-Myślisz, że obraziliby się, gdybyśmy im na chwile zniknęli?
-Oni nie, gorzej ze mną.- Sabine smarowała ramiona kremem.
Siedzieli na kocu niedaleko swojego domku. James obserwował dziewczynę, ona
jednak była zainteresowana tylko jego przyjaciółmi odbijającymi piłkę. Po jej
luzie z rana nie było ani śladu. Już chciał się cieszyć, że będzie miała do
niego inne podejście, a tu jak zwykle nic z tego nie wyszło.
Czasem ludzie żałują jednego błędu przez całe życie. Nie
chciał tego.
-Aż tak bardzo nie potrafisz znieść mojego towarzystwa?
-Tak. Właśnie mniej-więcej coś tym stylu.
Nie patrzyła na niego, co dało mu pewność, że kłamie. Nie
wiedział jednak, czy ma się cieszyć z tego powodu.
-Nie macie zamiaru iść do wody?
Carlos stał nad nimi wyczekująco tupiąc nogą.
-Nie. Ja nie, w każdym razie.- Od razu się poprawiła. Tak
jakby on miał zamiar iść gdziekolwiek bez niej.
Na tym polegała ich gra.
A przynajmniej ona miała tak myśleć.
-Też sobie odpuszczę.
-No proszę was. Taka ładna pogoda.- Carlos spojrzał
porozumiewawczo na Jamesa. Dwa razy nie musiał tego robić. Rozumieli się bez
słów.
Maslow uśmiechnął się pod nosem.
-Zmieniłem zdanie.
Sabine tak naprawdę nie miała wiele do powiedzenia. W jednej
chwili siedziała na kocu, wygrzewając się na słońcu, w drugim nie czuła ziemi
pod nogami, w trzecim zaś wpadała do wody z piskiem. James nie potrafił
powstrzymać uśmiechu. Cóż, musiał przyznać, że coś ciągnęło go do tej
dziewczyny.
-Jesteś dupkiem!- Pomimo swoich słów zaśmiała się i kilka
razy ochlapała go wodą. Nie oponował.
-Należało mi się.
Jej wzrok spoczął za nim.
-Co tam jest?
Odwrócił się, śledząc jej wzrok i ujrzał skarpę, na której
był poprzedniego dnia.
-Kamienie. Trawa. I
jeszcze więcej kamieni. Strasznie spokojne miejsce. Dużo kamieni. Idealne
miejsce do myślenia. Czy wspomniałem o kamieniach?
-Wydaje mi się, że tak, ale nigdy nie mogę mieć pewności.
James już układał w głowie jakąś chwytliwą uwagę, coś, co by
ją rozśmieszyło, jednak nie dane mu było jej wypowiedzieć.
Carlos stał na brzegu i szaleńczo machał rękami, wykrzykując
imię jego „dziewczyny”. W innej sytuacji wydałoby mu się to zabawne, Latynos
bowiem potykał się raz po raz. Teraz jednak nie było mu do śmiechu. Pozwolił
dziewczynie skierować się w stronę brzegu, sam zaczął pływać tylko sobie znanym
schematem. Niechętnie przyznał przed samym sobą, że był trochę zazdrosny. Nie
potrafił tego zrozumieć, ale był zły, że to on spieprzył sobie zdanie na swój
temat, a nie jego przyjaciel. Wtedy wszystko byłoby mniej skomplikowane.
Przynajmniej dla niego. To był pierwszy raz, kiedy dla Jamesa ważniejsze było
jego własne dobro od dobra przyjaciół.
….
Wzięła do ręki swój telefon, dziękując Carlosowi. Na
wyświetlaczu widniało imię jej kuzynki, Laury. Nie miała ochoty z nią rozmawiać
ani mówić o aktualnej sytuacji. Wiedziała, że nie może powiedzieć Laurze o
Jamesie. Będzie musiała ją okłamywać. Nie ufała jej wystarczająco i wiedziała,
że dziewczyna zrobi wszystko by znaleźć się w centrum zainteresowania. Nie
lubiła tego, ale była zbyt miłą osobą, by jej to wygarnąć. Nacisnęła zieloną
słuchawkę i przyłożyła urządzenie do ucha, ale nie było jej dane przywitać się,
jej rozmówczyni od razu wyskoczyła do niej z pretensjami.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz chłopaka? Myślałam,
że się przyjaźnimy! Gdybym ja…
Dziewczyna nie chciała tego słuchać, więc przerwała jej w
pół słowa.
-Wiem, co ty byś wtedy zrobiła. Przepraszam, chciałam
powiedzieć ci osobiście.
Głos jej kuzynki natychmiastowo się zmienił. Brzmiał słodko,
a przynajmniej takie wrażenie miała Sabina.
-To takie miłe z twojej strony, kochana. To co, kiedy ich
poznam?
Na początku Blondynka nie potrafiła skojarzyć, o co też
chodzi Laurze.
-Jakich ich?
-No ten zespół! Są dość znani, chciałabym porozmawiać z nimi
osobiście. No i ten Latynos z tego zespołu, nie pamiętam jak się nazywał… No w
każdym razie jest świetny!- Wzrok Sabine automatycznie spoczął na
przyglądającym jej się Carlosie. Kiedy chłopak zdał sobie sprawę, że dziewczyna
na niego patrzy lekko się uśmiechnął i onieśmielony spuścił wzrok, a ona
modliła się w duchu, aby nie zrobiła się czerwona. Takie sytuacje zawsze tak na
nią działały. Laura nieświadoma całej sytuacji mówiła dalej:
-A jeśli nie on, to ten blondyn też nie wygląda źle. Czy to
nie byłoby wspaniałe, gdyby nasi chłopacy byli w tym samym zespole?
-Nie sądzę. Laura, przystopuj! Ja…- rozejrzała się
spanikowana w poszukiwaniu dobrej wymówki.- Muszę kończyć. Jestem na plaży, a
James narzeka, że nie poświęcam mu wystarczająco dużo uwagi.
-Przekaż mu, że jeśli potrzebuje uwagi, to u mnie ją
dostanie! Trzeba Ci przyznać siostrzyczko, wybrałaś najlepszego.
Sabina słysząc to, zacisnęła zęby i bez pożegnania się
rozłączyła. Była na nią zła. Co z tego, że James nie był jej chłopakiem? Laura
jednak tak myślała, a mimo wszystko potrafiła powiedzieć coś takiego. Blondynka
tolerowała ją tylko ze względu na ojca.
______
Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie jest tak źle.
do następnego!
A myślałam,że Sabine daruje sobie zbędne uwagi i komentarze i będzie słodko *.*
OdpowiedzUsuńAle nie ! Ona jest uparta !
Ok,nie marudzę już!
Rozdział świetny zresztą jak zawsze :)
Czekam na nn :*****
P.S.Zapraszam do siebie
www.katelynandkendallstory@wp.pl
OMG !!! Są na plaży !! Heh super rozdział, szkoda że krótki i szkoda że mało się między nimi dzieje heh, ok pisz kolejny ja czekam na dłuższe rozdziały, więcej miedzy nimi scen i żeby się do niego przekonała xD czekam !!
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi
CHCIEĆ WIĘCEJ <3
OdpowiedzUsuńZarombisty!!
OdpowiedzUsuńDawaj więcej!! Ja chce więcej!!
Mega rozdział!!
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
Oj każdy z nich jest super, super i super :) Świetny rozdział, poprzednie także bo nadgoniłam :) Pozdrawiam i zapraszam http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/ Ciri
OdpowiedzUsuń