James automatycznie
się cofnął. To co usłyszał było ostatnią rzeczą, której się spodziewał. Nawet
nie dopuszczał do siebie takiej myśli.
Co powiedzieć?
Jak się zachować?
Chłopak jednak nie zaprzątał sobie tym myśli. Wstał i
skierował się w stronę drzwi. Po prostu wyszedł.
A patrząc z perspektywy czasu było to najgorszą rzeczą, jaką
mógł zrobić.
Emma wpatrywała się w drzwi, które przed chwilą zamknęły się
z głośnym trzaskiem. Jej wzrok był pusty. Spełniły się jej najczarniejsze
myśli. Czuła się, jakby straciła cały swój świat. Cząstkę siebie. W jej głowie
krążyło jedno, krótkie zdanie.
On nie wróci.
****
Wysiedli z samochodu Logana wymieniając się komentarzami na
temat swoich dziewczyn. Carlos, jak i
Logan nie byli w zbyt dobrym humorze. Woleli zostać w Polsce, jednak ich praca
im na to nie pozwalała. Zostało im jedynie się do tego przystosować i czekać na
urodziny Kendalla, bo to właśnie wtedy mieli spotkać się całą grupą w Los
Angeles.
Latynos przed wejściem do domu dostrzegł znajomą sylwetkę
opierającą się o płot. Zastanawiał się, skąd ona się tu wzięła? Dość dawno się
nie widzieli.
-Daj mi chwilę, muszę coś sprawdzić.- Logan na jego słowa
jedynie kiwnął głową i wszedł do ich wspólnego mieszkania.
Carlos wycofał się i skierował w stronę wcześniej
dostrzeżonej dziewczyny.
-Co ty tutaj robisz?- Na dźwięk jego głosu jakby ocknęła się
z transu i przeniosła swój wzrok z bliżej nieokreślonego punktu na niego.
-Ciebie też miło widzieć.
- Przejdziesz do sedna sprawy?- Dopiero po wypowiedzeniu
tych słów zdał sobie sprawę, jak chamsko to zabrzmiało. Automatycznie zrobiło
mu się głupio.- Jest jakiś powód, dla którego tutaj przyszłaś?
-Chciałam się pożegnać.- Wydukała. Nie chciała sprawiać mu
jakichkolwiek kłopotów. Jednak mimo wszystko nadal coś do niego czuła i musiała
dać mu znać, że wyjeżdża.
-Jak to, pożegnać?
-Wyprowadzam się.
-Gdzie?
-Hiszpania.- Na jej słowa jedynie kiwnął głową.
-Kiedy wyjeżdżasz?
-Jutro rano mam samolot.- Reach lekko się uśmiechnęła. Nie wiedziała
co powinna zrobić. Automatycznie przejechała dłonią po włosach.- To pa?
Carlos przybliżył się do niej i lekko przytknął swoje usta
do jej. Dopiero po wykonaniu tej czynności zdał sobie sprawę ile może go to
kosztować. Automatycznie się odsunął.
-Przepraszam.- Potrząsnął głową nie do końca zdając sobie
sprawę z tego, co przed chwilą zrobił.- Do zobaczenia.
Ruszył w stronę domu. Tak. Zdecydowanie nie powinien tego
robić. Miał tylko nadzieję, że nikt się nie dowie. Chciał, by to przeszło bez
echa. A tym bardziej, by dziewczyna, którą naprawdę kochał nie musiała przez to
cierpieć. A tego bał się najbardziej.
****
Zatrzymał się, będąc stosunkowo niedaleko swojego domu. Jedna
myśl, która właśnie wpadła mu do głowy i krążyła po umyśle nie pozwoliła mu iść
dalej. On naprawdę zostawił ją tam samą? Właśnie dowiedział się, że zostanie
ojcem i tak po prostu wyszedł z jej domu?
Właśnie. On ojcem? Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Jednak
jak na razie odrzucił od siebie te myśli. Musiał tam do niej wrócić. Poszedł do
niej z zamiarem wspierania jej, a tymczasem stał tam z pewnością, że jego
dziewczyna płacze. Płacze przez niego.
Emma była bardzo słaba emocjonalnie, pomimo tego, że starała
się to ukryć. Udawała pewną siebie dziewczynę, której nic nie potrafi złamać,
jednak James wiedział jaka jest prawda. Jedno niemiłe słowo od jego fanów, jego
Rushers, potrafiło sprawić, by zamknęła się w sobie. Dlatego tak bardzo bał się
ujawnić. Dość długo ukrywał swój związek z Emmą, jednak gdy doszło co do czego
okazało się, że jego zmartwienia były zbędne. Rushers przyjęły Emmę naprawdę
ciepło. Jednak teraz, gdy jego związek wisiał na włosku przez jego zbyt
impulsywną reakcję, to nie miało najmniejszego znaczenia. On po prostu chciał
teraz do niej wrócić. Upewnić się, że wszystko jest w porządku i pokazać, jak
bardzo się cieszy.
A cieszył się.
A Emma nie miała pojęcia, jak bardzo. Po prostu w pierwszym
momencie wystraszył się odpowiedzialności. Najzwyczajniej w świecie od tego
uciekł.
Miał tylko nadzieję, że to go nie skreśliło. Że nie było
jeszcze za późno. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę domu swojej
dziewczyny. Najpierw zwykłym marszem, potem truchtem i ani się nie zorientował,
kiedy biegł w kierunku jej mieszkania.
Chciał jak najszybciej znaleźć się blisko niej.
Był jednak tak zajęty myśleniem o swoim błędzie, że
przechodząc przez ulicę nie zauważył samochodu jadącego w jego kierunku. Bez
możliwości zatrzymania.
Usłyszał jedynie dźwięk
klaksonu. A później? Nic, pustka.
Lepiej byłoby, gdybym pisała tak, jak w tym rozdziale, czy
tak jak to robiłam do tej pory? Wasze zdanie jest dla mnie strasznie ważne,
dlatego proszę, żebyście wyrazili swoją opinię ;)
Nie rozpisuję się. Do następnego.