtedy stać.
Brzmi lepiej? Mam nadzieję.


Od: Adam
Do: Sabina
Temat: Dziewczyna!
Mam.dziewczynę.
Uwierzyłabyś w to? Ja też nie. To tak jakby powiedzieć, że kiedykolwiek będziesz ode mnie wyższa.
Nigdy w życiu.
A jednak! Nazywa się Patrycja i jest blondynką. Zawsze miałem słabość do blondynek. Może z wyjątkiem Ciebie.
Żartowałem! Chociaż nie powinienem tego mówić.
W każdym razie jestem z nią od.. dzisiaj. I jak na razie dobrze nam się powodzi. Oh, aż słyszę twój głos w głowie. Powiedziałabyś, że dajesz nam tydzień, czyż nie?
Zobaczymy.

Od: Adam
Do: Sabina
Temat: Wygrałem!
Byłam z nią równy tydzień i jeden dzień! Wychodzi na to, że wygrałem, przyjaciółko.
Fakt, że czekałem na ten dzień z upragnieniem wcale nie jest ważny. Cóż, Patrycja nie była dziewczyną dla mnie. Tylko ty możesz być ładna i mądra jednocześnie.- O, patrz! Komplement! Zapisz ten dzień w kalendarzu, bo kolejna taka okazja szybko Ci się nie trafi.

Od: Adam
Do: Sabina
Temat: Głupie nadzieje?
Cześć Sabinko! Nie mam pojęcia dlaczego nadal do Ciebie piszę, skoro nadal mi nie odpisałaś. Mimo wszystko nadal wchodzę na tego maila z nadzieją, że będzie tu wiadomość od Ciebie. Czy to bardzo dziwne? Naprawdę za Tobą tęsknie.- A musi być naprawdę źle, skoro już Ci to piszę. Nie ma Cię tu już rok. Cały rok! Zacząłem pracować w sklepie mojej mamy, wiesz? Po twoim wyjeździe sporo się zmieniło. Chciałbym opowiedzieć ci o tym osobiście.

Od: Adam
Do: Sabina
Temat: a może?
Piszę tylko żeby poinformować Cię, że zmieniłem numer. Nie wchodzisz tu, ale kiedyś będę miał satysfakcję, kiedy będziesz musiała go szukać. Chyba, że ładnie poprosisz, wtedy może się zastanowię. Może.
Być może jest jeden sposób, który by mnie przekonał.

Od: Adam
Do: Sabina
Temat: Cokolwiek.
Cóż, kiedyś obiecałem sobie, że nie będę wyjawiał takich rzeczy drogą internetową. Ale jak inaczej mam to zrobić? Myślałem o tym przez ostatnie dni, kiedy to wchodząc na pocztę znowu nie zobaczyłem Twojej odpowiedzi. Wyjeżdżając do Holandii mogłem spodziewać się takiego końca. Tylko, że ja nadal mam nadzieję, że tu przyjedziesz. I że wszystko będzie tak jak dawniej. Ale piszę w zupełnie innej sprawie. To ty zawsze pomagałaś mi w moich „problemach miłosnych”, mała. Więc i tym razem pozwól mi się wygadać.
Zdałem sobie sprawę, że Przyjaźń Damsko- męska jest przereklamowana. Pamiętam jak o tym rozmawialiśmy, kiedy ty miałaś 15 lat, a ja jeszcze 14. (Nigdy więcej nie przypomnę Ci, że jestem młodszy o te dwa miesiące, teraz to po prostu chwila słabości.) Powiedziałaś mi wtedy, że jesteśmy doskonałym przykładem takiej przyjaźni.
Wychodzi na to, że się myliłaś.
Twój Adaś.

Od: Adam
Do: Sabina
Temat: Zapomnij.
Oh, a więc masz chłopaka. Najlepiej będzie, jeśli obydwoje zapomnimy o tym co napisałem kilka dni temu. Po prostu myślałem o Tobie za dużo. To wszystko. To wcale nie jest prawda.
Przyjaźń damsko-męska istnieje, jej. Powinniśmy oboje cieszyć się z tego powodu.
Sabinko, jaki on jest? Dobrze Cię traktuje? Bo pamiętaj- jeśli on złamie Ci serce, ja złamię mu nos.
Szkoda, że już nic nie będzie takie jak dawniej.

Od: Adam
Do: Sabina
Temat: ZMIENIŁEM ZDANIE.
Nie waż się czytać tych wszystkich wiadomości, jasne? ANI.NIE.PRÓBUJ. Tak będzie lepiej dla nas obojga.
Jak Ty się zmieniłaś. Cóż, to nawet dobrze, bo sam nie jestem tym samym człowiekiem, którym byłem przed moim wyjazdem. Sama dzisiaj widziałaś, jak bardzo za Tobą tęskniłem. Wiesz też, że nie jestem dobry w okazywaniu uczuć. Tak, to akurat się nie zmieniło. Fakt, że pierwszy raz możesz odpisać na mojego maila jest cudowny i przerażający zarazem.
I powtarzam raz jeszcze.
W starszych wiadomościach NIE MA nic CIEKAWEGO.

Zamknęłam laptopa, próbując powstrzymać łzy. Przez ostatnie lata myślałam o nim, a teraz okazało się, że to ja byłam tą, która nie próbowała utrzymać kontaktu. Poczułam się, jakby coś mi umknęło dawno temu, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę ze straty.
Miałam zapomnieć.
Ktoś zapukał do pokoju. Wzięłam głęboki oddech.
-Proszę!
Głowa Jamesa pojawiła się w drzwiach.
-Mogę?
Poklepałam miejsce na łóżku koło siebie.
-Śmiało. Przepraszam, że tak uciekłam.
-Nie szkodzi- mruknął, siadając koło mnie- Właściwie to przyszedłem żeby z tobą porozmawiać.
-O czym takim?
-Myślałem trochę o naszym związku- ostatnie słowo ujął palcami w cudzysłów.
O. To może być ciekawe.
- I do czego doszedłeś?
-Pomyślałem sobie, czy ze „związku” nie zrobić, no wiesz, związku- Mruknął, przyglądając mu się, a ja zaczęłam się denerwować. Co on mi proponował?
-Czy ty coś sugerujesz?
Chłopak wzruszył ramionami.
-Chyba na swój sposób pytam się ciebie, czy chcesz ze mną być. Więc jak?

Patrzyłam na niego, nie wiedząc co powiedzieć. James nie mógł mieć lepszego wyczucia czasu.

_________________________________________
Przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero dzisiaj. Miałam po prostu strasznie dużo na głowie, a i teraz nie jest mi łatwo pisać z bandażem na ręku.
Następny pojawi się w sobotę, jak zawsze.
Do napisania!

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 25.

Powoli weszłam do salonu, zastanawiając się kto wpadł na pomysł odwiedzenia mnie.
Tak, to było do przewidzenia.
Była tylko jedna osoba, która mogłaby wpaść na taki pomysł.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do mojego przyjaciela- bo naprawdę myślałam, że mogę go tak nazwać- po czym mocno go przytuliłam. On od razu zamknął mnie w swoich ramionach.
Tak, naprawdę zdążyłam się do nich przywiązać przez ostatni miesiąc.
-Co ty tu robisz?- zapytałam, co może nie było najlepszą formą przywitania.
-Przyjechałem do ciebie. Co prawda jutro wracam do rodziny, ale po prostu musiałem Cię zobaczyć-mruknął, odsuwając mnie od siebie i patrząc mi w oczy.
-Nie wierzę- zaśmiałam się- Naprawdę cieszę się, że przyjechałeś.
Tommy, do tej pory siedzący na kanapie, odchrząknął.
-Więc kogo spotkałaś i kto był tak ważny, żeby zająć ci całą godzinę?
Automatycznie spojrzałam na zegarek.
-Nie było mnie całą godzinę? Rany, byłam pewna, że rozmawiałam z nim tylko kilka minut- naprawdę byłam zaskoczona. Czas w jego towarzystwie mijał tak cholernie szybko.
-Niech zgadnę. Byłaś w sklepie i spotkałaś Adama, czyż nie?- Tommy uśmiechnął się pod nosem.
Cóż, gdy byliśmy młodsi musiał godzinami wysłuchiwać moich opowieści o Adasiu. Był okres w moim życiu, kiedy byłam nim oczarowana, a ja i Tommy byliśmy naprawdę przykładnym rodzeństwem. Cóż, przynajmniej wtedy kiedy nie chcieliśmy się nawzajem pozabijać.
Szczegół.
-Oh, tak, dokładnie. Wiedziałeś, że pracuje w sklepie swojej mamy? Pani Basia zawsze mówiła, że nie pozwoli mu się tym zająć. Był chodzącym nieszczęściem...
-...Kiedy ciebie nie było w pobliżu- dokończył za mnie dobrze znane mu zdanie- Tak, wiem, rozmawiałem z nim przed przyjazdem tutaj. Nie chlapnąłem mu, że tu jesteś żeby zrobić mu niespodziankę. Z tego co widzę to się udała.
-Kim jest Adam?- James wtrącił się do rozmowy.
Tommy postanowił mu odpowiedzieć.
-Przyjacielem Sabi z dawnych lat. Kiedyś byli nierozłączni. Osobiście byłem pewien, że kiedyś będą razem, ale wtedy on wyjechał- wzruszył ramionami- to cała historia.
James przeniósł na mnie swój wzrok.
-On wie?
-Kto wie?- Zapytałam zbita z tropu. Tak naprawdę myślami byłam w zupełnie innym miejscu.
-Twój brat. A z resztą. Pewnie tak. Chciałem właściwie zapytać o to, czy powiedziałaś Adamowi o.. no wiesz, nas-zaplątał się- więc w sumie nie powinienem pytać przed chwilą o twojego brata, ale właśnie o niego.
-Czekaj, powtórz to jeszcze raz, bo chyba straciłem wątek rozmowy- Tommy podniósł brwi.
-Rozumiem- mimowolnie się zaśmiałam- Adaś myśli, że jesteś moim chłopakiem. I nie jestem pewna, czy chcę wyprowadzać go z błędu.
Ostatnie zdanie powiedziałam wbrew sobie. Wiedziałam, że jeśli przyjdzie mi okłamać mojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa, będą mnie dręczyć niesamowite wyrzuty sumienia. Zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. Automatycznie poczułam się smutno. Dopiero teraz dotarło do mnie, że czasy zabaw z Adasiem- chłopakiem z którym mogło mnie coś połączyć- minęły bezpowrotnie.
James jednak nie wyczuł mojego nastroju.
-To dobrze. Im mniej ludzi będzie wiedziało tym lepiej.
-Też tak myślę- mruknęłam.
Cóż, czasami trzeba okłamać nawet osoby, które nazywa się przyjaciółmi.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
-Przepraszam na chwilkę. Carlos dzwoni- Odebrałam, oddalając się od chłopaków- Tak, Carlos?
-Sabine? Nie przeszkadzam?
-Pewnie, że nie - uśmiechnęłam się, chociaż wiedziałam, że on nie może tego zobaczyć. Byłam jednak pewna, że doskonale wyczuł zmianę mojego humoru. A poprawił się- jak tylko usłyszałam jego głos.
-Cieszę się. Co robisz?- Sam się uśmiechnął. Słyszałam to po tonie jego głosu.
-Właściwie to przed chwilą wróciłam z zakupów. I James do mnie przyjechał, więc przed twoim telefonem rozmawialiśmy. A ty? Jesteś z rodziną?
-Oh, tak jestem- Mruknął, widocznie przygaszony- Siedzę z braćmi, chociaż powinienem być teraz u ciebie.
-Powinieneś?- zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam.
-James ci nie powiedział? Miałem taki zamiar, ale rozumiesz: umowa. Musiałem przed tym zadzwonić do Paula, a on się nie zgodził. Powiedział, że to źle wpłynęłoby na wasz ‘związek’. A później wysłał do Ciebie Jamesa.
-Więc.. James nie przyjechał tu z własnej woli?
-A miał?- Carlos podchwycił temat.
-Nie. Po prostu tak to ujął. Ale mogę się mylić.
-Nie wiem, ale wyjaśnij to z nim. Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo jestem z tego powodu zły.
Głęboko odetchnęłam. Cóż, ja też po części byłam.
-Mam zamiar.  Jeszcze będziesz miał szansę mnie odwiedzić.
-Następnym razem zrobię to bez porozumienia z Paulem. Spodziewaj się mnie na dniach.- cicho się zaśmiał.
-Grozisz czy obiecujesz?
-Chyba i to i to. He says he's gonna take a bite from the forbidden fruit. *
Przez chwilę milczałam, po prostu się to siebie uśmiechając. Carlos nie robił tego od czasu, gdy dowiedziałam się prawdy. Teraz jednak z przyjemnością mu odpowiedziałam:
-She says never never bite more than you can chew.**
Carlos cicho się zaśmiał.
-Dlaczego czuję się, jakbyśmy robili to po raz pierwszy?
-Ja tak samo. I wbrew pozorom jest to naprawdę świetne uczucie.
-Jakbyśmy zaczynali od nowa?
-Jakbyśmy zaczynali od nowa.
-But this time he's not gonna be another could've been***- zanucił - Wracaj tam do nich. Za niedługo się zobaczymy.
-Jeśli prosisz. Do usłyszenia, Carlos.
-Cześć, Meg. Wesołych Świąt.
Weszłam do pokoju, w którym siedzieli James z Tommy’m. Oni od razu umilkli i spojrzeli na mnie spłoszeni. Jakby rozmawiali o mnie.
-I jak? Czego chciał?- Zapytał James.
-Dzwonił, żeby zapytać co u mnie. Poza tym porozmawialiśmy też trochę o tobie. On tez myśli, że to naprawdę świetnie, że postanowiłeś mnie odwiedzić. Myślę, że on nigdy by na coś takiego nie wpadł.
-Na pewno nie. Tylko ja mam takie świetne pomysły- uśmiechnął się, a ja usiadłam koło nich.
Dupek. Nie należałam do typu ludzi, którzy lubili być okłamywani.



*On mówi, że ugryzie kawałek zakazanego owocu.- the script- broken arrow.
**Ona mówi nigdy przenigdy nie gryź więcej niż jesteś w stanie przeżuć. – the script- broken arrow.

***Ale tym razem on nie będzie kolejnym "mogłem być".- the script- broken arrow.
_____________
No to jest. 
za dwa dni muszę wracać do szkoły. Jakieś słowa pocieszenia? 

Ten rozdział pisałam z przyjemnością, przez wasze komentarze. 
Przy okazji chciałabym przywitać dwie nowe osoby- Heartbreaker i Allie.- nie wiecie jak bardzo cieszę się, że chciało wam się to czytać.

Nie przedłużam, życzę wesołych walentynek i do napisania za tydzień! ;)

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 24.

Budząc się, miałam naprawdę dobry humor. Święta zawsze tak na mnie działały. Jakby wszystkie problemy postanowiły zniknąć na kilka dni, dać mi odpocząć. Nie myślałam o niczym, o czym nie powinnam.
A później wcale nie było gorzej.
Przygotowywanie wszystkiego naprawdę sprawiało mi radość. Teraz, kiedy nareszcie spędzałam święta z babcią, czułam się jak za starych dobrych czasów. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko taty, który wszedłby opakowany prezentami i krzyknął: „Spotkałem po drodze Mikołaja! Powiedział, że nie zasługujecie na prezenty, ale w końcu go przekonałem!”
No i brakowało mi Lilly. Moja siostrzyczka mogłaby być tu ze mną.
Pomaganie w kuchni wcale mi nie przeszkadzało.
Nie miałam też nic przeciwko, kiedy babcia poprosiła mnie o dokupienie mąki w pobliskim sklepie.
Szybko się ubrałam i wyszłam z domu nawet nie biorąc ze sobą telefonu. Do najbliższego sklepu miałam bowiem jakieś 200 metrów. Tata wiedział, gdzie się wprowadzić, by mieć wszędzie blisko. Weszłam do sklepu i rozejrzałam się. Nie lubiłam wchodzić do sklepów, w których nie wiedziałam gdzie co jest. Czułam się dziwnie krążąc pomiędzy półkami.
-Proszę, proszę! Czy mnie oczy nie mylą? Któż to postanowił odwiedzić nasze przymaławe miasteczko po dwóch latach nieobecności?
Na dźwięk jego głosu automatycznie się odwróciłam.
Włosy miał krótsze, niż zapamiętałam. Rysy jego twarzy stały się poważniejsze i ubierał się całkowicie inaczej niż miał kiedyś w zwyczaju. Przypakował, musiał spędzać naprawdę dużo czasu na siłowni.
Ale jego uśmiech rozpoznałabym wszędzie.
-Ta sama osoba, która zrzuciła Cię ze sceny podczas jednego z występów, kiedy miałeś 9 lat.
Adam się zaśmiał.
-Należało mi się. Nie powinienem malować ci tych wąsów dzień wcześniej. A już na pewno nie markerem- Wyszedł zza lady i założył ręce na piersi- dobrze znowu cię widzieć.
-I tylko tyle? Po czterech latach mówisz tylko, że dobrze mnie widzieć?
Adama znałam od dziecka. Był przy mnie pierwszego dnia przedszkola, podstawówki, gimnazjum. Był tym przyjacielem, którego dziewczyna zawsze chce mieć. Potrafił mnie rozśmieszyć i pocieszyć, kiedy wymagała tego sytuacja. Ale w wieku 15 lat wyprowadził się do Holandii i tak nasz kontakt się urwał. Dobrze było znowu go widzieć.
-Przywitałbym się z tobą tak jak chcę, ale myślę, że twój chłopak nie byłby z tego zadowolony- podniósł brwi w znaczącym geście.
No tak. Ja głupia. James.
-Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko- Mruknęłam i pokonałam dzielącą nas odległość, mocno go przytulając.
On też mocno mnie przytulił.
Pamiętałam, jak przez pierwsze miesiące myślałam o nim dzień w dzień. Wspominałam wszystkie spędzone razem chwile bojąc się, że ktoś mi je odbierze. Ale w końcu zaczęłam przyzwyczajać się do jego nieobecności. Po trzech latach wspomnienia o nim nie wywoływały już smutku. Były raczej odskocznią od codzienności.
-Wiedziałem, że kiedy znowu się spotkamy, wpadniesz mi w ramiona- delikatnie pocałował mnie w czoło. Poczułam znajome ciepło w środku. Robił to, co kochałam w nim przed wyjazdem.
-Nie licz na to, że zrobię to jeszcze kiedyś. To chwila słabości- odsunęłam się od niego, nie mogąc oderwać wzroku od jego sylwetki. Nie potrafiłam uwierzyć, że mój Adaś znowu stoi koło mnie.
-Nie wierzę, że moja mała Sabi stoi po tych kilku latach przede mną.
-Czytasz mi w myślach?- zaśmiałam się.
-kiedyś mi się udawało. Niektóre umiejętności zostają z nami na zawsze- zawadiacko się uśmiechnął- co cię sprowadza do mojego skromnego sklepiku?
-Mąka. Nie wierzę, że pani Basia pozwoliła ci tu pracować.
-Nie wierzę, że wyjechałaś miesiąc przed tym, jak ja postanowiłem wrócić.
-Byłam pewna, że w ogóle nie wrócisz- oparłam się o jedną z szafek.
-Obiecałem Ci, że wrócę. Napisałem do ciebie ze sto maili. Nie odpisałaś na ani jeden- zrobił jedną z tych swoich min i musiałam się powstrzymywać, by znowu go nie przytulić.
Cóż, to nie byłoby stosowne ze względu na mojego „chłopaka”.
-Dobrze wiesz, że nie wchodzę na pocztę!- jęknęłam z frustracją. On naprawdę był tak blisko przez ostatnie dwa lata?
-Wiem, ale warto było spróbować- podszedł do jednego z regałów i wziął jeden z woreczków. Potem rzucił go w moją stronę. Jak za starych dobrych czasów- ta może być?
-A co, polecasz?- prychnęłam.
-Na twoim miejscu bym się ze mnie nie śmiał. Twoja babcia uważa, że jestem bardzo uroczym młodzieńcem- zaśmiał się- nie omieszkała mnie o tym powiadomić. Kilka razy.
-O rany- jęknęłam- jakby twoje ego nie było zbyt wysokie samo z siebie!
-Twoja rodzina zawsze miała dobry gust- zaśmiał się- a tak a propos, co to za James, o którym piszą z gazetach, hmm?
-To naprawdę długa historia, Adaś, nie na rozmowę pośrodku sklepu. Mamy naprawdę dużo do nadrobienia.
-Pytanie tylko, czy chcesz nadrabiać?- Rzucił resztę na podkładkę leżącą na ladzie, a widząc moją minę, zaśmiał się- no co? Nie zdajesz sobie sprawę jak bardzo to kusi. Lubię widzieć te zirytowane miny klientów. A już przede wszystkim twoją.
-Jesteś wrednym człowiekiem- przekręciłam oczami- Moim pocieszeniem jest fakt, że w tym zielonym fartuszku wyglądasz jak idiota. A ja myślałam, że wyrośniesz na ludzi.
-Niepjafda.- Powiedział to w sposób, w jaki mówił, gdy miał 4 lata- Od zawsze widziałaś we mnie potencjalnego mordercę, którego będziesz musiała odwiedzać w więzieniu.
-Jak widzę do tej pory idealnie maskujesz ślady.
Adam zmrużył oczy. Zaśmiałam się.
-Właśnie przez tą minę obawiam się o swoje dalsze życie! Widzę w niej ukrytą groźbę!
-Bo faktycznie mam ochotę coś ci zrobić. Ale nie martw się. Nie zrobię tego. Masz mi za dużo do opowiedzenia. Napisz do mnie, jak będziesz miała czas. Wysłałem ci mój nowy numer na maila. Ale pech! Wychodzi na to, że będziesz musiała przeczytać wszystkie!- poczochrał moje włosy wychodząc zza lady- pozdrów swoją babcię.
-Jesteś złym człowiekiem.
-Dlatego się ze mną przyjaźnisz. Albo przyjaźniłaś? Sam nie wiem- jego uśmiech zelżał. Więc on także o tym myślał.
-Nigdy więcej nie używaj czasu przeszłego!
-Skoro tak mówisz- znowu przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając- Jeśli jeszcze kiedykolwiek zostawisz mnie bez odpowiedzi tak długo, spełnią się twoje przepowiednie co do więzienia, ale ty już tego nie dożyjesz.
-Od tej pory będę o to dbać- zaśmiałam się- do zobaczenia.
-Do zobaczenia. I Sabi?
Odwróciłam się w jego stronę, stojąc w drzwiach.
Włożył dłonie do kieszeni i oparł się o kasę. Przyglądał mi się z tym swoim uśmiechem, o którym zawsze rozmawiały dziewczyny i który zawsze przeznaczony był dla mnie.
-Wesołych Świąt.
-Wzajemnie, Adaś. Wzajemnie.
W drodze powrotnej do domu nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Czasem tak bywa, że zdajesz sobie sprawę, że za kimś tęskniłeś dopiero jak się z nim spotkasz.
To była jedna z takich sytuacji.
Weszłam do domu i w progu krzyknęłam:
-Zgadnijcie kogo spotkałam!
Głos Tommy’ego odpowiedział mi niemalże od razu.

-Zgadnij kto do ciebie przyjechał!

__________________________________
No i jest! 
Liczę na komentarze.
Do następnego!