*Samolot do Los Angeles*
Jeszcze żaden lot nie dłużył jej się tak bardzo. Nie
potrafiła się na niczym skupić.
Od telefonu Kendalla minęło około 12 godzin, a ona nadal nie
wiedziała co się dzieje.
Rodzice pozwolili jej wyjechać tylko pod warunkiem, że wróciłaby
w niedzielę. Biorąc to pod uwagę, miała 5 dni. I nie uśmiechało jej się to. W
głębi duszy miała nadzieję, że James wyjdzie do tego czasu ze szpitala.
Chciała, by to nie było nic poważnego. A najgorsze było to myślenie. Jedynymi
osobami, który mogłyby odciągnąć ją od tych myśli byli jej przyjaciele, którzy
jak na złość nie odbierali telefonów. Nawet Carlos nadal milczał. O niego też
się martwiła. Jej chłopak zawsze starał się odbierać. A kiedy nie miał takiej możliwości, odpisywałby,
chociaż w pewnym sensie dałby jej znać, że wszystko jest w porządku. A
tymczasem nie miała z nim kontaktu przez jakąś dobę, w domu też go nie było.
Biorąc pod uwagę strefy czasowe, nie było go w domu przez całą noc. Jakby
rozpłynął się w powietrzu.
Nagle poczuła ukłucie w bok.
-Przestań o tym myśleć.- Karolina miała podgrążone oczy. Ona
podobnie do swojej przyjaciółki także nie spała tej nocy.
-Łatwo powiedzieć.
-Jestem w tej samej sytuacji co ty, więc wiem jak jest
trudno. A jednak jakoś daję radę.
-Jak?- Blondynka wbiła się w fotel. Nie potrafiła tak po
prostu przestać myśleć o tym wszystkim.
-Po prostu nie daję, by myśli ‘’Co by było gdyby…?’’ zwaliły
mi się na głowę. Ty też spróbuj. Masz.- Czarna pochyliła się i po chwili z
torby podręcznej wyjęła jakąś gazetę.- Poczytaj. Zajmij się czymś innym.
Sabina spojrzała na gazetkę.
-Bravo?- Zachichotała. Miały po dziewiętnaście lat, a jej
przyjaciółka nadal lubiła czytać gazetki właśnie w stylu bravo. Była do tego
przyzwyczajona, owszem i to było nawet fajne. Dzięki temu mogła robić przy niej
najdziwniejsze, najbardziej dziecinne rzeczy i miała pewność, że Karola nie
pomyśli sobie o niej nic złego. I w jej wypadku było podobnie, po prostu nie
potrafiła źle myśleć o swojej najlepszej przyjaciółce. Poznały się w bardzo
ciekawy sposób, na jednej z dyskotek szkolnych. Od początku ich znajomość nie
była do końca normalna. Po prostu śmiały się z DJ’a, którego angielski… był na
bardzo niskim poziomie. A teraz, gdy od tego wydarzenia minęło jakieś siedem
lat, nadal nie potrafiły powstrzymać się od złośliwych komentarzy. Nadal często
spotykały tego chłopaka i uwielbiały z nim rozmawiać. Bo to od niego tak
naprawdę wszystko się zaczęło, cała ich przygoda.
-Sabina? Sabina!- Zdezorientowana spojrzała na swoją
przyjaciółkę, której oczy zdawały się rzucać piorunami.- Czy ty mnie w ogóle
słuchasz?
-Przepraszam, odpłynęłam.- Sabina posłała jej jeden z tych
niewinnych uśmiechów, które zawsze potrafiły ją udobruchać.- Co mówiłaś?
-Mówiłam, że czasem fajnie poczytać te wszystkie bzdury.-
Przekręciła oczami.
Blondynka zostawiła tą wypowiedź bez komentarza. Wzięła
gazetkę w ręce i zaczęła czytać kolejne artykuły. Robert Pattinson myśli o
powrocie do Kristen, Zayn Malik ma nowego psa, Justin Bieber ciężko pracuje nad
nową muzyką i… czekaj, co? Sabina na dłuższą chwilę zawiesiła wzrok na jednym
ze zdjęć.
Nagłówek brzmiał: ‘’Czyżby zdrada?’’
A ten chłopak na zdjęciu… Nie. To na pewno nie był Carlos.
To tylko ktoś bardzo do niego podobny. Ale że aż tak?
Dziewczyna ze zdjęcia także kogoś jej przypominała.
-Mówisz, że bzdury?- Odezwała się, cały czas wpatrując w
zdjęcie.
-Co mówisz?- Karolina była lekko zdezorientowana. Sama
pogrążyła się w myślach, jednak były one mniej pesymistyczne, niż te od jej
przyjaciółki.
-Fajnie poczytać te wszystkie bzdury?- Podała jej gazetę
otwartą na stronie, która wzbudziła jej największe zainteresowanie.
Karola studiowała ją przez chwilę, która zdawała się być dla
Sabiny wiecznością. Na koniec pokręciła głową.
-To nie może być on.
-A jednak.- Szepnęła, czując jak wielka gula zbiera się w
jej gardle. Do głowy jej nie przyszło, że Carlos mógłby zrobić coś takiego.
Była ciekawa, czy na tym jednym incydencie się skończyło. Czy może wręcz
przeciwnie i właśnie to było powodem, dla którego teraz nie odbierał jej
telefonów?
-Nawet jeśli, to na pewno ma racjonalne wytłumaczenie tej
sytuacji. To nie jest to na co wygląda. Carlos nie jest taki.- W takich
momentach to, że przed ich spotkaniem była Rusher brało górę i jak zawsze
próbowała bronić ich dobrego imienia.
-Skąd masz taką pewność?
Jej pytanie nie spotkało się z żadnym odzewem ze strony
czarnej.
*Los Angeles*
Kendall zatrzymał się przed ich wspólnym domem. Jako, że
James nie był w stanie to właśnie na niego przypadło zorientowanie się w tym,
co się stało z jego przyjacielem. Carlos miewał swoje humorki, a i owszem, był
jednak ciekawy czym tym razem były spowodowane.
Drzwi były otwarte, blondyn odetchnął z ulgą. Nie zwrócił
uwagi na to, że go wstrzymywał. Nie męczył się ze ściągnięciem butów, od razu
ruszył w stronę pokoju Latynosa. Doskonale wiedział, że właśnie tam go zastanie
i nie zdziwił się. Drzwi na balkon były otwarte, a sylwetka jego przyjaciela
opierającego się o balustradę- doskonale widoczna. Podszedł do niego najciszej
jak mógł i tyłem oparł się o barierkę uważnie studiując twarz Carlosa. Głęboko
nad czymś rozmyślał.
-Co się stało?
Latynos podał mu telefon, nie odpowiadając.
Po przeczytaniu na szybko całego artykułu, kolejno klikając na zdjęcia przeniósł swój zaskoczony wzrok na pogrążonego w myślach przyjaciela.
Po przeczytaniu na szybko całego artykułu, kolejno klikając na zdjęcia przeniósł swój zaskoczony wzrok na pogrążonego w myślach przyjaciela.
-Dlaczego?
-To tak samo wyszło. Nie mam pojęcia.- Spojrzał w niebo.
Doskonale było widać jak bije się ze swoimi myślami. Kendall chciał teraz wejść
mu do głowy, zobaczyć co czuje. Zdawał sobie jednak sprawę, że to mogło nie być
dla niego dobre.
-Kochasz ją?
-Jak nikogo innego. Cholera, ja nie mogę jej stracić!-
Latynos podniósł głos i wszedł do pokoju, siadając na łóżku. Jego przyjaciel
podążył za nim.
-Skąd wiedziałeś, że myślę właśnie o niej?
-Obydwoje wiemy, że odkąd pojawiła się tamtego wieczora w
moim życiu myślę tylko o niej. O nikim więcej.- Włożył twarz w dłonie.
-Stało się coś… no wiesz.. Poza pocałunkiem?
-Nie!- Krzyknął, po czym powtórzył ciszej, spokojniej.- Nie.
Nie mógłbym. Nie wiem jak to się stało.
-Powtórz jej to, co powiedziałeś mi. Zrozumie.
-Jak? To nie jest rozmowa na telefon.
-I nie musi. Za
niedługo tu będzie.
-O czym ty mówisz?- Spojrzał na niego zdezorientowany,
niczego nie świadomy.
-James miał wypadek. Pan Kwiatkowski dał mi znać, że
dziewczyny są w drodze do naszego miasta.
Carlos wstał jak oparzony.
-James miał wypadek, a ty mówisz mi o tym dopiero teraz?!
-Myślałem, że wiesz, skoro nie było nas w domu przez tyle
czasu.
-Sam wróciłem jakieś pół godziny temu. Cholera, co z nim?
Jak się trzyma? Co się stało?- Odezwała się w nim ta braterska strona.
-Nic nie wiemy. Operują go. Po prostu jedźmy do szpitala,
dobrze? Po drodze wstąpimy do Emmy. Julia już tam jest.- Obydwoje wyszli z pokoju, a potem domu i już
chwilę później siedzieli w samochodzie. Carlos myślał nad słowami swojego
przyjaciela.
-Dlaczego tata Sabi dał znać tobie, nie mi?
-Może dlatego, że do ciebie nie da się dodzwonić, idioto?
Chłopak nie odpowiedział na ukryte oskarżenie w wypowiedzi
przyjaciela, ponieważ dziewczyny właśnie wsiadły do samochodu. Atmosfera w
środku była gęsta, nikt się nie odzywał. Czas dłużył się niemiłosiernie.
*Oczami Carlosa*
Przy wejściu do szpitala natknęliśmy się na Sabinę i
Karolinę. Moja dziewczyna od razu podbiegła do Kendalla, kompletnie nie
zwracając na mnie uwagi. Nie dziwiłem jej się. Pewnie już wiedziała.
-Co z nim? Kendall błagam, powiedz, że wszystko w porządku!-
Było widać, że ledwo powstrzymuje się od płaczu. Serce mi pękło, gdy tak
patrzyłem jak cierpi, a nie mogłem do niej podejść. Nie pozwoliłaby mi.
-Chodźmy na górę.- Uciął i zaczął kierować się w stronę
wejścia. Korzystając z sytuacji lekko złapałem moją dziewczynę za ramię chcąc
jak najszybciej z nią porozmawiać.
-Nie dotykaj mnie, ostatnią rzeczą, którą teraz chcę zrobić,
to mieć do czynienia z tobą.- Nawet na mnie nie spojrzała. Wyszarpnęła się i
ruszyła za resztą. Jeśli wcześniej czułem się potwornie, to sam nie wiedziałem
jak nazwać ten stan teraz. Byłem dupkiem. Ostatnią rzeczą, której chciałem było
jej cierpienie, tym bardziej z mojego powodu.
Nie pozostało mi nic innego, jak kierować się za nimi. Nie
spuszczałem z niej wzroku. Ona musiała dać mi to wytłumaczyć. Nie mogłem jej
stracić. Była moim życiem.
Po dojściu na miejsce obserwowałem tylko jak u Karoli
wszystkie emocje puszczają, wraz z zobaczeniem Hendersona. Wpadła w jego ramiona.
Warga Sabi zadrżała. Patrzyła na wszystko, tylko nie na mnie. Doskonale znałem
ten stan, więc nie mogąc dłużej na to patrzeć zrobiłem kilka kroków w jej
stronę. Przyciągnąłem ją do siebie, zamykając w swoich ramionach. Wiedziałem,
że to zawsze na nią działało, dlatego tym bardziej zdziwiła mnie jej reakcja. A
raczej jej brak. Stała, kompletnie nie wykazując oznak życia, a ja wręcz mogłem
wyczuć jak bije się z myślami.
-Po prostu mnie przytul, ja ci wszystko wytłumaczę.- Nie
było mnie stać na więcej niż szept. Nie chciałem, by ktokolwiek wiedział. Wtedy
jakby jakaś bariera puściła, dziewczyna gwałtownie się ode mnie odsunęła.
-Nie dotykaj mnie.- Posłała mi jedno krótkie spojrzenie i
szybkim krokiem skierowała się w stronę windy. Już miałem za nią iść, jednak
powstrzymał mnie lekarz wychodzący przez jedne z drzwi. Cała nasza uwaga
skupiła się na nim.
-Doktorze, co z nim?
Lekarz spojrzał po naszych twarzach, jego mina nie potrafiła
nic mi powiedzieć.
-Kim jesteście?
-Jego przyjaciółmi.-Kendall postanowił powiedzieć za nas
wszystkich.
Doktor Steward, bo właśnie tak miał na nazwisko już otwierał
usta by coś powiedzieć, jednak Emma go wyprzedziła.
-Jestem jego narzeczoną. Proszę mi powiedzieć co z nim.-
Wręcz błagała będąc na skraju wytrzymania. To naprawdę musiało ją wiele
kosztować. Chirurg dał za wygraną i udzielił nam prostej odpowiedzi, która
niekoniecznie podniosła nas na duchu.
-Kolejna doba będzie decydująca.
Wtedy już bez słowa ruszyłem przed siebie. Dlaczego wszystko
zaczyna sie psuć w tym samym czasie?
_______________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________
No to nic. Dłuższy niż zawsze, nie ma w nim nic niezwykłego,
jednak jest ważny.
Dzisiejszego dnia mija rok, odkąd założyłam tego bloga! Napisałam 65 rozdziałów.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek zostawili tutaj po sobie ślad. W postaci komentarza, bądź wyświetlenia.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek zostawili tutaj po sobie ślad. W postaci komentarza, bądź wyświetlenia.
Dziękuję za 640 komentarzy i 19.134 wyświetlenia!
Blog był założony z dnia na dzień, tak ot po prostu mi się
nudziło. W życiu nie pomyślałam, że będę pisać go aż rok, że ktokolwiek będzie chciał
to czytać.
Po prostu dziękuję.
A teraz mam prośbę. Czy mogłabyś/Mógłbyś skomentować tego posta? Jakkolwiek, może to być zwykła kropka, chcę po prostu wiedzieć ile osób to czyta.
I druga sprawa. Zastanawiam się nad zakończeniem bloga. Mam możliwości i pomysł, więc wolę zapytać was o zdanie. Mam dalej ciągnąć tą drugą modę na sukces, czy zakończyć to i zacząć pisać nowego bloga (na którego zresztą też mam pomysł)? Chciałabym znać waszą opinię. Odpowiadajcie w ankietach.
Do następnego!
Po prostu dziękuję.
A teraz mam prośbę. Czy mogłabyś/Mógłbyś skomentować tego posta? Jakkolwiek, może to być zwykła kropka, chcę po prostu wiedzieć ile osób to czyta.
I druga sprawa. Zastanawiam się nad zakończeniem bloga. Mam możliwości i pomysł, więc wolę zapytać was o zdanie. Mam dalej ciągnąć tą drugą modę na sukces, czy zakończyć to i zacząć pisać nowego bloga (na którego zresztą też mam pomysł)? Chciałabym znać waszą opinię. Odpowiadajcie w ankietach.
Do następnego!
Carlos jaki idiota. Sabi ma rację w swoim zachowaniu. Notka super i czekam co będzie z Jamesem.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńRozdział super.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zakończenie bloga - ZDECYDOWANIE NIE!
Coraz więcej blogów jest kończonych a ten jest serio dobry i byłaby wielka szkoda. Ciągnij to dalej tak długo jak możesz. :D
*.*
OdpowiedzUsuńNie kończ bloga.. co to to nie ! nie pozwalam Ci Kochana ! :(
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału.. Carlosa nie skomentuje, pozwolisz?
Czekam na kolejny rozdział <3
czemu ja ryczę jak pojebana ? chociaż właściwie od paru dni to normalne... ale nie ważne. Ta smutna muzyczka w słuchawkach mi nie pomaga....jejku......ja gupia....dość....nie no wiesz że jest świetnie jak zawsze prawda? Nie kończ goooo ._. Nie zabijaj go ._.
OdpowiedzUsuńnie wiem co jeszcze sensownego mogę napisać tutaj bo ta muzyczka mnie dobija...więc JA CHCE MODĘ NA SUKCES
"moda na jacka" XDDDDDDDDD
odjebało całkiem już.....
jest cudowny , czekam na nowy mam nadzieję ze nie będę musiała sobie szykować antydepresnatów i pudełka lodów gdy go przeczytam ._. to chyba tyle.
Rozdział super :) mam nadzieję że będziesz dalej pisać :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń