niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 67.


-I co? Co było dalej?- Emily niesamowicie wciągnęła się w opowieść rodziców. To było życie jak z bajki. Nastolatka spotyka gwiazdę z zespołu, on się w niej zakochuje i żyją jak w tych wszystkich filmach, które zwykła oglądać. A tymczasem to wszystko przydarzyło się jej rodzicom, którzy po piętnastu latach zdecydowali się opowiedzieć tą historię jej i Patrykowi, jej młodszemu bratu, który słuchał w nie mniejszym zainteresowaniem.
-A później…- Sabina delikatnie uśmiechnęła się patrząc w przeszłość.- Starałam się go unikać jak tylko mogłam. Chociaż patrząc na fakt, że byliśmy w szpitalu nie było mi łatwo. On też mi tego nie ułatwiał.
-Cały czas próbował do ciebie dotrzeć?- Patryk jak na dwanaście lat rozumiał naprawdę wiele.
-Nie trwało to długo. Trzy dni. Wtedy myślałem, że będą to najciemniejsze dni w moim życiu.- Carlos cicho się zaśmiał.- Tylko później było jeszcze gorzej.
-Wasz tata nie dotrzymał obietnicy.-Blondynka dokończyła myśl swojego męża.
-Tej, którą złożył po wyjściu ze szpitalnej łazienki?- Emily próbowała pozbierać fakty w jedną całość.
-Tak, najważniejszej złożonej mi obietnicy.- Sabi wróciła myślami do tego felernego dnia, w którym wszystko przewróciło się do góry nogami. Nie tylko paczce przyjaciół, lecz wszystkim fanom na całym świecie. A było ich naprawdę wiele.

Wszyscy zastygli w oczekiwaniu. Tępo wpatrywali się w drzwi, za którymi leżał ich przyjaciel. Bali się, bo kiedy powoli zaczął docierać do nich fakt, że wszystko zaczyna się u niego normować wystąpiły te cholerne komplikacje. Ni stąd ni zowąd na ekranie jednego z komputerków pojawiła się jedna ciągła linia. Doskonale wiedzieli co ona oznacza.
Wszyscy tak bardzo bali się o swojego przyjaciela, chłopaka, syna czy brata.
A kiedy lekarz wyszedł z Sali, czas jakby stanął. Jakby się dla nich zatrzymał, bo tak naprawdę nie chcieli usłyszeć jego słów. Nie chcieli usłyszeć najgorszego, a mina doktora Stewarda nie mówiła im za wiele. Emma wpatrywała się w niego z nadzieją doskonale widoczną w jej tęczówkach. Nie zdawała sobie sprawy, że słowa chirurga przewrócą jej życie do góry nogami.
-Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, przykro mi.
Po tych słowach tak po prostu odszedł. Między nimi zapanowała cisza. Nie docierał do nich sens słów, które przed chwilą padły.

Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.

Sabina pokręciła głową odrzucając od siebie te myśli. Pomimo upływu osiemnastu lat nadal nie była gotowa by wspominać jeden z najgorszych dni w jej życiu. Nadal odczuwała to tak samo mocno jak tego felernego dnia. W sercu nadal była ta dobrze znajoma jej pustka. James był niezastąpiony. I im bardziej próbowała o tym nie myśleć, tym bardziej się w to wszystko na nowo wkręcała. Podobnie jak pozostali straciła swojego przyjaciela, cząstkę siebie, tak ważną w jej życiu. I tego nie dało się od tak usunąć. Były dni, kiedy wspomnienia wracały ze zdwojoną siłą. I dziewczyna zastanawiała się, co tak naprawdę musiała czuć Emma?
                    Odszedłeś tak nagle, że ani uwierzyć, ani się pogodzić.
-Jak sobie poradziliście?
- Wspieraliśmy się wszyscy nawzajem. Wcześniejsze wydarzenia nie miały wtedy znaczenia.
-Co chcesz przez to powiedzieć, mamo?- Patryk chciał znać jak najwięcej szczegółów.
-Mój plan omijania waszego taty w jednej chwili przestał być dla mnie ważny.- Blondynka nadal miała przed oczami scenę, jak bez słów wtula się w Carlosa. Na samo wspomnienie tego dnia chciało jej się płakać.
-Więc zyskałeś coś tego dnia.- Tym razem zwrócił się do swojego ojca.
-Nie powiedziałbym. Bo tak, owszem, sytuacja z waszą mamą się wyjaśniła, jednak straciłem przyjaciela i połowę mojego dotychczasowego życia. Nasz zespół nie mógł dalej funkcjonować, bez Jamesa nie czułem już tej frajdy ze śpiewania. Bez niego to już nie było to samo. Musieliśmy znaleźć inną rzecz, którą będziemy robić w życiu.
-Akurat tobie doskonale się to udało.  Od zawsze chciałeś być reżyserem.- Sabina lekko się uśmiechnęła.
-Co nie zmienia faktu, że przez jakiś czas przez myśl o Jamesie chciałem ujeżdżać byki. Jednak szybko wybili mi to z głowy. Może to i lepiej. To nie było jednym z moich najlepszych pomysłów.- Zaśmiał się.
-Wyobrażasz go sobie przy bykach?
-Ja go sobie w łóżku nie potrafię wyobrazić, a ty mnie pytasz o byki?- Emily odpowiedziała swojemu bratu wywołując wybuch śmiechu u swojej rodzicielki.
-I nie próbuj. Co się dzieje z dzisiejszą młodzieżą?
-Czy to była jakaś ukryta aluzja w moim kierunku?- Carlos lekko szturchnął Sabi ramieniem.
-A czy możecie załatwić te sprawy później, sami?- Dziewczyna lekko zdziwiła swoich rodziców. Skoro przy nich nie hamuje niektórych ze swoich komentarzy, jak to wygląda w rówieśnikach?
-Wspominałaś wcześniej coś o jakimś wypadku. Tato miał wypadek?- Patryk nie pominął tego szczegółu.
-Oh, to w sumie nic.  Chciałem zrobić waszej mamie niespodziankę, miała egzaminy i strasznie się denerwowała. Jednak nie dojechałem na miejsce.
-Miałam ochotę mu coś wtedy zrobić.- Dodała Sabina doskonale pamiętając ten dzień.- Skończyłam egzaminy, a tu czeka na mnie wiadomość o tym, że Carlos miał wypadek. Rozumiecie, nadal nie byłam w pełni uspokojona po tym co stało się kilka miesięcy wcześniej.
W tym momencie do salonu wszedł Kendall. Trochę zdezorientowany spojrzał po twarzach zebranych.
-Co wy tu robicie?
-Rozmawiamy, a na co to wygląda, stary?
-Nie wiem, dlatego pytam. – Wzruszył ramionami jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.- Wpadniecie dzisiaj na grilla?
-A będzie Lili?- Patryk w jednym momencie zainteresował się propozycją swojego wujka.
-Tak, Logan z Karoliną też przyjdą.- Blondyn się zaśmiał. Reakcja jego chrześniaka wcale go nie zdziwiła.- David przyjedzie, chce nam przedstawić swoją dziewczynę. Nie możemy tego przegapić.
-On jest tak podobny do Jamesa.- Sabina cicho westchnęła.
-Nawet z charakteru. To niesamowite jak dobrze Emma go wychowała. – Kendall lekko się uśmiechnął.- Czekamy na was w ogródku.
Chwilę później już go nie było. Podobnie jak Patryka, musiał się przecież przygotować na spotkanie ze swoją ‘przyjaciółką’.
-Nadal nie wiem jak to możliwe, że Kendall miał tyle problemów w swoim związku.- Kiedy zostali sami Sabina przytuliła się do Carlosa.
-A ja wiem. Tylko chyba pozostawię to dla siebie. – Latynos przygarnął do siebie swoją żonę.- Kocham Cię, mała.

Jeszcze tego dnia wybrali się na cmentarz, tak dobrze im znany. Potrafili tylko patrzeć na napis, który został umieszczony na nagrobku: Nie umiera ten, kto pozostaje w sercu i pamięci bliskich.
Bo chociaż żyli dalej, prowadzili normalne życie, ból w sercach nadal pozostał.
                                        

To nie był czas, to nie była pora…


Jedno wielkie O mój Boże. Nie potrafiłam napisać tego rozdziału. Było mi strasznie ciężko.
Więc wychodzi na to, że to koniec.
Musze przyznać, że płaczę, strasznie przywiązałam się do tego bloga chociaż był założony tak z głupoty, na szybko.  Nie chcę jednak robić z niego kolejnej ‘mody na sukces’.
Dziękuję za prawie 20 tysięcy wyświetleń, 652 komentarze, każde miłe słowo.
Jestem strasznie wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiliście, bo gdyby nie wy ten blog już dawno by nie istniał. Nie sądziłam, że doprowadzę go do końca. Że jeszcze bardziej pokocham pisanie.
I powiem tak. Z pisaniem nie kończę, większość z was pewnie jeszcze usłyszy o moim blogu. Planuję do końca stycznia zacząć pisać nowe opowiadanie, którego mam już jako taki zarys. 
Mam nadzieję, że będziecie chcieli go czytać.
Prawdopodobnie dodam go na tego bloga, pod tym linkiem. Wyczekujcie ;)
Dziękuję każdemu z was z osobna za to, że ten blog mógł funkcjonować.
 67 rozdziałów. 70 postów. dziękuję.

I prośba. Moglibyście, każdy kto to czyta skomentować tego posta? To ostatnia taka okazja na tym blogu, chce wiedzieć co o nim sądziliście. I chcę wiedzieć ile was tu jest.

Z góry dziękuję.

Dziękuję wam za wszystko. I do napisania.
Kocham was.

11 komentarzy:

  1. przepraszam cię bardzo JAK TO KURWA KONEIC BLOGA ? Oczywiście rozdział super iw gl. ale kurwa jak?! Zabiję cię

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie da się zrobić "Mody na Sukces" z czegoś tak ciekawego! Rozdział jak zwykle jest świetny. Czekam na twoje nowe opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz...kiedy teraz wszysycy będą chcieli ci przywalić patelnią (lub innym niekoniecznie miękkim przedmiotem), ja ci pogratuluję. Miałaś tak dużo niepewności czy zakończyć bloga i jedyne co mogłam ci wtedy mówić to tak znane zdanie "coś się kończy, coś zaczyna". Ostatnie trzy rozdziały...Jestem z Ciebie taka dumna, wiesz? W tym momencie chciałabym razem z tobą poczytać tego bloga od początku i śmiać się i płakać.

    "To nie był czas, to nie była pora…"

    Ty naprwdę nie zdajesz sobie sprawy jak mnie wzruszasz i inspirujesz. Słucham "Breakeven" i myślę o Tobie i o tym wszystkim. I praktycznie płaczę (powstrzymuję się bo mama w pokoju). I jest we mnie tyle emocji, że już sama nie wiem jakie. Wszystko tak się miesza.
    Smutek bo coś się kończy.
    Radość bo wiem, że podjęłaś słuszną decyzję.
    I choć wiem, że jesteś cholernie mądra to, wiem też, że zawsze będziesz mnie czymś nowym zaskakiwać.
    I wiem, że pewnie trochę ci serce pękło bo skończeniu opowiadania.
    Ale wiesz? Możesz być z siebie cholernie dumna. Bo opowiedziałaś coś niesamowicie pięknie. I nie raz mnie zainspirowałaś.

    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten blog był świetny. Szkoda, że to już koniec. Nie mogę się doczekać następnego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Płaczę :''''( to było takie smutne.
    PS nie mogę się doczekać twojego następnego opowiadania :) kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże jakie to piękne. Popłakałam się czytając ten rozdział. Szkoda, że skończyłaś to opowiadanie, ale bardzo się cieszę, że nie kończysz z pisaniem. Jesteś niesamowita pisarką. Kocham twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutno, ale dlaczego zaraz koniec? Nie sądziłam, że po tylu ich perypetiach tak szybko zakończysz to świetne opowiadanie. Bo czytałam każdy rozdział z zapartym tchem!!! No... opadłszy z emocji nie chcąc Ci (jak na razie) przyfandzolić z patelni ;) mam nadzieję, że teraz napiszesz kolejne opowiadanie i nie dasz nam na nie długo czekać. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam big-time-rush-ciri.blog.onet.pl Ciri

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz co? Gratulacje :) Mimo wszystko, że kończysz bloga, ja jestem zaszczycona że mogłam go czytać.. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci, jako cos wspaniałego, czego nie da się zapomnieć.. Kocham Cię i Twojego bloga.. Naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. http://www.adussangelika.blogspot.com/2014/01/rozdzia-lxix.html

    OdpowiedzUsuń
  10. TAK NIE MOŻNA DZIEWCZYNO TWÓJ BLOG JEST ZAJEBISTY. Przyznam płakałam gdy mówili o śmierci Jamesa. Ja bym się chyba zabiłą jagby któryś z nich miał wypadek a gdyby któryś z nich umarł to nie byłoby już miło
    ZABIJĘ CIĘ ZA TEGO BLOGA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że kończysz bloga ;c Dlaczego śmierć Jamesa?! ;c Po co?! Ja się pytam po co?! Ryczę!!!!!! :((((((((((((((((((( Zaszczytem było czytać twojego bloga ;*** <333
    Zapraszam ;) http://wwwjames-maslow-x-vivienne-justice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń