poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 65.


 *Samolot do Los  Angeles*

Jeszcze żaden lot nie dłużył jej się tak bardzo. Nie potrafiła się na niczym skupić.
Od telefonu Kendalla minęło około 12 godzin, a ona nadal nie wiedziała co się dzieje.
Rodzice pozwolili jej wyjechać tylko pod warunkiem, że wróciłaby w niedzielę. Biorąc to pod uwagę, miała 5 dni. I nie uśmiechało jej się to. W głębi duszy miała nadzieję, że James wyjdzie do tego czasu ze szpitala. Chciała, by to nie było nic poważnego. A najgorsze było to myślenie. Jedynymi osobami, który mogłyby odciągnąć ją od tych myśli byli jej przyjaciele, którzy jak na złość nie odbierali telefonów. Nawet Carlos nadal milczał. O niego też się martwiła. Jej chłopak zawsze starał się odbierać.  A kiedy nie miał takiej możliwości, odpisywałby, chociaż w pewnym sensie dałby jej znać, że wszystko jest w porządku. A tymczasem nie miała z nim kontaktu przez jakąś dobę, w domu też go nie było. Biorąc pod uwagę strefy czasowe, nie było go w domu przez całą noc. Jakby rozpłynął się w powietrzu.
Nagle poczuła ukłucie w bok.
-Przestań o tym myśleć.- Karolina miała podgrążone oczy. Ona podobnie do swojej przyjaciółki także nie spała tej nocy.
-Łatwo powiedzieć.
-Jestem w tej samej sytuacji co ty, więc wiem jak jest trudno. A jednak jakoś daję radę.
-Jak?- Blondynka wbiła się w fotel. Nie potrafiła tak po prostu przestać myśleć o tym wszystkim.
-Po prostu nie daję, by myśli ‘’Co by było gdyby…?’’ zwaliły mi się na głowę. Ty też spróbuj. Masz.- Czarna pochyliła się i po chwili z torby podręcznej wyjęła jakąś gazetę.- Poczytaj. Zajmij się czymś innym.
Sabina spojrzała na gazetkę.
-Bravo?- Zachichotała. Miały po dziewiętnaście lat, a jej przyjaciółka nadal lubiła czytać gazetki właśnie w stylu bravo. Była do tego przyzwyczajona, owszem i to było nawet fajne. Dzięki temu mogła robić przy niej najdziwniejsze, najbardziej dziecinne rzeczy i miała pewność, że Karola nie pomyśli sobie o niej nic złego. I w jej wypadku było podobnie, po prostu nie potrafiła źle myśleć o swojej najlepszej przyjaciółce. Poznały się w bardzo ciekawy sposób, na jednej z dyskotek szkolnych. Od początku ich znajomość nie była do końca normalna. Po prostu śmiały się z DJ’a, którego angielski… był na bardzo niskim poziomie. A teraz, gdy od tego wydarzenia minęło jakieś siedem lat, nadal nie potrafiły powstrzymać się od złośliwych komentarzy. Nadal często spotykały tego chłopaka i uwielbiały z nim rozmawiać. Bo to od niego tak naprawdę wszystko się zaczęło, cała ich przygoda.
-Sabina? Sabina!- Zdezorientowana spojrzała na swoją przyjaciółkę, której oczy zdawały się rzucać piorunami.- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Przepraszam, odpłynęłam.- Sabina posłała jej jeden z tych niewinnych uśmiechów, które zawsze potrafiły ją udobruchać.- Co mówiłaś?
-Mówiłam, że czasem fajnie poczytać te wszystkie bzdury.- Przekręciła oczami.
Blondynka zostawiła tą wypowiedź bez komentarza. Wzięła gazetkę w ręce i zaczęła czytać kolejne artykuły. Robert Pattinson myśli o powrocie do Kristen, Zayn Malik ma nowego psa, Justin Bieber ciężko pracuje nad nową muzyką i… czekaj, co? Sabina na dłuższą chwilę zawiesiła wzrok na jednym ze zdjęć. 
Nagłówek brzmiał: ‘’Czyżby zdrada?’’
A ten chłopak na zdjęciu… Nie. To na pewno nie był Carlos.
To tylko ktoś bardzo do niego podobny. Ale że aż tak?
Dziewczyna ze zdjęcia także kogoś jej przypominała.
-Mówisz, że bzdury?- Odezwała się, cały czas wpatrując w zdjęcie.
-Co mówisz?- Karolina była lekko zdezorientowana. Sama pogrążyła się w myślach, jednak były one mniej pesymistyczne, niż te od jej przyjaciółki.
-Fajnie poczytać te wszystkie bzdury?- Podała jej gazetę otwartą na stronie, która wzbudziła jej największe zainteresowanie.
Karola studiowała ją przez chwilę, która zdawała się być dla Sabiny wiecznością. Na koniec pokręciła głową.
-To nie może być on.
-A jednak.- Szepnęła, czując jak wielka gula zbiera się w jej gardle. Do głowy jej nie przyszło, że Carlos mógłby zrobić coś takiego. Była ciekawa, czy na tym jednym incydencie się skończyło. Czy może wręcz przeciwnie i właśnie to było powodem, dla którego teraz nie odbierał jej telefonów?
-Nawet jeśli, to na pewno ma racjonalne wytłumaczenie tej sytuacji. To nie jest to na co wygląda. Carlos nie jest taki.- W takich momentach to, że przed ich spotkaniem była Rusher brało górę i jak zawsze próbowała bronić ich dobrego imienia.
-Skąd masz taką pewność?
Jej pytanie nie spotkało się z żadnym odzewem ze strony czarnej.
 *Los Angeles*

Kendall zatrzymał się przed ich wspólnym domem. Jako, że James nie był w stanie to właśnie na niego przypadło zorientowanie się w tym, co się stało z jego przyjacielem. Carlos miewał swoje humorki, a i owszem, był jednak ciekawy czym tym razem były spowodowane.
Drzwi były otwarte, blondyn odetchnął z ulgą. Nie zwrócił uwagi na to, że go wstrzymywał. Nie męczył się ze ściągnięciem butów, od razu ruszył w stronę pokoju Latynosa. Doskonale wiedział, że właśnie tam go zastanie i nie zdziwił się. Drzwi na balkon były otwarte, a sylwetka jego przyjaciela opierającego się o balustradę- doskonale widoczna. Podszedł do niego najciszej jak mógł i tyłem oparł się o barierkę uważnie studiując twarz Carlosa. Głęboko nad czymś rozmyślał.
-Co się stało?
Latynos podał mu telefon, nie odpowiadając.
Po przeczytaniu na szybko całego artykułu, kolejno klikając na zdjęcia przeniósł swój zaskoczony wzrok na pogrążonego w myślach przyjaciela.
-Dlaczego?
-To tak samo wyszło. Nie mam pojęcia.- Spojrzał w niebo. Doskonale było widać jak bije się ze swoimi myślami. Kendall chciał teraz wejść mu do głowy, zobaczyć co czuje. Zdawał sobie jednak sprawę, że to mogło nie być dla niego dobre.
-Kochasz ją?
-Jak nikogo innego. Cholera, ja nie mogę jej stracić!- Latynos podniósł głos i wszedł do pokoju, siadając na łóżku. Jego przyjaciel podążył za nim.
-Skąd wiedziałeś, że myślę właśnie o niej?
-Obydwoje wiemy, że odkąd pojawiła się tamtego wieczora w moim życiu myślę tylko o niej. O nikim więcej.- Włożył twarz w dłonie.
-Stało się coś… no wiesz.. Poza pocałunkiem?
-Nie!- Krzyknął, po czym powtórzył ciszej, spokojniej.- Nie. Nie mógłbym. Nie wiem jak to się stało.
-Powtórz jej to, co powiedziałeś mi. Zrozumie.
-Jak? To nie jest rozmowa na telefon.
-I nie musi.  Za niedługo tu będzie.
-O czym ty mówisz?- Spojrzał na niego zdezorientowany, niczego nie świadomy.
-James miał wypadek. Pan Kwiatkowski dał mi znać, że dziewczyny są w drodze do naszego miasta.
Carlos wstał jak oparzony.
-James miał wypadek, a ty mówisz mi o tym dopiero teraz?!
-Myślałem, że wiesz, skoro nie było nas w domu przez tyle czasu.
-Sam wróciłem jakieś pół godziny temu. Cholera, co z nim? Jak się trzyma? Co się stało?- Odezwała się w nim ta braterska strona.
-Nic nie wiemy. Operują go. Po prostu jedźmy do szpitala, dobrze? Po drodze wstąpimy do Emmy. Julia już tam jest.-  Obydwoje wyszli z pokoju, a potem domu i już chwilę później siedzieli w samochodzie. Carlos myślał nad słowami swojego przyjaciela.
-Dlaczego tata Sabi dał znać tobie, nie mi?
-Może dlatego, że do ciebie nie da się dodzwonić, idioto?
Chłopak nie odpowiedział na ukryte oskarżenie w wypowiedzi przyjaciela, ponieważ dziewczyny właśnie wsiadły do samochodu. Atmosfera w środku była gęsta, nikt się nie odzywał. Czas dłużył się niemiłosiernie.



*Oczami Carlosa*

Przy wejściu do szpitala natknęliśmy się na Sabinę i Karolinę. Moja dziewczyna od razu podbiegła do Kendalla, kompletnie nie zwracając na mnie uwagi. Nie dziwiłem jej się. Pewnie już wiedziała.
-Co z nim? Kendall błagam, powiedz, że wszystko w porządku!- Było widać, że ledwo powstrzymuje się od płaczu. Serce mi pękło, gdy tak patrzyłem jak cierpi, a nie mogłem do niej podejść. Nie pozwoliłaby mi.
-Chodźmy na górę.- Uciął i zaczął kierować się w stronę wejścia. Korzystając z sytuacji lekko złapałem moją dziewczynę za ramię chcąc jak najszybciej z nią porozmawiać.
-Nie dotykaj mnie, ostatnią rzeczą, którą teraz chcę zrobić, to mieć do czynienia z tobą.- Nawet na mnie nie spojrzała. Wyszarpnęła się i ruszyła za resztą. Jeśli wcześniej czułem się potwornie, to sam nie wiedziałem jak nazwać ten stan teraz. Byłem dupkiem. Ostatnią rzeczą, której chciałem było jej cierpienie, tym bardziej z mojego powodu.
Nie pozostało mi nic innego, jak kierować się za nimi. Nie spuszczałem z niej wzroku. Ona musiała dać mi to wytłumaczyć. Nie mogłem jej stracić. Była moim życiem.
Po dojściu na miejsce obserwowałem tylko jak u Karoli wszystkie emocje puszczają, wraz z zobaczeniem Hendersona. Wpadła w jego ramiona. Warga Sabi zadrżała. Patrzyła na wszystko, tylko nie na mnie. Doskonale znałem ten stan, więc nie mogąc dłużej na to patrzeć zrobiłem kilka kroków w jej stronę. Przyciągnąłem ją do siebie, zamykając w swoich ramionach. Wiedziałem, że to zawsze na nią działało, dlatego tym bardziej zdziwiła mnie jej reakcja. A raczej jej brak. Stała, kompletnie nie wykazując oznak życia, a ja wręcz mogłem wyczuć jak bije się z myślami.
-Po prostu mnie przytul, ja ci wszystko wytłumaczę.- Nie było mnie stać na więcej niż szept. Nie chciałem, by ktokolwiek wiedział. Wtedy jakby jakaś bariera puściła, dziewczyna gwałtownie się ode mnie odsunęła.
-Nie dotykaj mnie.- Posłała mi jedno krótkie spojrzenie i szybkim krokiem skierowała się w stronę windy. Już miałem za nią iść, jednak powstrzymał mnie lekarz wychodzący przez jedne z drzwi. Cała nasza uwaga skupiła się na nim.
-Doktorze, co z nim?
Lekarz spojrzał po naszych twarzach, jego mina nie potrafiła nic mi powiedzieć.
-Kim jesteście?
-Jego przyjaciółmi.-Kendall postanowił powiedzieć za nas wszystkich.
Doktor Steward, bo właśnie tak miał na nazwisko już otwierał usta by coś powiedzieć, jednak Emma go wyprzedziła.
-Jestem jego narzeczoną. Proszę mi powiedzieć co z nim.- Wręcz błagała będąc na skraju wytrzymania. To naprawdę musiało ją wiele kosztować. Chirurg dał za wygraną i udzielił nam prostej odpowiedzi, która niekoniecznie podniosła nas na duchu.
-Kolejna doba będzie decydująca.
Wtedy już bez słowa ruszyłem przed siebie. Dlaczego wszystko zaczyna sie psuć w tym samym czasie?

 _______________________________________________________________________________




No to nic. Dłuższy niż zawsze, nie ma w nim nic niezwykłego, jednak jest ważny.
Dzisiejszego dnia mija rok, odkąd założyłam tego bloga! Napisałam 65 rozdziałów.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek zostawili tutaj po sobie ślad. W postaci komentarza, bądź wyświetlenia.
Dziękuję za 640 komentarzy i 19.134 wyświetlenia!
Blog był założony z dnia na dzień, tak ot po prostu mi się nudziło. W życiu nie pomyślałam, że będę pisać go aż rok, że ktokolwiek będzie chciał to czytać.

Po prostu dziękuję.

A teraz mam prośbę. Czy mogłabyś/Mógłbyś skomentować tego posta? Jakkolwiek, może to być zwykła kropka, chcę po prostu wiedzieć ile osób to czyta.

 I druga sprawa. Zastanawiam się nad zakończeniem bloga. Mam możliwości i pomysł, więc wolę zapytać was o zdanie. Mam dalej ciągnąć tą drugą modę na sukces, czy zakończyć to i zacząć pisać nowego bloga (na którego zresztą też mam pomysł)? Chciałabym znać waszą opinię. Odpowiadajcie w ankietach.
Do następnego!

8 komentarzy:

  1. Carlos jaki idiota. Sabi ma rację w swoim zachowaniu. Notka super i czekam co będzie z Jamesem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super.
    Jeśli chodzi o zakończenie bloga - ZDECYDOWANIE NIE!
    Coraz więcej blogów jest kończonych a ten jest serio dobry i byłaby wielka szkoda. Ciągnij to dalej tak długo jak możesz. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie kończ bloga.. co to to nie ! nie pozwalam Ci Kochana ! :(
    a co do rozdziału.. Carlosa nie skomentuje, pozwolisz?

    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. czemu ja ryczę jak pojebana ? chociaż właściwie od paru dni to normalne... ale nie ważne. Ta smutna muzyczka w słuchawkach mi nie pomaga....jejku......ja gupia....dość....nie no wiesz że jest świetnie jak zawsze prawda? Nie kończ goooo ._. Nie zabijaj go ._.


    nie wiem co jeszcze sensownego mogę napisać tutaj bo ta muzyczka mnie dobija...więc JA CHCE MODĘ NA SUKCES



    "moda na jacka" XDDDDDDDDD





    odjebało całkiem już.....




    jest cudowny , czekam na nowy mam nadzieję ze nie będę musiała sobie szykować antydepresnatów i pudełka lodów gdy go przeczytam ._. to chyba tyle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super :) mam nadzieję że będziesz dalej pisać :)

    OdpowiedzUsuń