Kolejne trzy dni minęły bardzo szybko u boku chłopaków z Big
Time Rush. Zaprzyjaźniliśmy się, ale i tak najbliższe relacje miałam z
Latynosem. Cały czas, którym dysponowałam spędzałam z chłopakami. To dało mi
coś do zrozumienia. Będąc przy Carlosie czułam takie przyjemne ciepło, które
nie towarzyszyło mi przy Łukaszu…To było naprawdę miłe uczucie, ale ze względu
na mojego chłopaka wolałam o tym nie myśleć. Nie wspomniałam tu o mojej
przyjaciółce. Karolina wyjechała do
Babci, w góry. Sama nie wie kiedy wróci. Rozmawiałyśmy ze sobą kilka razy przez
telefon. Ani słowa nie wspomniałam o chłopakach. Powód był prosty: Ona ich
kochała. Chciałam zrobić jej niespodziankę. Już miałam przed oczami całe to
zdarzenie, jak przyjedzie a ja jej przedstawię jej ulubiony zespół. Ale wracając do rzeczywistości. Chodziłam z
moimi wariatami po parku. Chociaż, gdyby głębiej się zastanowić, to oni
chodzili. Ja byłam przerzucana z rąk do rąk, co było całkiem wygodne. Szczerze
mówiąc, najlepiej było mi na rękach Carlosa. Dla własnego dobra nie będę tego
komentować. Coraz bardziej zaczęłam wątpić w moją miłość do Łukasza. Od 4 dni
nie dał znaku życia, co nigdy mu się jeszcze nie zdarzało. Zawsze dzwonił
codziennie, a teraz nawet nie odbiera i nie odpisuje na sms’y, które mu
wysyłam. Nie żeby mi to przeszkadzało, bo miałam więcej czasu dla Carlosa i
reszty, którzy już za dwa dni wyjeżdżają do Los Angeles. Tak czy siak mógłby
odpisać.
Chłopcy zastanawiali się nad dzisiejszymi zajęciami. Akurat
Carlos zabierał mnie Jamesowi, jak Logan zaproponował wesołe miasteczko.
-Ja nie mam ochoty, idźcie sami.- Powiedziałam równocześnie
z Carlosem, po czym spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęlismy śmiechem- To zrobimy
tak.-Znowu razem.- My-kolejny raz.- Wy idźcie, a my zostaniemy.-Krzyknęliśmy
szybko i-jak się można spodziewać- razem, co wywołało kolejny wybuch śmiechu z
naszej strony.
-To może ja powiem, co?- zaczął Logan.- Wy pospacerujecie
sobie, albo porobicie co chcecie, a my jedziemy do Wesołego Miasteczka!-
Ostatnie słowa wykrzyczał, co wywołało ogólne rozbawienie.
-Okej. Znając was, to się już dzisiaj nie spotkamy, więc do
jutra.- Latynos zwrócił się do naszych przyjaciół ,stawiając mnie na ziemi,
jednak nadal trzymając w pasie. Wcale mi to nie przeszkadzało.
- Narka.- powiedzieli równocześnie i tyle ich widzieliśmy.
Spacerowaliśmy po parku rozmawiając na rożne tematy i
śmiejąc się ze wszystkiego. W pewnym momencie Carlos pociągnął mnie w stronę
budki z lodami. Po odebraniu zamówienia ruszyliśmy na pobliską ławkę. Nie zdąrzyliśmy
dobrze usiąść, a za nami usłyszałam dobrze znany głos. Odwróciliśmy się.
*Oczami Carlosa*
Odwróciliśmy się. Za nami stał szatyn o-jeśli się nie mylę-
niebieskich oczach. Był trochę wyższy ode mnie ,a jego idealną twarz
przyozdabiał drwiący uśmieszek.
-Sabina, już masz nowego? Przez kilka dni się nie odzywam, a
ty już jesteś z kolejnym?
A może wasza znajomość rozwinęła się bardziej niż myślę? Może
już to robiliście? Ohh, Sabina, po niecałych dwóch godzinach znajomości? Nie
ładnie…- powiedział, a ja poczułem jak blondynka zaciska swoją dłoń na mojej.
Nie powiem, sprawiało mi to przyjemność, ale świadomość tego, że jest
zdenerwowana nie pozwoliła mi się uśmiechnąć. Była zdenerwowana, widziałem to
po niej, chodź próbowała tego nie okazywać. Co ja mówię? Ona była wręcz
wściekła. Lekko ścisnąłem jej dłoń, próbując dodać jej otuchy. Zaczęła mówić
próbując robić to cicho i panować nad swoim głosem:
-Po pierwsze: Carlos nie jest moim chłopakiem. Jest
najlepszym przyjacielem. Po drugie: no właśnie, nie odzywałeś się. Ba! Ty nawet
nie odbierałeś, ani nie odpisywałeś na moje sms’y. On w tym czasie cały czas
był ze mną. A po trzecie: Ty chyba sobie żartujesz kretynie?!? -Ostatnie zdanie
wykrzyczała. Dobrze, że w parku nie było nikogo oprócz miłego pana z lodami.
Szepnąłem do niej ‘’spokojnie’’, muskając przy tym lekko jej ucho. Pomogło.
Trochę się opanowała.
-Naprawdę myślisz, że bym żartował? Teraz idziesz ze mną do kina.-
Powiedział i zaczął ciągnąć ją w stronę wyjścia. Sabina zaczęła się wyrywać, a
ja podążyłem w ich stronę. Nie pozwolę jej tak traktować. Wziąłem jego rękę i
wykręciłem do tyłu, przez co chłopak zgiął się w pół.
-Nie usłyszałem słowa ‘’proszę’’.- Syknąłem, a moja
przyjaciółka wyszeptała bezgłośnie ‘’ dzięki’’, na co się do niej
uśmiechnąłem.- No, już, proszę przeprosić piękną panią , za potraktowanie jej w
tak bezczelny sposób.
-No dobra! Przepraszam, ale teraz mnie puść kretynie!-
Puściłem go, a on zaczął rozmasowywać obolałe ramię.- Ujmę to w ten sposób:
Dzisiaj pójdziemy do kina, dobrze?- Bardziej stwierdził niż zapytał i
uśmiechnął się zwycięsko, gdy zobaczył jej uśmiech.
_______________________________________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam,ale po prostu nie miałam na to wszystko czasu. Za niedługo dobijecie do 500 wyświetleń!! :D dziękuje ;) rozdział jest beznadziejny,kompletnie nie wiedziałam jak to ująć. no nic..Następny postaram się napisać jak najszybciej, a teraz bardzo prosze o komentarze :) wpisujcie się też do obserwowanych lub podawajcie mi swojej GG lub TT ,żebym mogła was powiadamiać :D