niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 28.

Weszłam do pokoju, wiedząc, że Adaś depcze mi po piętach.
-Więc mówisz, że Cię tu odwiedził?
Spojrzałam na niego wybita z rytmu.
-Kto mnie odwiedził?
-Twój chłopak. James z tego co się orientuję- Rzucił się na łóżko w ten sam sposób, w jakim zwykł to robić przed swoim wyjazdem. Widząc to nie potrafiłam być poważna. Szeroko się uśmiechnęłam.
-Tak, przyjechał akurat w trakcie świąt. Zaraz po tym jak widziałam się z tobą.
Położyłam się koło niego, patrząc w sufit.
-To bardzo miło z jego strony.  Ja nigdy cię tu nie odwiedziłem.
Od samego początku wiedziałam, że go to gryzie. Domyślałam się, że się o to obwiniał. Nie powinien. Nie odwiedził mnie, ale ja także tego nie zrobiłam. Wina za nie utrzymywanie kontaktów leżała więc po obydwu stronach. A może trochę bardziej po mojej. On w końcu starał się do mnie pisać.
-I dobrze. Samoloty do Holandii pewnie kosztują fortunę.
-Nawet jeśli, to byłoby tego warte. Ale teraz za późno na gdybanie. Ważne, że teraz tu jesteś.
-Zostaję jeszcze pięć dni. Później muszę wracać do siebie.  Szkoła na mnie czeka. Ostatnio zrobiłam sobie od niej przerwę, a przecież mam egzaminy w tym roku.
-Masz tam, no wiesz, przyjaciół?- obrócił się na bok tak, by mnie widzieć.
-W szkole? Nie. Nie potrzebowałam tego, a ludzie nie zwracali na mnie zbytniej uwagi. Wcale nie narzekałam. Tylko po tym jak ogłosiłam, że jestem z Jamesem to zaczęli zwracać aż za bardzo. Chciałam poczekać, aż ten fakt stanie się wiesz, bardziej naturalny.
-Ale nie pomyślałaś o tym, że on prawdopodobnie nigdy się taki nie stanie.
-Trochę mam jednak nadzieję, że tak. Okaże się jak tam wrócę.
W tym momencie usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Chwilę potem ukazała się w nich głowa mojej babci.  Weszła do środka, posyłając Adamowi miły uśmiech, po czym podała mi jakąś książkę.
-Co to jest, babciu?- obejrzałam ją  z każdej ze stron. Była zamknięta na klucz.
-Pamiętnik twojego ojca. Opowiadałam ci o nim.
-Oh- automatycznie straciłam zainteresowanie wszystkim innym. Jeszcze raz przyjrzałam się małej kłódce, która uniemożliwiała otworzenie.
-Próbowaliśmy z Laurą znaleźć klucz, jednak z marnym skutkiem- potarła dłonią kark- myśleliśmy, że może ty wiesz, gdzie on może być. Ten pamiętnik był pisany dla ciebie, słońce. Twój tata zaczął go pisać po twoim urodzeniu.
-Dziękuję, babciu. Możliwe, że domyślam się gdzie jest klucz- posłałam jej uśmiech, nie chcąc pokazać jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie ta wiadomość. Dlaczego nie pokazała mi go wcześniej? Dlaczego mama nigdy o nim nie wspomniała?
-Ja  już wam nie przeszkadzam- cofnęła się i po chwili drzwi się zatrzasnęły.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Wpatrywaliśmy się w pamiętnik w moich rękach, jakby coś miało zaraz z niego wyskoczyć.
To Adaś pierwszy przerwał milczenie:
- Naprawdę domyślasz się, gdzie może być klucz?
-Tak, myślę, że tak- spojrzałam na niego- pamiętasz tą skrzynię, w której były wszystkie stroje, które tata dla mnie kupił?
Kiwnął głową.
-Tak, coś kojarzę. Przebieraliśmy się w nie.
-Tak, właśnie- nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu na wspomnienie siebie w długiej różowej sukni, Adasia w stroju Robin Hooda i mojego taty, który na nas patrzył, gdy wystawialiśmy przed nim różne przedstawienia. Otrząsnęłam się z tych wspomnień, bo było w nich coś smutnego. Być może fakt, że nie miały prawa nigdy więcej się powtórzyć?- w każdym razie ona była zamykana na klucz. Tata mówił, że to tylko moje stroje i nikt nie może mi ich zabrać. Więc miałam swój klucz, z resztą nadal mam.
Automatycznie zaczęłam szukać  kluczy w torebce, po chwili wyciągając ich pęk. Złapałam za odpowiedni klucz i pokazałam mu.
-Jest za duży na tą kłódkę- zauważył bardzo inteligentnie.
-Nie jestem głupia- zaśmiałam się- ale w tej skrzyni jest wisiorek z kluczem, który zawsze mi zakładał. Myślę, że to może być to.
-Masz zamiar to teraz sprawdzać? Nie zrozum mnie źle, ale wiesz przecież, że nigdy nie przepadałem za twoim strychem.
-Wiem, Adaś, wiem. Zrobię tu później- uspokoiłam go, odkładając klucze.
Chłopak odetchnął z ulgą.
-To naprawdę miłe z twojej strony.
-Ale przecież w moim strychu nie ma nic strasznego.
-Złamałem na nim nogę, nie dziw mi się- przekręcił oczami, a ja mimowolnie zachichotałam.
-Tylko i wyłącznie dlatego, że chciałeś zaprezentować mój wcześniejszy upadek.
-Różnica jest taka, że tobie skończyło się na jakimś otarciu, a ja byłem uziemiony przez następne trzy tygodnie.
-To karma. Ze mnie nie powinno się śmiać- szturchnęłam go.
-Wtedy o tym nie wiedziałem. Byłem biednym, nieświadomym jedenastolatkiem.
-Ale równie głupim jak teraz- wyszczerzyłam się, nie potrafiąc się powstrzymać.
-Masz żarty na poziomie drugoklasistki!- Adaś spojrzał na mnie z wyrzutem i uśmiechnął półgębkiem- nic się nie zmieniłaś.
-Wezmę to za komplement.- oświadczyłam, przeciągając się.
-Inaczej to mogłoby się dla mnie źle skończyć, prawda?
-Nie. Prawdopodobnie tylko bym się na ciebie ”obraziła”.
-Czyli nic by się nie zmieniło. Nie oszukujmy się skarbie, nie potrafisz być na mnie zła- uśmiechnął się w sposób, który przypominał mi dlaczego podobał się większości dziewczyn w naszej szkole.
-Doprawdy? Chcesz się przekonać?- założyłam ręce na piersiach.
Cóż, miał rację. Nie potrafiłam być na niego zła.
Kiedyś był jedyną taką osobą.
W ostatnim czasie to się jednak zmieniło.
-Jasne. Ja zawsze.- odpowiedział dokładnie w momencie, w którym z dołu dobiegł nas zadowolony głos mojej kuzynki.
-Sabine, nie zgadniesz kogo ci tu przyprowadziłam! Po prostu padniesz!- mówiła przesadnie słodko, nawet jak na nią.
Zauważyłam szeroki uśmiech na twarzy Adasia. Już się cieszyłam, wyobrażając sobie, jak będzie ją później przedrzeźniał.
-Cóż, myślę, że musimy iść uratować tego nieszczęśnika z jej rąk- westchnął i podniósł się z jękiem.
-A było tak miło- mruknęłam odkładając pamiętnik na szafkę i wychodząc za nim z mojego pokoju.
Zatrzymał się przed schodami i odwrócił w moją stronę, słodko uśmiechając.
-Sabiiii...
-Co?- mruknęłam i podniosłam brwi.
Głos Adasia był nienaturalnie słodki, gdy zamrugał w charakterystyczny sposób i powiedział:
-Tylko spróbuj nie padnąć.
_______________________________________________________
Wreszcie odzyskałam mój laptop i internet. 
Przepraszam, że nie dodałam rozdziału i jednocześnie dziękuję Oli, która zamieściła wcześniejszą informację.
Następny pojawi się za tydzień. 
Tym razem naprawdę jestem tego pewna.

9 komentarzy:

  1. omg, kto to? musiałaś skończyć w takim momencie, prawda? JESTEŚ ZŁA XD
    świetny rozdział, czekam na kolejne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg czy to Carlos? Mam nadzieję że tak. Już nie mogę się doczekać następnego, będę to przeżywać cały tydzień.
    Życzę weny i pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest Los ! Ja to wiem !
    Super rozdział !
    Czekam na nn x .

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!
    Rozdział niesamowity!!
    Bomba po prostu!
    Czy to Carlos przyjechał?
    Mam taką nadzieję.
    Ekstra,ekstra i jeszcze raz ekstra!!!
    Życzę dużo weny i czekam na nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu przerwałaś w takim momencie? :o
    Tak to na 100% jest Carlos awww *-*
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No no super rozdział xD Coś mi mówi że to będzie Carlito albo ktoś inny xD Pisz szybko kolejny , czekam!!!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  7. HEHESZKY TO MUSI BYĆ CARLOS! W ogóle czekam na to co jest w pamiętniku. Podoba mi się ten wątek, no i Adaś>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  8. http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl liczę, że zostawisz ślad. Pozdrawiam, Ciri

    OdpowiedzUsuń
  9. http://bigtimerushna-zawsze.blogspot.com/ ZAPRASZAM <3 P.S Super piszesz

    OdpowiedzUsuń