-Szedłem za tobą.
Po jej minie wywnioskował, że nie spodziewała się tak
bezpośredniej odpowiedzi.
-Dlaczego?
W głowie miał kilka różnych odpowiedzi.
„Martwię się.”
„Chcę wiedzieć, co
jest nie tak.”
„Nie mogłem zostawić
Cię tu samej”
„Kocham Cię.”
W zamian za to, usłyszał swój cichy głos:
-Le cœur
a ses raisons que la raison ne connaît point.
Dziewczyna
wyglądała na zbitą z tropu.
-Nie rozumiem.
Taką miał nadzieję,
ucząc się tego francuskiego zdania. Nie uczył się tego języka, jednak wszystko
lepiej brzmi w języku innym od ojczystego. Wiedział, że nie będzie wiedziała co
oznacza, jednak nigdy wcześniej nie miał zdania tak dokładnie podsumowującego
tego, jak się czuł.
Serce ma powody, których rozsądek nie zna.
-To może nawet
lepiej.
Nie odpowiedziała
mu. Patrzyła przed siebie na fale uderzające w brzeg niedalekiego klifu. Tak
bardzo chciał jej pomóc, sprawić, by poczuła się lepiej. Jednak jak miał to
zrobić, kiedy nie wiedział co się stało? Jak miał to zrobić, kiedy dziewczyna
przed nim nadal czuła się przez niego zraniona?
Nienawidził dnia, kiedy
ją poznał. Nienawidził każdego pojedynczego słowa, które do niej wtedy
skierował.
Chciał wyznaczyć
granicę. Pokazać, że to go nie interesuje, zrazić ją do siebie.
I osiągnął cel.
Przepaść pomiędzy nimi była wręcz namacalna.
Za to też się
nienawidził.
Jego serce bolało z
powodu tego, co mogło między nimi być.
Czy nie mogli
pozostawić tego za sobą? Czy nie zasługiwał na drugą szansę?
Cóż, najwyraźniej
nie.
-Co cię martwi,
Sabine?- Mruknął cicho, przyglądając się wyrazowi jej twarzy, ten jednak nic mu
nie zdradzał.
-Nic, o czym ty
musiałbyś wiedzieć.
Przymknął oczy ignorując fakt, jak bardzo było mu przykro.
Zaczerpnął powietrza.
-Dzisiaj rozmyślałem nad tym, jak bardzo ludzie muszą płacić
za swoje błędy i wiesz co? Najgorszemu wrogowi nie życzyłbym mojego położenia.
Popełniłem jeden głupi błąd, wiem, ale Sabine, ludzie się zmieniają.
-Zmieniają, to prawda. Ale w odstępie miesięcy, lat. Nie
tygodnia. Zdecydowanie nie tygodnia.
-W takim razie ja nigdy nie byłem taki, jak dla ciebie
tamtego dnia.- Przeniosła na niego swój wzrok. W jej oczach doskonale widoczny
był smutek i niepewność. Boże, ona była bardziej krucha niż podejrzewał.
-Wiem o tym.
-To dlaczego nie możesz po prostu zapomnieć?- Szepnął,
widząc nową szansę.
Naciągnęła rękawy jego bluzy na swoje dłonie.
-Bo nie należę do ludzi, którzy zapominają.
Ciach. Jego nadzieja pękła jak bańka mydlana.
-To nie zapominaj. Po prostu wybacz.
Przez chwilę milczała. Zaczynało mu się robić coraz zimniej.
Pomyślał o bluzie dla Sabine, ale dla siebie to już nie wziął. Typowe.
-Okey.
Spojrzał na nią zbity z tropu.
-Okey?
Spojrzała na niego i od razu odwróciła wzrok.
-Mam dość tego, co robiłam przez ostatnie dni, tyle.
-Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mi ulżyło…
-Jeśli w takim stopniu jak mi, to chyba jednak mam.
-Ulżyło ci?- Zdziwił się. To było jednoznaczne z faktem, że
o nim myślała.
-Tak. Będę miała do kogo się odezwać.
-Tutaj zawsze będziesz miała do kogo się odezwać
Na jej twarzy zauważył cień delikatnego uśmiechu, jednak ten
zniknął równie szybko jak się pojawił.
-Lepiej wracajmy do domu, pewnie jest ci zimno. Wzięłam
twoją bluzę.
Cóż, jak szczerość to szczerość, pomyślał.
-Zabrałem ją dla Ciebie.
Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech. Nie
patrząc na niego, wstała.
-Chodźmy.
…
Kiedy Sabine weszła do pokoju, zauważyła, że poduszka, po
którą poszła wcześniej teraz leżała na łóżku. Odwróciła wzrok, próbując o tym
nie myśleć i usiadła na brzegu łóżka.
James poszedł do łazienki, więc miała chwilę dla siebie.
Naprawdę teraz takowej potrzebowała.
Po wejściu do domku nie ściągnęła bluzy Jamesa. Było jej
naprawdę zimno.
Na jej telefonie były powiadomienia z Twittera.
Odblokowała ekran w celu przeczytania ich.
W pierwszym tweecie oficjalne konto the script dziękowało
Minnesocie za udany koncert.
W następnym Danny robił to samo.
Trzy następne należały do osoby, przez którą teraz miała
ochotę po prostu się rozpłakać.
„Spieprzyłem.”
„Not for
what I said but for what I didn't say..”*
“Chciałbym, żeby ten dzień po prostu się nie wydarzył. ”
Postanowiła mu odpisać, więc szybko wystukała parę słów i
wysłała do Josha.
„Same. Osoba, której bezgranicznie ufałam okazała się zwykłą
świnią. A co u Ciebie?”
Odpowiedź przyszła niemal natychmiastowo.
„Zawiodłem najważniejszą osobę w moim życiu. A teraz nie chce
mnie znać. A najgorsze jest to, że wiem, że jej reakcja jest słuszna.”
Pod jej powiekami zebrały się łzy.
„Wychodzi na to, że nieźle zawaliłeś. Słowa potrafią zepsuć
wszystko.”
„A ich brak tym bardziej. Chociaż nie wiem co jest gorsze:
To co powiedziałem czy to, czego nie.”
Sabine zacisnęła powieki, biorąc głębokie wdechy.
Jeden, dwa, trzy, cztery…
„Po co się nad tym zastanawiać? Czasu nie cofniesz.”
„Bo mogłem zapłacić za to każdą cenę, ale nie ją, Meg. Nie
tę dziewczynę.”
Łzy powoli skapywały po jej policzkach.
„Musiała być naprawdę wyjątkowa.”
„I była. Nadal jest. Cholernie ją kocham.”
W tym momencie rozkleiła się całkowicie.
„To musiał być naprawdę duży błąd.”
„Chciałbym, żeby niektóre rzeczy stały się prawdą, bo to
właśnie one zabolały ją najbardziej.”
Doskonale wiedziała, o czym mówi. Obydwoje wiedzieli co
zabolało ją najbardziej.
Postanowiła skończyć tą szopkę.
„Wiesz, co chciałam dzisiaj powiedzieć, Josh? Że wolałabym
go nigdy nie poznać. Że wolałabym nigdy nie poznać ciebie. Ale nie mogłam. Byłeś
jedyną osobą, z którą byłam szczera w każdej sytuacji. Chciałam, żeby tak
zostało do końca. Szkoda, że Ciebie nie było na nią stać. Na szczerość. Cześć,
‘Josh’.”
Wysłała wiadomość i odłożyła telefon. Nie miała zamiaru
używać tego konta nigdy więcej. Położyła się na łóżku czując, że coś straciła.
Że straciła przyjaciela.
Chociaż to nie była prawda.
Prawdą było, że jej przyjaciel nigdy nie istniał.
* „nie przez to co powiedziałem, ale przez to czego nie
powiedziałem”- The Script- If you see Kay
________________
Cóż, ten rozdział naprawdę był moją pechową 13. Chciałam go dopracować najlepiej jak umiałam, bo planowałam go od bardzo dawna, jednak pod koniec po prostu mi się usunął. No ale nic, napisałam go drugi raz, jednak to już nie jest to samo co wcześniej. No ale nic, do następnego!
Rozdział wyszedł Ci naprawdę świetnie. Tyle w nim bólu. Mnie też się usuwały rozdziały i to nie raz, a jaka byłam wtedy wściekła. Grr. Pisanie od początku to nie to samo co pierwsze, co nie? Jednak jak mówiłam wyszło super :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!!
OdpowiedzUsuńCoś zaczyna się dziać między Sabine a Jamesem.
Mam nadzieję, że Sab i Carlos się pogodzą!!
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
Wybaczyła mu, super! Może nawiążą nić porozumienia??? Czekam niecierpliwie :) Pozdrawiam i zapraszam http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/ Ciri
OdpowiedzUsuńI love you! Naprawdę! Za każdy tekst jaki piszesz, za to, że wciskasz pomiędzy teksty the script i poprawiasz tym humor (wiesz o co chodzi c:) albo sprawiasz, że coś ma dla mnie jeszcze większe znaczenie. Nie wiem nawet co napisać. Piękny rozdział, piękny <3
OdpowiedzUsuńTen blogger jest taki przewrotny. Ale końcem końców muszę przyznać, że rozdział wyszedł idealnie a post jest bardzo dopracowany :) Czekam z niecierpliwością :* i zapraszam do siebie ;3 http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOMG zajebisty rozdział !! Jak możesz mówić, że pechowy chyba chciałaś powiedzieć ZAJEBISTY !! Oby tak dalej (wiem,że tak będzie xD) , pisz szybko kolejny czekam !!!
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi
Wspaniały rozdział <3 Wkońcu mu przebaczyła. Mam nadzieję, że Carlos i Sabine jakoś się dogadają i pogodzą :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
PS Możesz mnie o nowym rozdziale informować teraz tutaj --->http://world--patty.blogspot.com/ zamieast tutaj threeyoungfriends.blogspot.com? Tak będzie mi łatwiej dowiedzieć się o nowym poście :)