sobota, 31 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 50!


Wzruszył ramionami.
-Domyśliłem się, że ta teczka jest pod łóżkiem, a pozostałe rysunki zostawiłaś jedynie trochę dalej. Trudno było się na nie nie natknąć.
-Rozumiem… Ale… po prostu ich nie komentuj, dobrze?- Przygryzłam wargę. Chłopak odwrócił się przodem do mnie intensywnie we mnie wpatrując.
-Dlaczego? Są niesamowite.
-Po prostu nie. Ale czekaj.. to ty włożyłeś swój szkic do tej teczki?- Zaczynałam kojarzyć fakty. Wiedziałam, że wyciągnęłam tę kartkę. Nie zostawiłabym jej w niej. Tym bardziej, że na każdej skończonej pracy pisałam datę, a to było rysowane jeszcze podczas mojego pobytu w Polsce. Kilka dni po ich wyjeździe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pozostałe rysunki chłopaków powstawały w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. To dla mnie trochę.. Krępujące.
-Tak.. Miałem ochotę włożyć wszystkie, ale w ostateczności się powstrzymałem. Bo.. w sumie chciałem w ogóle nie mówić ci o tym, że je znalazłem. Jednak to by było nie fair w stosunku do ciebie.
Na jego słowa kiwnęłam lekko głową.
-Dobra.. Wiesz, może lepiej nie kontynuujmy tego tematu. Pokaż mi co mam robić.- Wskazałam na instrument stojący przede mną.
-Jesteś zła? – Carlos lekko przejechał opuszkami palców po mojej szyi, zmuszając mnie do przygryzienia wargi.
-Nie. Możesz mi powiedzieć co i jak?- Dalej brnęłam w temat.  
-Nie dopóki nie będę miał pewności, że wszystko dobrze.
Westchnęłam i na niego spojrzałam. Było mi trochę głupio, musiałam to przyznać. Ale to nie koniec świata.
-Jest w porządku. Po prostu niesamowicie korci mnie, aby zacząć grać.- Każda wymówka jest dobra, prawda? Wydawało mi się, że Carlos to kupił, bo wzdychając odwrócił się w stronę instrumentu.
-Najpierw ogarnij werbel.
Mój wzrok skierowany na niego musiał być naprawdę ciekawy, ponieważ zmarszczył brwi i pośpieszył z wyjaśnieniami:
- Uderzaj w ten bębenek. Na początku jak najwolniej, potem z każdym uderzeniem coraz szybciej.
Wykonałam polecenie chłopaka.
-Nie, nie. To nie tak. – Latynos przykucnął za mną, złapał moje dłonie w swoje jednocześnie stykając swój tors z moim ciałem i powtórzył czynność w identyczny sposób jak ja chwilę wcześniej. Otworzyłam usta z zamiarem odezwania się, jednak chwilę później zrezygnowałam. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Carlos parsknął śmiechem.
-No co?
-Ja zrobiłam dokładnie to samo!- Wyrzuciłam dłonie do góry w geście frustracji.  Jako, że  Carlos nadal trzymał moje ręce, mimowolnie musiał zrobić to samo. Zaśmiał się.
-Wiem, ale zawsze obserwowałem taką naukę w filmach i chciałem tego spróbować. Naprawdę świetne uczucie.
Pokręciłam głową z dezaprobatą. On był jeszcze głupszy niż ja.
-Jesteś jeszcze głupszy niż ja.- Postanowiłam wypowiedzieć moje myśli na głos
-Kłóciłbym się.- Poruszył brwiami.
-Ej…co?- Podniosłam brwi.- Nie gadam z tobą.- Mimo wszystko się zaśmiałam i usiadłam na kanapie, odwracając tyłem do Latynosa. Usłyszałam cichy śmiech chłopaka. Chwilę później, sądząc po odgłosach dochodzących zza moich pleców wstał i skierował się w bliżej nie znanym mi kierunku. Przez jakiś czas nie słyszałam kompletnie nic, więc podskoczyłam czując, że kanapa za mną zapada się pod ciężarem mojego chłopaka. Lekko przytulił mnie od tyłu kładąc głowę na moim odsłoniętym ramieniu. Biorąc pod uwagę moje ostatnie słowa nie zwróciłam na niego uwagi. On próbował dalej. Przejechał nosem po moim policzku. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.
-Co byś powiedziała o poinformowaniu o nas Rushers?- Zapytał jakby.. z nadzieją?
-Myślisz, że się nie domyśliły?- Oparłam się o niego tym samym zmniejszając dystans między nami.
-Domyślanie się to jedna rzecz, oficjalne potwierdzenie-druga. Nie lubię ukrywać przed nimi prawdy.
Coś w tym było.
-Jak masz zamiar to zrobić? Bo raczej nie napiszesz od tak, że jesteśmy razem. To trochę bez sensu.
-Już ja coś wymyślę. I zrobię to jeszcze dzisiaj.- Przez sposób, w jaki to powiedział nawet bez patrzenia na niego mogłam wywnioskować, że się uśmiecha. Właśnie to było powodem mojego uśmiechu. Reakcja w stylu: ’U smile, i smile’.
-Co ci się tak śpieszy?
-Logan już dawno pochwalił się swoim związkiem. A są razem o kilka dni dłużej niż my. Skoro Rushers dobrze przyjęły wiadomość o Karolinie, w naszym wypadku nie będzie żadnego problemu.- Bardziej mnie do siebie przycisnął.
-Skąd taka pewność?- Spojrzałam na niego przez ramię.
-Większość z nich spostrzega Logana jako imprezowicza, mówiąc jednym słowem. Wiesz, laski, alkohol i te sprawy. Nie mam pojęcia czym zasłużył sobie na taką opinię. Ja raczej jestem tym słodkim idiotą.  Bardziej spodziewaliby się związku po mnie. To ja jestem tym romantycznym.
-Wątpię w to.- Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
-Co masz na myśli?- Powiedział niskim, ostrożnym głosem.
-Prawda jest taka, że nie pamiętam czy kiedykolwiek powiedziałeś mi coś miłego.- Poruszyłam brwiami, co musiało być bez sensu. W końcu on nie widział mojej twarzy. Ewentualnie z profilu.
-Naprawdę?
Lekko pokiwałam głową.  To nie miało dla mnie znaczenia, jednak skoro już zaczęłam tę rozmowę,  to musiałam skończyć. Jak mus to mus. Chłopak cicho westchnął.
-Nie wiedziałem, że to tak odbierasz…
-Bo w sumie mi to nie przeszkadza. Tak tylko powiedziałam.- Wzruszyłam ramionami.
-To się zmieni. Zobaczysz.- Pocałował mnie w skroń.
-Ej, nie. Nie miałam tego na myśli.- Odwróciłam się bokiem do niego, by móc go lepiej widzieć. On się uśmiechnął.
-Wiem kochanie, wiem. Ale zasługujesz na to, żeby czuć się wyjątkowo.
-Ale ja już się tak czuję!- Nie chciałam, żeby cokolwiek zmieniał w swoim zachowaniu. Dobrze mi było z takim stanem, jaki towarzyszył mi teraz.
- Cieszę się, mała. Ale pomyśl jak będziesz się czuła, jak faktycznie będę mówił wszystko co myślę.
-Nie zmieniaj nic w swoim zachowaniu.
Carlos się wyszczerzył.
- Świetnie to słyszeć. Nie mam zamiaru.- Po wypowiedzeniu tych słów zrobił minę jakby wpadł na pomysł warty miliona dolarów. Brakowało tylko żaróweczki nad jego głową, która w cudowny sposób by się zaświeciła.
______________________________________________________________________
Rozdział trochę dłuższy niż zwykle. Napisałabym dłuższy, ale mama już nade mną stoi. To irytujące. Wytrzymaliście ze mną już 50 rozdziałów! Dziękuję wam za wszystko!  Za 14.000 wyświetleń, 530 komentarzy, każde miłe słowo skierowane w moją stronę, 28 obserwatorów. Nie wiecie jak bardzo to motywuje! Mam nadzieję, że wytrzymacie ze mną jeszcze trochę ;) Jeszcze raz dziękuję za wszystko. Kocham was.  

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 49.


Staliśmy przed studiem nagraniowym. Przed studiem, w którym oni zazwyczaj nagrywali. Nie rozumiałam, o co mu chodziło. Po co on mnie tu przywiózł?
- Chodź do środka.- Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia.
Po wejściu do budynku rozejrzałam się. Jeszcze nigdy tu nie byłam, a jako taki wygląd mogłam jedynie składać podczas oglądania filmików, które chłopcy wstawiali na Instagrama, Keeka czy Vine. Wnętrze robiło ciekawe pierwsze wrażenie. Było tu bardzo przytulnie. Ciemne kanapy doskonale pasowały do kremowych ścian. Wyglądały też na bardzo wygodne.
-Co chcesz do picia?- Chłopak podszedł do baru i spojrzał na mnie wyczekując odpowiedzi.
-Nie chcę.- Odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
Chłopak przekręcił oczami.
-Pytałem co chcesz, a nie czy chcesz. – Zaakcentował odpowiednie słowa.
- Możesz wziąć wodę.- Dałam za wygraną i obserwowałam Latynosa. Wziął z mini barku dwie wody, a następnie ponownie podał mi rękę kierując się w stronę jednego z pokoi na dość długim korytarzu. Lekko otworzył drzwi i ruchem ręki kazał mi wejść pierwszej. Zrobiłam to i szeroko otworzyłam oczy. W tym pokoju było kilkanaście, jak nie więcej instrumentów! Powoli zaczynałam rozumieć o czym mówił mój chłopak.
-Obiecałem ci, że nauczę cię grać na perkusji. Dzisiaj mam zamiar trochę cię do tego przygotować. Pokazać o co w tym chodzi.
Wyszczerzyłam się. Pamiętał! Pociągnęłam go lekko za rękę, chcąc zbliżyć się do instrumentu, jednak Carlos skutecznie mi to uniemożliwił. Przyciągnął mnie do siebie i położył dłonie na moich biodrach. Cmoknął mnie w nos, na co nie sposób było się nie zarumienić. Zawsze tak reagowałam, a on doskonale o tym wiedział.
-Może najpierw pokażesz mi tę twoją teczkę?
Westchnęłam.
-Ale tam nie ma czego oglądać, Carlos.
-To tym bardzie możesz mi to pokazać.- Uśmiechnął się i już chwilę później siedziałam koło niego na kanapie.
-Dlaczego aż tak bardzo ci na tym zależy?
-Nie mam pojęcia.- Uśmiechnął się.- Po prostu chcę wiedzieć o tobie jak najwięcej, a to jest tym, co lubisz robić. Zależy mi na tym, żeby zobaczyć co ci siedzi w głowie podczas rysowania, rozumiesz.
-To są tylko szkice. Nic wielkiego.
-Zaraz zobaczymy.- Przejął ode mnie teczkę i jednym ruchem zdjął z niej gumkę. Wyciągnął niemały plik kartek i zaczął powoli je przeglądać. Każdą oglądał dokładnie, jakby były czymś nadzwyczaj cennym. Czułam się dziwnie, nikt oprócz Karoli nie przeglądał wcześniej zawartości tej teczki. Było tam wszystko; od zwierząt, przedmiotów, przez krajobrazy, na przyjaciołach i idolach kończąc.  Mimo wszystko jednak zdziwiłam się, gdy zobaczyłam podobiznę śpiącego Carlosa na jednej z kartek. Szkice z nim w roli głównej starałam się wczoraj odkładać. Ten jeden musiał mi się najwyraźniej zapodziać. Czekałam na reakcje Latynosa, ten jednak jedynie się wyszczerzył. Cieszyłam się, że tego nie skomentował. Samo przeglądanie trochę mu zajęło. Podczas tej czynności ja siedziałam i nie miałam pojęcia co zrobić. Zauważalnie odetchnęłam z ulgą, kiedy już odłożył cały plik kartek na kanapę koło nas.
-One są niesamowite, mała. – Powstrzymałam się od złośliwego komentarza, na temat owej ‘’małej’’.
-Dziękuję, ale nie wydaje mi się.- Mimo wszystko delikatnie się uśmiechnęłam.
-Masz talent..- Mocno mnie przytulił. Automatycznie się w niego wtuliłam.
-Nie, nie mam. Czy możemy zając się tą perkusją?
-Wedle życzenia. – Odsunęłam się od niego niczym oparzona i chwilę później znalazłam przy perkusji. Carlos się zaśmiał.
-Nie spodziewałem się aż takiego entuzjazmu z twojej strony.
-A jednak. Możesz mi już powiedzieć co i jak? – Zawsze należałam do osób niecierpliwych, tym bardziej, jeśli zależało mi na czymś tak bardzo jak teraz.
-A nie chcesz się może napić?- Przysunął sobie stołek koło mnie.
-Nie dziękuję. Chciałabym tylko, żebyś powiedział mi co mam robić.
-A mogę przed tym zadać ci jeszcze jedno pytanie?
-Jeśli zaraz po tym zaczniemy to tak, byleby szybko.- Wyszczerzyłam się.
-Dlaczego zostawiłaś najciekawsze szkice w pokoju?
Uśmiech automatycznie zszedł z mojej twarzy.
-Jak je znalazłeś?
Co tu dużo mówić. Jak się podoba?  Kolejny pojawi się w sobotę i to będzie ostatni raz, kiedy notki pojawiają się tak regularnie. Do napisania ;)


~MyheroisLogan - Nie wróciłaś ._. Czekałam na Ciebie!

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 48.


-Weź mi tylko powiedz.. Jak to się stało?- Rzuciłam Karolinę popcornem. Oglądaliśmy kolejny film z rzędu. Wcześniej jakoś uniknęła tego tematu.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz.- Wyszczerzyła się. Z jednej strony nie lubiłam rozmawiać o takich rzeczach. Mój tata miał wyrobione zdanie na ten temat i od dziecka wpajał go mi i mojemu bratu. Z drugiej zaś strony, co ma zdanie taty do rozmawiania z przyjaciółkami? Raczej nic.
-Nie denerwuj mnie, bo dowiem się tak czy siak. Zawsze mam jeszcze Logana.- Poruszyłam brwiami.
-Nie, nie masz. No a jak się mogło stać? Filmów nie oglądasz?
-Oglądam filmy, ale zdecydowanie nie takie. Od wczoraj mam uraz.
-Święta się znalazła.- Na jej słowa się wyszczerzyłam.
-Po wczorajszym wieczorze o tobie nie mogę tego powiedzieć.
Policzki mojej przyjaciółki stały się czerwone. Włożyła twarz w poduszkę i wymamrotała ledwo zrozumiale:
-Było aż tak źle?
-Tak, było. Bo wiesz, ja to ja, ale skoro nawet Carlos poruszył ten temat? Coś w tym musi być.
-On jest tak samo wredny jak ty.- Przekręciła oczami.- A co do twojego pytania, to jak wróciliśmy z kina było tak cicho, wszyscy spali.. Jakoś tak samo wyszło.- Oparła łokcie na poduszce, która leżała na jej kolanach i włożyła ręce pod brodę.
-Myślałaś o tym wcześniej?- Położyłam się na brzuchu podpierając łokciami. Patrzyłam na Karolę.
-Nie. To znaczy.. Nie tak na poważnie, rozumiesz.
-Ale nie żałujesz, nie?
Obserwowałam, jak Czarna próbowała się nie uśmiechnąć. Nie wychodziło jej.
-Nie.
-A teraz poproszę jakieś szczegóły.
Ona już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, jednak przeszkodziło jej w tym otwieranie drzwi wejściowych. Kiedy ja zdziwiona wyciągałam telefon, by sprawdzić która godzina, Carlos nie zajmując sobie głowy ściągnięciem butów, wszedł do pokoju i przerzucił mnie sobie przez ramię. Pisnęłam.
-Porywam ją.- Podszedł do drzwi i lekko się schylił.- Weź buty.
Spełniłam jego polecenie, a on bez słowa wyszedł z domu. Bicie go po plecach i wyzywanie nic nie dało, jedynie bawiło chłopaka, więc po chwili dałam sobie spokój. Odetchnęłam z ulgą, kiedy posadził mnie na przednim siedzeniu swojego samochodu.
-Idioto!- Lekko uderzyłam go w brzuch, wywołując u niego śmiech.
-Ała?- Lekko musnął moje usta i wsiadł z drugiej strony od razu odpalając silnik i ruszając. Dopiero wtedy ubrałam buty, które wcale nie pasowały do mojego dzisiejszego stroju. Musiałam to przeżyć. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał 18:20.
-Gdzie jedziemy?
-Nie powiem ci.- Zaśmiał się, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-A po co jedziemy?
-Powiem tylko, że kiedyś ci coś obiecałem. Tylko dotrzymuję słowa.
-O czym ty mówisz?- Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie przypominałam sobie nic takiego.
-Zobaczysz, jak już dojedziemy. Ale nie ma nic za darmo.- Wyszczerzył się.
-Czy ja mogę wiedzieć, o co ci chodzi?- Coraz bardziej niczego nie rozumiałam i to stawało się irytujące.
Stanęliśmy na światłach. Latynos wykorzystał okazję i sięgnął po coś do schowka, już chwilę później wyciągając teczkę. Moją teczkę. Otworzyłam ją tak dla upewnienia i faktycznie, w środku były moje rysunki.
-Jak ona się tu znalazła? – Spojrzałam na Carlosa, któremu światło zmieniło się na zielone. Uśmiechnął się.
-Magia, skarbie. Magia.
-A w smerfy też wierzysz?- Przekręciłam oczami.- Kiedy ją wziąłeś?
-Ja je kiedyś znajdę.- Poruszał brwiami.- Rano. To nie było trudne. Ale nie martw się, nie przeglądałem. Wolę, żebyś sama mi je pokazała.
-A jeśli nie pokażę?
-Pokażesz.- Zatrzymał się i posłał mi swój firmowy uśmiech. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się. Czekało mnie niemałe zdziwienie. To było ostatnią rzeczą, o której pomyślałam.
_________________________________________________________________________
Wiem, że nie pamiętacie co jej obiecał. :P Ale zgadujcie, z chęcią poczytam co wam chodzi po głowach.
Jest nowy szablon bloga. Jak wam się podoba? W tym momencie chciałam podziękować Karoli, za to, że chciało jej się zająć trochę czasu na tego bloga i nie śmiać z mojego hasła. Tak jak za pierwszym razem.
No nic.. Zapraszam do komentowania, to motywuje. :D
Następny w Poniedziałek.

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 47.


                                                          *Carlos*

Ostrożnie wyswobodziłem się spod Sabi, próbując jej nie obudzić. Udało mi się, dziewczyna mruknęła i wtuliła się w poduszkę. Uśmiechnąłem się na ten widok. Ona była taka słodka.  Wyciągnąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie od razu za wczasu zapisując go jako nową tapetę. Jeszcze raz na nią spojrzałem i wyszedłem z pokoju kierując się a dół. W kuchni czekał na mnie siedzący przy stoliku Logan. Zrobiłem sobie kawę i siadając naprzeciwko Hendersona utkwiłem w nim wzrok. On przez chwilę sam się na mnie patrzył, długo jednak nie wytrzymał. Parsknął śmiechem.
-O co ci chodzi?
Udałem zdziwionego.
-Mi? Nie mam pojęcia o czym mówisz.
Logan przekręcił oczami.
-Ciesz się, że jestem w dobrym humorze, stary.- Tylko czekałem na podobną wzmiankę.
-A co się takiego stało? Przecież byliście z Karoliną jedynie w kinie.- Poruszałem brwiami.
-A więc o to ci chodzi!- Klasnął w dłonie i nie potrafił powstrzymać łobuzerskiego uśmiechu. Parsknąłem śmiechem.- Skąd o tym wiesz?
-Mam pokój koło ciebie. Ta noc nie należała do najciekawszych. – Skrzywiłem się. Dość długo nie umiałem zasnąć. Kiedyś mu się odpłacę.
-Dla kogo nie należała, dla tego nie należała.- Wyszczerzył się.
-Weź się może lepiej nawet nie wypowiadaj, co?
-Zazdrościsz, hmmm? – Uśmiech nie schodził z jego ust.
-Karoliny? Nie, wybacz, raczej nie. – Wzruszyłem ramionami.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi.
-Nie, wcale nie. Taki cwany, bo pierwszy raz od dwóch lat się z kimś przespał. – Przekręciłem oczami.
-Taki zazdrosny, bo jak na razie nie ma na to szansy. – Cwaniacko sie uśmiechnął.
-Taki niezadowolony, bo nie mogłem spać w nocy. – Sprostowałem.
Logan nie zdążył odpowiedzieć, bo do kuchni weszła zaspana Karola. Miała na sobie koszulkę Hendersona. Usiadła na jego kolanach, a on jak zawsze objął ją w talii.
-Jak się spało?- Zagadnąłem i obserwowałem, jak policzki mojej przyjaciółki robią się czerwone.
-Oh.. Wiesz.. Naprawdę świetnie.
-Słyszałem.- Dziewczyna zrobiła wielkie oczy. Machnęła ręką.
-Powtórz. Chyba nie zrozumiałam.
-Słyszałem, że świetnie spałaś. Co w tym jest do rozumienia? A, właśnie. Życzę powodzenia. Zostajesz na cały dzień z Sabi, a ona też słyszała twój.. sen.– Uśmiechnąłem się. Tak. Lubiłem pogrążać i dobijać moich przyjaciół.
-Logan..- Przeciągnęła samogłoski w jego imieniu.
-Tak skarbie, mógłbym zabrać cię na plan. I nie, nie zrobię tego. I tak, ja ciebie też.- Wyprzedził jej pytania. Patrząc na jej minę nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
-Dlaczego?
- Nie ma tak dobrze.- Zaśmiał się.- Z doświadczenia wiem, że mnie też wezmą pod obstrzał.
-Przygotuj się na to psychicznie, bo na pytaniu ‘’Jak było?’’ się nie skończy.- Zaśmiałem się i wstałem od stolika.- Idę zobaczyć co u Sabi.- Rzuciłem na odchodne i już po chwili wchodziłem po schodach na górę. Otworzyłem drzwi, a mój wzrok w jednej chwili spoczął na łóżku. Sabi nadal spała. Wyciągnąłem z szafy jakieś ciuchy i poszedłem ubrać się w coś nadającego się do pracy na planie. Nie lubiłem się tam przebierać. Ubranie się nie zajęło mi dużej ilości czasu. Dość szybko wszedłem do pokoju, zastając tam budzącą się blondynkę.  Położyłem się koło niej i musnąłem ustami jej ramię.
-Dzień dobry kochanie..- Zatopiłem twarz w jej włosach.
-Hej.. Która godzina?
Odruchowo zerknąłem na zegarek.
-8:30. Za piętnaście minut wychodzę. A jak wrócę, to na moim biurku ma czekać twoja teczka, albo inaczej porozmawiamy.
-Czy ty mi grozisz?- Zmrużyła oczy.
-Skądże Sabinko.- Wyszczerzyłem się.
-On mi grozi!- Sapnęła z niedowierzaniem. Zaśmiałem się i przyciągnąłem ją do siebie, całując.
Włożyłem ręce pod jej nogi i plecy, po czym wyszedłem z pokoju nie przestając całować. Zszedłem po schodach i zatrzymałem się dopiero przy drzwiach. Wtedy się od niej oderwałem i ostrożnie postawiłem na ziemi. Moja dziewczyna zachichotała.
-Idiota.
-Za to mnie kochasz.- Cmoknąłem ją w nos.
-Weź już idź. – Mruknęła. Spełniłem jej polecenie. Przed wyjściem z domu usłyszałem jeszcze celowo przesłodzony głos Sabi:
-Witam cię Karolinko w tym jakże pięknym dniu! Jak ci się spało? Bo mi źle. Zgadnij dlaczego!
Pokręciłem głową z dezaprobatą. Ona jest tak samo wredna jak ja.
_____________________________________________________________________
dziękuję za wszystkie linki do szabloniarni. Spróbuję gdzieś się zgłosić :D
Bardzo dziękuję za łącznie 500 komentarzy! Jesteście niesamowici!
I witam dwie nowe czytelniczki :D Miło was widzieć!
Następny postaram się dodać w środę. Do napisania.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 46.


Już miałam złapać za klamkę i udać się do ‘mojego’ królestwa, jednak coś mnie powstrzymało. W głowie miałam dzisiejsze słowa Szymona. Odbiłam się od drzwi i po cichu, nie chcąc przeszkadzać Karoli, skierowałam się w stronę pokoju Carlosa. Lekko uchyliłam drzwi. W środku było ciemno. Najciszej jak umiałam podeszłam do łóżka Latynosa i ostrożnie koło niego położyłam.  Próbowałam go nie obudzić, ale jak zwykle mi nie wyszło. A może to on miał taki lekki sen? Chłopak spojrzał na mnie nieprzytomnie, chwilę później jednak delikatnie się uśmiechnął. Założył kołdrę na moje ciało, przy okazji przyciągając mnie bliżej siebie mocno przytulając. Musnęłam ustami jego policzek i położyłam głowę na jego nagim torsie. Do tego jednak byłam przyzwyczajona. Carlos zawsze spał w bokserkach. Nie żebym narzekała, czy coś. Było na co popatrzeć. Mój chłopak przejechał opuszkami palców po moim ramieniu, przyczyniając się do miłego dreszczu, który przebiegł po moich plecach. Nie pytając o powód mojej obecności odchylił moją głowę w swoją stronę i delikatnie pocałował, już chwilę później pozwalając mojej głowie wrócić na jego tors.
-Która godzina?
-Około dwudziestej trzeciej.- Podobnie do niego wyszeptałam.
-Jak było u brata?
-Całkiem nieźle.- Opuszkami palców zaczęłam rysować różne wzorki na jego brzuchu. Poczułam jak głęboko wciąga powietrze.
-Polubił mnie?
-Tak.. Jestem pewna, że tak.
-A pokażesz mi jakieś swoje rysunki?- Przez sposób, jakim to powiedział wyczułam, że się uśmiecha. Zachichotałam.
-Może kiedyś.
-Sam je znajdę..
-Będziesz grzebał w moich rzeczach?
-Znajdę inny sposób, skarbie.
-Pomarzyć możesz.. Nie jesteś śpiący? Obudziłam Cię, przepraszam.
-To nic.. i tak chciałem dzisiaj z tobą porozmawiać.
-O czym?- Zaciekawiona na niego spojrzałam.
-Już o niczym. Wyprzedziłaś mnie.
-Nie rozumiem.- Jakby na potwierdzenie swoich słów pokiwałam przecząco głową.
-Sama tu przyszłaś.
Chwilę myślałam nad jego słowami. Trochę zajęło mi ogarnięcie sensu tej wypowiedzi.
-Och.. – Zarumieniłam się.
-Jeśli myślisz, że w ciemności nie widać twoich czerwonych policzków, to się mylisz.- Słodko się uśmiechnął. Cicho się zaśmiałam i w niego wtuliłam.
-Carlos?- Zaczęłam niepewnie.
-Hmm?- Mocniej mnie do siebie przycisnął na znak, że słucha.
-Obiecaj mi, że ten wyjazd niczego nie zmieni.. Że moja szkoła nas nie poróżni..- Spojrzałam w jego czekoladowe oczy, szybko jednak spuściłam wzrok na ręce, które zaprzestały wycieczek po skórze Latynosa. On najwyraźniej nie spodziewał się po mnie takich słów, bo dość długo się nie odzywał. A ja czekałam. Na jakiekolwiek zapewnienie z jego strony. Chłopak wziął moją brodę między palec wskazujący, a kciuk i delikatnie podniósł moją głowę na wysokość swoich oczu. Delikatnie się uśmiechnął.
-Obiecuję.
Odetchnęłam, delikatnie musnęłam jego usta i wtuliłam się w tors Latynosa.
-Co dzisiaj robiliście?- Wyszeptałam nie chcąc psuć nastroju, który zapanował między nami.
-Karolina i Logan poszli do kina, a ja z resztą obijałem się przed telewizorem. Dzień jak co dzień. Ja nie pytam, bo wiem.- Delikatnie się uśmiechnął.
-Na którą jutro musicie iść do studia?
-Dziewiątą, do osiemnastej.. Co masz zamiar robić w tym czasie? Wiesz, z chęcią zabiorę cię ze sobą.- Jeździł ręką po moich plecach. To niesamowicie uspokajało.
-Nie jutro, mam zamiar wyskoczyć gdzieś z Karolą i wypytać o parę rzeczy.
W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche mruknięcie. Spojrzałam na niego.
-Nie męczę cię.. Dobranoc.
-Dobranoc, księżniczko.- Lekko cmoknął mnie w czoło. Długo nie musiałam czekać, by zmorzył mnie sen.

______________________________________________________________________
Chyba pierwszy raz zakończyłam.. normalnie. Trochę dziwne, nie powiem.
Jako, że przy ostatnim rozdziale było niewiele komentarzy zapytam jeszcze raz: Znacie jakieś fajne szablonarnie?

MyheroisLogan : Twój komentarz (komentarze) był Tolkastyczny, czy coś. Nie nic xD

Wiem, że ten rozdział jest nudny, ale kompletnie nie wiedziałam co napisać, a nie chciałam przenosić do rana. Więc tak jakoś.. wyszło to. ;) Następny w piątek ;)
Komentujcie. To motywuje :D

Dopisek ode mnie: coś zepsułam, nie wiem co, spróbuję naprawić.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 45.


Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Z takich rzeczy nie będę ci się spowiadać, nie sądzisz?
-To znaczy tak?- brnął dalej.
-To znaczy, że ci nie powiem.- Ucięłam. Mogłam się domyślić, że to właśnie w tą stronę prowadzi ta rozmowa.
-Zabezpieczacie się chociaż?
-Mogłabyś podać mi poduszkę? Tą, która leży za tobą.- Zwróciłam się do rozbawionej sytuacją Mel. Bez problemu spełniła moją prośbę. Kiedy już miałam ją w swoich rękach odwróciłam się w stronę Szymona i lekko zamachnęłam. Chłopak próbował odskoczyć w bok, co równało się z bolesnym spotkaniem z podłogą. Niekontrolowanie wybuchnęłam śmiechem.  On jedynie jęknął.
-Masz zamiar zapytać o coś jeszcze?- Zagadnęłam jak się podnosił.
-Nie.. Chyba sobie podaruję.- Burknął.
Zwycięsko się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że tak będzie.
Ponownie zagłębiliśmy się w rozmowie, jednak już bez niespodzianek. Czas płynął, a my wydawaliśmy się nie zwracać na niego czasu. Wydawało nam się, że jest wczesna godzina. Jednak po spojrzeniu na zegarek czekało mnie zaskoczenie.
-Szymon? Zawiózłbyś mnie do domu?
-Co? Już? Jest przecież dopiero- W tym momencie spojrzał na zegarek.- 21? Kiedy to zleciało?- Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie wiem. Ale musiałabym się zbierać. Dziwne, że nikt nie dzwoni.- Zerknęłam na telefon.
-Nie chcą przeszkadzać tobie i twojemu przewspaniałemu braciszkowi. To tyle.
-Jaki skromny. –Przekręciłam oczami.- To zawieziesz mnie?
-Jasne. Zbieraj się młoda.- Wstał i przejechał dłonią po moich włosach, przy okazji niszcząc mi fryzurę. Uwielbiał to robić. Wyszłam z domu wcześniej żegnając się z Mel. Wsiedliśmy do samochodu mojego brata, a chwilę później można było słyszeć dźwięk silnika. Jechaliśmy w ciszy. Godzinka drogi minęła zaskakująco szybko. Odpięłam pasy i już chciałam wyjść, jednak ręka brata mnie powstrzymała. Spojrzałam na niego, a on włożył mi w rękę pudełko. Dokładnie je obejrzałam. Czerwone pudełeczko w kształcie serduszka. Wyszczerzyłam się i je otworzyłam. Tak jak myślałam. Zamierzał się jej oświadczyć!
-Myślałem o Paryżu... Mel zawsze chciała lecieć do Francji. – Delikatnie się uśmiechnął- Co myślisz?
-Wspaniale! Powodzenia braciszku.- Mocno go przytuliłam. Chłopak odwzajemnił uścisk.
-Dzięki młoda.. Dam ci znać jak wyszło, okey?
-Pewnie. Czekam na wiadomości.- Cmoknęłam go w policzek, po czym wyszłam z jego auta. Ruszyłam w stronę domu, a za sobą usłyszałam odgłos odjeżdżającego samochodu. Nie odwracając się weszłam do środka , ściągnęłam buty i po cichu skierowałam się w stronę mojego dotychczasowego pokoju. Mimo dobrych chęci Szymon zmusił mnie do dłuższego myślenia. Byłam dobrze nastawiona do tego wyjazdu, w końcu coś byśmy wymyślili. Nie było innego wyjścia. Teraz zaczynałam coraz bardziej w to wątpić. Usiadłam przy biurku, wzięłam ołówek i zaczęłam szkicować. Literka po literce wypływała spod mojego ołówka tworząc napis. Dwa słowa, w które tak bardzo chciałam teraz uwierzyć. Dwa słowa, które w pewnym sensie dawały jakąś nadzieję. Tego właśnie teraz potrzebowałam.  Spojrzałam na kartkę przede mną i przejechałam po niej opuszkami palców. 9 liter. ‘’ Be Alright’’.
Wstałam i wyciągnęłam spod łóżka dość grubą teczkę.  Zaczęłam przeglądać wszystkie rysunki, wszystko co kiedyś stworzyłam pod wpływem chwili. Przeglądając odkładałam na bok te, które chciałam pozostawić dla siebie. Które miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Te pozostałe, na przykład rysunki przyjaciół, czy rozmaite napisy ponownie wkładałam do teczki. Odłożone dawałam luzem pod łóżko. Postanowiłam, że jutro znajdę im bezpieczniejsze miejsce przetrzymania. Dzisiaj nie miałam na to siły. Postanowiłam iść spać.  Rano w końcu trzeba było wstać. Wzięłam piżamę i ruszyłam w stronę łazienki, która była na korytarzu. Swojej w pokoju nie miałam. Szybko się przebrałam i z zamiarem powrotu do pokoju wyszłam z pomieszczenia. Podeszłam do drzwi i już miałam złapać za klamkę, jednak coś mnie powstrzymało. Usłyszałam bardzo.. ciekawe odgłosy dobiegające z pokoju Karoli. Przekręciłam oczami. To będzie ciekawa noc. I wydaje mi się, że nie tylko dla mnie.
___________________________________________________________________________
Napisałam!  Jak się podoba? ;)
Po pierwsze: Co powiecie o nowym wyglądzie bloga? Mogłybyście podać mi jakieś fajne szablonarnie?
po drugie: Dziękuję za każdy komentarz. To motywuje.
Po trzecie: Dokładnie wczoraj minął rok, odkąd zaczęłam gdzieś tam w zeszycie coś pisać. I tak wyszło z tego to opowiadanie ;) dlatego Sto lat dla mnie!
Po czwarte i ostatnie: Karolinko, proszę, przed dodaniem komentarza przeczytaj rozdział, nie martw się, nikt cię nie ubiegnie xD

Następny w niedzielę ;)

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 44.


Szymon spojrzał na przedmiot zainteresowania latynosa. Mimowolnie się uśmiechnął.
-Moja siostrzyczka nie jest aż takim beztalenciem na jakiego wygląda.
Wzięłam do ręki paczkę chusteczek, która leżała na brzegu mojej torebki i rzuciłam w jego stronę. Los mi sprzyjał, więc bez problemu trafiłam go w twarz. Zaskoczony na mnie spojrzał, lecz gdy zdał sobie sprawę z tego, co powiedział, uśmiechnął się. Wolałam jednak, żeby Carlos o tym nie wiedział. Lubiłam czasem złapać za ołówek, a mój brat perfidnie to wykorzystywał. Już kilka moich szkiców wisiało w jego domu.  W sumie mu się nie dziwiłam, sama często wykorzystywałam swoje nazwisko. Lubiłam chodzić na mecze, co może nie było typowe dla mojej płci, jednak coraz częściej spotykane.
-Nie mówiłaś, że rysujesz.- Carlos uważnie mi się przyglądał.
-Mówiłam, to ty mnie nie słuchałeś.- Wybrnęłam i pokazałam mu język. Nie lubiłam rozmawiać o sobie, byłam raczej skryta.
-Nie, tego mi nie zarzucisz. Przyznaj się, kiedy mi o tym wspomniałaś?
-Możliwe, że napomknęłam coś o tym przy naszym pierwszym spotkaniu.- Zaśmiałam się.
-Małpa.. Musimy porozmawiać.- Wyszczerzył się. Te słowa zawsze mnie przerażały, tym razem nie było inaczej mimo tego, że wiedziałam o co mu chodzi. Miałam tylko nadzieję, że nie będę musiała wyciągać mojej teczki, którą tak usilnie starałam się ukryć przed domownikami. Chciałam zmienić temat. Z pomocą przyszła mi tarcza zegarowa.
- Ty nie powinieneś zbierać się do pracy?
Chłopak odruchowo zerknął na zegarek. Później jego wzrok spoczął na mnie.
-Wracasz ze mną?
Ja z kolei spojrzałam na Szymona. Od razu wiedział, o co mi chodzi. Uśmiechnął się.
-Odwiozę ją.
Carlos kiwnął głową i się podniósł. Nasza trójka automatycznie zrobiła to samo. Kiedy już byliśmy przy drzwiach, Latynos pożegnał się z Szymonem i Mel. Otworzył drzwi, odwrócił się i lekko musnął swoimi ustami moje. Delikatnie się uśmiechnęłam i czekałam, aż Carlos wyjdzie z terenu zamieszkanego przez Szymona i odjedzie swoim srebrnym samochodem. Dopiero wtedy wróciłam do pary siedzącej na kanapie. Zajęłam miejsce naprzeciwko nich i napiłam się zrobionej przez mojego brata kawy. O dziwo była pitna. Chłopak mi się przyglądał, wiedziałam, że zaraz zacznie pytać. Nie pomyliłam się.
-Od kiedy jesteście razem?
Podniosłam brwi.
-Niedługo. Dosłownie kilka dni. Trzy? Tak. Dokładnie.- Pokiwałam głową jak na potwierdzenie moich słów.
-A ile się znacie?
-Od początku wakacji.
-Niedługo. On jest z tego zespołu, Big Time Rush, prawda?- Nie ustępował z pytaniami.
-Tak, dokładnie. Grali wtedy u taty. Tak się poznaliśmy. Dlaczego pytasz?- Teraz to ja uważnie mu się przyglądałam.
-Tak jakoś..- Wzruszył ramionami. Nie uwierzyłam mu. On nigdy nie robił czegoś bez wyraźnego powodu. Jednak wolałam nie wnikać, tylko na marne straciłabym czas. On i tak by mi nie powiedział.
-Mieszkasz z nim?- Szymon kontynuował wypytywanie.
-Z nim, trzema przyjaciółmi, Karolą i dziewczyną Jamesa.- Wyliczyłam wszystkich po kolei.
-Został ci jeszcze jeden rok nauki, prawda? Kiedy wracasz do Polski?
-W piątek mam samolot.
-A co potem?
Zmarszczyłam brwi.
-Co potem z czym?
-Z tobą i Carlosem.- Przekręcił oczami.
-Nie mam pojęcia.- Odpowiedziałam całkiem szczerze. Na ten temat jeszcze nie rozmawialiśmy.
-Wiesz, że to nie ma prawa się udać?- Zapytał o to naprawdę bardzo ostrożnie.
-Nie wiem. To na pewno będzie trudne, ale warto spróbować. Tak myślę.- Wzruszyłam ramionami.
-Jestem ciekawy po jakim czasie ci się to znudzi.
-Co masz na myśli?- Odruchowo przygryzłam wargę.
-Wiem na własnym przykładzie, że to nie jest takie łatwe, na jakie może wyglądać. Tym bardziej, jeśli przyzwyczaiłaś się do obecności drugiej osoby. Myślisz, że dlaczego biorę Mel na każdy mecz?- Cmoknął swoją dziewczynę w policzek. Ona się uśmiechnęła.
-Bo nie potrafisz ugotować normalnej jajecznicy?- Zasugerowałam. W moją stronę poleciała poduszka.
-Dobra, dobra. Powiedz mi.. Macie pokój razem?- Cwaniacko się uśmiechnął.
-Nie.. Dlaczego pytasz?- Zapytałam ostrożnie.
-Bo tak chodzi mi po głowie pytanie.. Powiedz mi.. Śpicie ze sobą? Tak, wiesz.. że śpicie?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Kto jak kto, ale od niego nie spodziewałam się takiego pytania.
__________________________________________________________________________

Wyrobiłam się! Nie było to łatwe, patrząc na fakt, że miałam komputer jakieś 15 minut dziennie, ale dałam radę! Nie rozpisuję się, czas mnie goni. Następny we wtorek.