sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 15.

 Trzy dni później sytuacja nadal nie wyglądała za ciekawie. Sabina starała się unikać Carlosa, chłopak po kilku próbach zrezygnował z przepraszania jej i snuł się po domu jak cień, byleby tylko nie wpaść na swoich przyjaciół. Bał się, że zapytają o powód jego dziwnego zachowania. I właśnie to się stało tego popołudnia, kiedy to Latynos chciał się przemknąć z kuchni do swojego tymczasowego pokoju na piętrze.
Logan schodził ze schodów kiedy on wchodził i przepuszczenie go nie byłoby w naturze jego przyjaciela.
-Stary, idę się przejść, a ty idziesz ze mną.
Carlos spojrzał na niego obojętnie.
-Nie mam ochoty, dzięki.
-Mam to w głębokim poważaniu.- Odparował brunet.-Albo pójdziesz ze mną, albo będę zmuszony zapytać Sabine o to, co się stało.
To jedno zdanie postawiło chłopaka w sytuacji bez wyjścia.
-Chodźmy więc.
Zaczął schodzić po schodach, jednak głos jego przyjaciela skutecznie go zatrzymał.
-Umm...Bracie?
-Tak?- Spojrzał na niego przez ramię.
-Może byś tak coś na siebie włożył?
Automatycznie spojrzał w dół na swój niekompletny strój. Fakt faktem miał na sobie tylko bokserki. Nie miał jednak ochoty na robienie czegokolwiek ze swoim wyglądem.
-Jeśli twoim zamiarem jest tylko zorientowanie się w sytuacji, to równie dobrze możemy wyjść po prostu na plażę. Nie mam nastroju na dalekie wypady.
-Skoro tak mówisz.- Henderson zbiegł po schodach i ruszył w stronę drzwi prowadzących na taras. Kiedy już się tam znalazł, tylko kilka kroków dzieliło go od gorącego piasku. Rozłożył się na jednym z sześciu stojących tam leżaków i włożył ręce pod głowę. Carlos zrobił to samo i przez chwilę żaden z nich się nie odzywał.
-Więc jak? Próbowałeś odbić Jamesowi dziewczynę?
Carlos słysząc to ukryte oskarżenie aż usiadł z wrażenia.
-Słucham?
-Nie będę udawał, że nie widzę tego co się dzieje. Coś jest na rzeczy. Chodzisz przybity, unikasz nas i nie myśl, że nie widać jak cały czas na nią patrzysz. Nawet ślepy by to zauważył.-Brunet przekręcił oczami.- Jeśli chcesz przede mną ukrywać swoje problemy to wybacz, znam cię zdecydowanie zbyt dobrze.
Latynosowi zrobiło się głupio. Od początku wiedział, że nie powinien był ukrywać tego przed żadnym z chłopaków, teraz jednak czuł się po prostu nie w porządku w stosunku do nich. Opowiedział więc Loganowi wszystko: Od pierwszego pisania, poprzez spotkanie z studiu, aż do teraz, kiedy utknął w miejscu, z którego nie da się wydostać bez zranienia kogoś. Kontynuował:
-Ona jest jedną z tych osób, których nigdy nie chciałem zranić. Ale teraz okazuje się, że raniłem ją przez cały ten czas.
Na twarzy jego towarzysza wykwitł uśmieszek.
-Coś jest na rzeczy, prawda?
Latynos podniósł ręce w bezradnym geście,  a w jego głosie dało się wyczuć nutę oskarżenia.
-Po tym co ci opowiedziałem, ciebie obchodzi tylko ta jedna sprawa?
-Chciałem się upewnić.- Logan przekręcił oczami.- Ostatnie czego chcę, to żebyś kłócił się o nią z Jamesem.
-Myślisz, że tego nie wiem?- Carlos znowu oparł się o leżak.- Cholera, to ja byłem pierwszy.
-Ale to wcale nie oznacza, że zwyciężysz. To jest jak w nożnej. Ten, który wszedł na boisko w osiemdziesiątej minucie ma takie same szanse na strzelenie gola jak ten, który grał od samego początku. Liczą się tylko okazje, które potrafisz dobrze wykorzystać. Ewentualnie wspaniałomyślni przyjaciele, którzy ci w tym pomogą.
Latynos odetchnął, czując, że ta rozmowa wcale nie przyniosła mu ulgi. Owszem, czuł się lżej z faktem, że jego przyjaciel o wszystkim już wie, jednak jego słowa były za bardzo prawdziwe, by po prostu przejść koło nich obojętnie.
-Co mógłbyś powiedzieć o tej sytuacji?- Carlos postanowił przytrzymać piłkarski klimat.- jak z posiadaniem, no wiesz, piłki? Co ze statystykami?
Henderson głęboko odetchnął nie namyślając się długo nad odpowiedzią.
-Sprzyjają Jamesowi, jako, że jest ta cała sytuacja ze związkiem. Poza tym na niego nie jest już śmiertelnie obrażona. Ale nic straconego.- Uśmiechnął się do niego tym swoim typowym uśmiechem.- Czasami jedna sytuacja potrafi przesądzić o wyniku całego spotkania.
-Mimo wszystko nadal nie wiem co robić.- Sfrustrowany Latynos odetchnął głęboko.
-Walcz.-Logan wstał, przez co Carlos zrobił to samo.
-Powinienem od razu przyjść z całą tą sprawą do ciebie.
Jego przyjaciel uśmiechnął się z zadowoleniem.
-Ekspert od spraw sercowych Mister Henderson zawsze do usług.
Carlos parsknął śmiechem.
-I przypomnij mi, kto z nas miał ostatnią dziewczynę dwa lata temu?
Logan już szykował się do inteligentnego odpyskowania, kiedy obydwoje usłyszeli głos Jamesa:
-O czym tu tak rozmawiacie?
Latynos pośpieszył mu z odpowiedzią.
-Niczym ciekawym. Tylko nieudolnym życiu miłosnym naszego eksperta od spraw sercowych.
James uśmiechnął się pod nosem, zerkając na Hendersona.
-Bardzo nieudolnym. Stary, nie miałeś dziewczyny jakoś od dwóch lat.

________________________________

No to jest. Mam nadzieję, że się podoba.
I zapomniałam napisać tydzień temu, ale rozdziały będą pojawiały się jednak w soboty.
Tak jest zdecydowanie wygodniej.

Do następnego! ;)

4 komentarze:

  1. Końcówka>>>
    Dalej proszę o dłuższe! Ale świetne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!
    Zgadzam się z Jimmym, dłuższe please!!
    Ogólnie rozdział zarąbisty!!
    Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
    Sorki,że tak późno!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział,ja też proszę o dłuższe xD ciekawe co teraz wymyślą, pewnie b Loganowi dziewczyny szukać xD Ok, pisz szybko kolejny czekam !
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny. Czekam na następny. :) @RusherMaslower

    OdpowiedzUsuń